Dziś tak trochę refleksyjnie, przypadkiem znalazłem dwa zdjęcia, jeszcze jeden powód by zrobić wreszcie porządek ze zdjęciami, trochę to wszystko co mnie otacza już nudzi, pracuję ciągle nad odnalezieniem się, bezskutecznie.
Dwa zdjęcia, związane z naszą ostatnią wycieczką do Koluszek.
Pierwsze z tychże, zrobione w okolicach 2004-5 roku, to skan zdjęcia papierowego, tak tak takie kiedyś były, wielu z Was tego z pewnością nie pamięta, przedstawia wagon służący do ....
![Niepewny :niepewny: :niepewny:](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
nie pamiętam, choć kiedyś pewnie wiedziałem, może Piotrek będzie wiedział.
Drugie związane z miejscem z którego najczęściej gdzieś wyruszamy stacja Łódź Widzew i chwilę po tym jak nas pod byle pretekstem, za nieobyczajne zachowanie, chlanie wódy i rozpuszczone pyski, wyrzucili z PŁ, zrobiliśmy sobie zebranie klubowe pod nastawnią, ło matko z tego składu ostał się tylko Piotrek, od lewej "Acid" "Rzemkoś" siedzi Kudłaty, ja trzymający Piotrka w miłosnym uścisku, za Piotrkiem "Włodar", inne czasy, inni ludzie, inne cele, zmiany, zmiany, nienawidzę zmian.
Myślę o tym czy się uda jeszcze gdzieś pojechać, w ciekawe miejsce, takich w kraju coraz mniej, ot postęp, pandemia, na Ukrainę na razie nie, na Białoruś, toż to wróg my wstajemy z kolan a on nam podsyła"piątą kolumnę", Niemcy odwołują imprezy, kiedy to się skończy, chociaż nie do Danii można, tam za chwilę zniosą wszelkie obostrzenia.
A jeśli już będzie gdzie to czy jest sens jechać, męczyć się, taplać w błocie, pić zimną wódkę, marznąć, potem pisać, obrabiać, wstawiać zdjęcia, choć mam wrażenie tak nieskromnie że pokazujemy z Piotrkiem czasami coś ciekawego, i to się komuś przyda, ale sam nie wiem, nie mam już siły ani chęci, a nawet nie umiem, robić stron, blogów, ani istnieć w socjal mediach, FB mnie nie fascynuje, choć wokół mnie ciągłe zachwyty, myślę czy się uda zebrać do kupy i nie tworzyć alternatywnych rzeczywistości, czy w ogóle się uda cokolwiek, wymyśliłem sobie że najłatwiej byłoby iść zimą do lasu, takiego prawdziwego, i zostać tam na zawsze, jest to jakieś wyjście.
Jedziesz wąskotorowym wagonem, upał jak diabli, wokół niby obcy, a jak się okazuje sami swoi, wszelkie podziały to sztuczne wymysły mętnych polityków, jeśli jesteś człowiekiem jesteś nim wszędzie, jak się urodziłeś chu..m to słowikiem nie umrzesz, jedziesz i zdajesz sobie sprawę że bucie jest lepsze i ciekawsze od seksu, bycie, bo tak naprawdę to trudno być tak zwyczajnie, nie grymasić tylko cieszyć się chwilą, zatracamy wrażliwość dzieci, opętani ciągłymi żądzami, potem przychodzi pewien kwietniowy dzień, i ogarniają wątpliwości, jeszcze żyć, czy, jak to mawiał nasz klubowy "doktor" kopać dół, a jeśli nie, to jak, pokryć się mchem czy spalać się w niewidocznym ogniu.
Chyba się tego na trzeźwo nie da rozwiązać, no ale żeby baba miała dwa promile, no chyba tyle nigdy nie miałem, choć kto wie.