Takie małe resume starego złośliwego człowieka, poszliśmy z dziewczynami ze Stegny do słynnego przekopu mierzei wiślanej.
Zajęło nam to dłuższą chwilę, po to jednak kawałek drogi jest, ale daliśmy radę, baliśmy się o pieski, ale były szczęśliwe, drugi raz pojechaliśmy do Krynicy i tez wstąpiliśmy aby jeszcze raz z bliska zobaczyć pomnik megalomanii i straconego rozsądku, nie mówię o wyrzuconych pieniążkach bo te z pewnością poszły do przepastnych kieszonek znajomych kaczorka i pinokia (Panie Andrzeju proszę nie poprawiać to nie błąd, te małe litery to wyraz pogardy jakim darzę te kreatury jako normalny zatroskany obywatel).
Falochron mi się podobał, taki trochę futurystyczny, trochę fantasy, nieomal jak betonowy transformers.
Gwoli ścisłości cała budowla budzi podziw zwłaszcza budynek portu, niestety celowość tejże jest problematyczna, podczas drugiej wizyty uprzedziłem ukochaną moją aby się nie zbliżała do basenu bo pęd przepływających statków może jej urwać głowę, nie spodobało się to obecnym na punkcie widokowym, nie było wyjścia wdaliśmy się w dyskusję z wycieczką moherowych beretów, tej elitarnej formacji ojca Tadeo, przyznaję że poddałem się , tak wyprany i zindoktrynowanych umysłów dawno nie spotkałem, gdy już byłem nieomal pokonany z odsieczą przyszła mi pewna sympatyczna Pani z jakiegoś instytutu morskiego i fachowo opowiedziała o prądach przy wejściu do basenu nanoszących tony piasku, o basenie w Elblągu i wielu innych ciekawostkach, na nic w ucieczce przed rozumem zdecydowanie ta grupa wygrała.
Wejście do basenu, no ciasne odrobinę.
Port "Nowy Świat" no jakbym się znalazł po atomowej apokalipsie w edenie, nowy świat bez gejów, LGBT, lewaków, niewierzących, brudasów i czarnuchów, ludzi tfu przepraszam kreatur gorszego sortu, normalnie cała Polska piękna taka że aż się chce płakać.
Nawet zwykły ODS nie przejdzie bez obrócenia mostu, porażka, zaraz zaraz ale chyba już takich nie mamy
I tym drugim razem spacerujemy i nagle widać płynącą w stronę portu jednostkę pływającą, no szok zobaczymy jak to się odbędzie.
A guzik bez pętelki, dopłynął do nabrzeża nie zbliżając się nawet do śluz i zacumował kuter "Marcel", no i po atrakcji.
Mamu, Tatu, może już dosyć tych statków, może pojedziemy na kolacyjkę co nie.
No to jedziemy.
I wróciliśmy, psiaki zjadły kolację i poszliśmy na spacer wieczorny jak zwykle na plażę, a z miejsca gdzie pomieszkiwaliśmy było jakieś 2,5 kilometra trochę obok torów
trochę przez park
kawałek ulicą
i przez las
i w tym lesie cztery razy jelonki i sarenki przechodziły niespiesznie przez leśną drogę, ostatniego dnia wziąłem aparat, i udało mi się zrobić zdjęcie kawałka sarenki, nasze piski zachowywały się nienagannie nie szczekały, nie szarpały się, obserwowały z widocznym zaciekawieniem, to jest prawdziwe życie w symbiozie z naturą.
Na zakończenie przestroga, w Stegnie nikt z kierowców nie wie że jak pieszy staje przy jezdni, grzecznie i pokornie to się go przepuszcza, nikt także nie wie że w terenie zabudowanym nie jedzie się "setką" bo różnie może być, przejście które pokonywaliśmy kilka razy dziennie obok urzędu i posterunku policji było nad wyraz niebezpieczne, zatrzymał się tylko jeden samochód z krakowską rejestracją, cóż nie dziwi mnie to bo i sami panowie w samochodzie z niebieskimi światłami też nie widzieli problemu, ale z pewnością to wszystko wina Tuska i peło, bo to panie złodziej som.
Dziękuję za uwagę, następne relacje będą bez zwierząt, chyba, no i bardziej kolejowe.
Do następnego.