Cała ta sytuacja mnie po prostu ******a, gdy kończyła się komuna, każdy przeciętny Polak myślał że już nic gorszego nas nie może z wyjątkiem wojny, spotkać, a jednak, te ****y zamiast nas szczepić i leczyć tylko kradną i ustawiają swoich pociotków na jak najlepszych posadach, patologia siedzi w domkach i popija piwko fundowane z moich i Waszych podatków a część z nas musi zapierdalać na tą hołotę z marginesu i tą przy żłobie.
I to wszystko łącznie z festiwalem zamknięć, prokurowanym przez rząd miotający się na krótkim łańcuchu Moskwy, powoduje dyskomfort psychiczny, frustracje i agresje, a potem legną się dziwne pomysły i myśli.
Potrzebny jest spokój i stabilizacja, oraz jak najrzadszy kontakt z idiotami, krętaczami, intrygantami, itp. hołotą, ale tak się nie da.
Nie pamiętam dokładnie kiedy to było, chyba w okolicach 2002 roku, może ktoś z W-wy lub Piaseczna podpowie, może pamięta, mam pod ręką tylko dwa zdjęcia, reszta gdzieś zalega, i nie daje się odnaleźć, mam nadzieję że do czasu.
Piaseczno, ten mały chłopczyk to mój syn, wtedy jeszcze maluch, dziś mężczyzna.
I fotostop , ale nie pytajcie gdzie, jeszcze nie poznałem nogami tej trasy, ale nic straconego.
Uwielbiam odnajdywać zdjęcia takie jak te, przywołujące wspomnienia, takie z ładunkiem emocjonalnym, taka z pozoru nic nie znacząca drobna podróż w czasie.