Ten serwis używa "ciasteczek" (cookies). Korzystając z niego, wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. Learn more.
Szanowny Użytkowniku, serwisy w domenie modelarstwo.info wykorzystują pliki cookie by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Jeszcze jeden widok z kładki na wylot bocznicy z przesypowni kruszyw i sterty wiórów.
Idę w stronę przystanku chronionego przez zapory prawie przeciwczołgowe.
Na jednej z nich, proroctwo, tfu na psa urok, oby się nie sprawdziło.
Wszystkie szyny współczesne, i taka ciekawostka obok siebie z tej samej huty, dwadzieścia lat różnicy.
Usiadłem na chwilę, po przeciwnej stronie siedział Pan i słuchał radyjka postawionego na peronie, mimo iż wyglądał na starszego ode mnie z całej jego postaci bił niesamowity luz, gdy zerkałem na rozkład, wiedząc że zmniejszona jest liczba połączeń ŁKA, i żeby nie było, liczyłem się z powrotem na nóżkach, nie zawadzi sprawdzić.
Odchodzę od gabloty, a Pan mnie pyta "Cożeś Pan tam wyczytał" no odpowiadam że pociągi nie kursują, "To jak ja mam dostać się do domu" na nóżkach jak ja, rezolutnie jak przedszkolak odpowiadam, widzę zdziwienie na twarzy mojego towarzysza niedoli, "na Teofilów k...a pieszo" hm no to może być problem bo to po drugiej stronie miasteczka naszego wesołego.
Wskazałem mu przystanek autobusowy, wyłączył radyjko, podziękował i poszedł, łyknąłem wody i w drogę, nikt mnie do domu nie zaniesie.
Idę.
W okolicach karceru dla mikoli znajoma esemka tym razem z platformami.
Idę dalej, ale moja uwagę przyciąga znajome buczenie, szybciutko wracam do miejsca skąd widać tory, bonus dla wytrwałych.
EU07-1503
"Hindus" jeszcze trwa.
Zagubione w krzakach wagony do przewozu samochodów.
Opodal przystanku Olechów Wiadukt znak, musiał być w okolicy przejazd przez tory, ale ja takiego nie pamietam.
Wracam na wiadukt i idę torami żeberka w stronę Chojen, w miejscu gdzie wcześniej wchodziłem na wspomniany tor schodzę ale na druga stronę w kierunku ul.Śląskiej.
Podążam w stronę łącznicy Chojny Widzew, idzie sie ciężko ponieważ na całej trasie nie ma chodnika, a kierowcy wychodzą z założenia że pieszy to nie jest pełnowartościowy człowiek, jedyny kierowca MPK zwolnił cobym zdążył wleźć na pobocze, mijam tzw. Młynek jeden z nielicznych "akwenów" wodnych nad którymi w ciepłe dni odpoczywał niegdyś lud pracujący, dziś opanowane przez "szlachtę" z programu 500+, widzę Wasze oburzone miny, niesłusznie, to patologia widać to po ubiorach, zachowaniu, to dziadostwo ma w dupie wszelkie obostrzenia i zakazy, my się zesrywamy ze strachu przed zakażeniem, a tu piwerko, gril, i te ich tłuste krościate Karyny w przyciasnych leginsach, uwidaczniających każdy gram tłuszczu, brr obrzydliwe, Brajanki i Dżesiki z komórkami gnają nie patrząc na innych, Panowie my na to pracujemy, ta patologia utrzymywana jest z naszych pieniążków, mijam to z daleka, dłuży mi się trochę ten powrót, źle obliczyłem ilość płynów, poza tym trochę mnie zaskoczyła temperatura, dochodzę do przejazdu na wspomnianej łącznicy, skręcam w prawo i idę w stronę Dąbrowy Przemysłowej, spotykam pociąg, ale to przejazd techniczny.
Docieram do wiaduktu nad torami w ciągu ulicy Dąbrowskiego, ciekawe czy runie zanim go wyremontują, pojedyncze bloki betonu już spadały na tory, z drugiej strony, nie rozbierają go całkowicie tylko łatają, no nie znam się, ale na zdrowy rozum, czy to da spodziewane efekty.
Po lewej stronie torów które biegły trochę inaczej, była krańcówka tramwajowa, i kiosk ruchu, w którym na wystawie leżały opakowane z sreberko pewne produkty, z napisem Eros-ex, mój ojciec indagowany na tę okoliczność, odpowiadał niezmiennie że to lekarstwo dla dorosłych na ból głowy.
Ciekawe.
Przechodzę na drugą stronę aby zrobić współczesne zdjęcie wagi wagonowej.
Oglądam szyny, jest jedna cecha Huta Pokój 1978 kiedyś jeśli dotrwa będzie zabytkiem.
I do domciu, idę wzdłuż ul.Dąbrowskiego niecałe 15 minut choć już na oparach, jestem w domu, dwie mineralki i dwa piwka pomny rad kolarzy raczących się złotym trunkiem po wyścigu, można wypuścić parę z kotła.
Wszystko ta zaraza popieprzyła, no bo gdzie dam radę dojść pieszo, już mi brakuje miejsc w Łodzi tych w zasięgu oczywiście, cóż trzeba czekać, może się coś zmieni, choć na przykładzie z Młynka jestem pewny że jedyne co nas może uratować to stan wyjątkowy i mądrzejszy rząd, obie rzeczy niemożliwe, no bo wybory, żeby gnom się cieszył, a że ludzie będą umierać u niego w szafie jest bezpiecznie, szkoda gadać.
Fajnie się czyta takie relacje @Paweł R , choćby najskromniejsze, to jednak można się wczuć w klimat takiej wędrówki. Fajna sprawa, że kilku kolegów z forum przybliża nam a to bocznice, a to nieistniejące już szlaki. Kiedyś i ja się włóczyłem "na krzywy ryj" po olsztyńskich torach, wiele razy goniony przez SOK, szkoda, że u nas wszystko skumulowane jest t/j w centrum stacji i tylko w kilku miejscach w miarę bezpiecznie można pospacerować. Niemniej wcześniej czy później trzeba będzie się wybrać.
Ps. Tekst o Karynach mistrz
Jeśli nie zrozumiałem żartu lub ironi (na forum miłośników kolei gdzie lokomotywy rozpoznawane są z kilometra po numerach niczym ponętne sąsiadki z bloku obok po nogach a tu... brak wiedzy?) to przepraszam. Na torach, szlakach i stacjach nie tylko lokomotywy się poruszają
Takie żółte coś to oczywiście oczyszczarka torowa - dokładnie oczyszczarka podtorza, wraz z wagonami na wysiewki (Zgaduje że pracująca dla ZUE na L14?) A tu odpoczywająca na Olechowie.
Wzruszyła mnie Twoja troska o poziom mojej wiedzy, cieszę się że od kogoś kto widzi więcej, lepiej i w kolorach, mogę w jesieni życia się czegoś dowiedzieć.
To taka bzdura ale może komuś poprawi humor.
Wyszedłem dziś na Chojny, żaden wyczyn codziennie do i z pracy chodzę pieszo, tak prawie dziesięć kilometrów, ale to muszę.
Dziś wyszedłem żeby nie dostać joba po zakupach i kontakcie z niefrasobliwą częścią naszego społeczeństwa.
Jak pięknie się idzie, jakie piękne jest słońce, wiatr, gdy są niedozwolone, i cisza.
Cieszcie się, jak się ucieszyła moja ukochana po zobaczeniu tego zdjęcia, mieliśmy taką, tylko kombi.
Ja niestety z 2-3 lata temu musiałem skasować swoją Favorit'kę (buraczkową), bo
ruda zbyt ją podgyzła w newralgicznych dla konstrukcji miejscach... To byl sprzęt z duszą...
Nudno, na zewnątrz czychają demony, co tu robić, w sprawach seksu hm, no już sie nie ma dwudziestu lat, pić też za bardzo nie mogę, właściwie mogę ale jakoś mi nie smakuje, postanowiłem więc zanudzić Was i zamieścić powtórne relacje z wycieczek klubowych, relacje których autorem byłem w większości ja, cóż okazuje się że nowy zarząd klubu przespał odpowiedni moment, nie opłacił domeny mimo iż wielokrotnie nie tylko ja o tym przypominałem i wszystkie materiały może nie przepadły, ale nie ma do nich dostępu, przynajmniej łatwego jak to mnie co niektórzy usiłują przekonać.
Zacząłem przeglądać zdjęcia z minionych lat i trafiłem na kilkanaście z wycieczki mającej na celu zobaczenie "Sputnika" jadącego gdzieś z jakiejś okazji, dziś na wspomnienie tejże śmiejemy się, wtedy raczej było słychać słowa powszechnie uważane za wulgarne i obraźliwe.
Tekst ograniczę do minimum, opisy miejsc też będą lakoniczne lub nie będzie ich wcale, dlatego że, większość trasy tam i nazad, przespałem, a nazw nie pamiętam, tak mam, całe szczęście udział brał też Piotrek a on pamięć ma dobrą zresztą był wtedy kierownikiem ekspedycji.
Ja ze swej strony żałuję że nie uważałem bardziej, w tym czasie zaprzedałem duszę modelarstwu i klubowi, co nie wyszło mi na zdrowie, mimo iż brałem udział w takich wycieczkach, mało się przykładałem do obecności w nich, szkoda ale czasu nie cofniesz.
Zapraszam na odpryski z przeszłości.
Ruszamy rano 30.05.2010 roku samochodem Kudłatego (Radka , choć na chrzcie dali mu Rajmund), jest Piotrek i jestem ja.
Pierwszy zarejestrowany przeze mnie obraz to most, ale nie wiem gdzie.
I czarna "Syrenka" która służyła z pewnością do porywania dzieci aby ich krew dodawać do macy.
Taka krążyła niegdyś legenda ale w roli głównej była czarna Wołga.
Widoki i jakiś budynek stacyjny cyknięty podczas jazdy.
I ten sam jakoś z innego miejsca.
Teleportacja i jesteśmy w Lubachowie na tamie.
Okolice Jugowic lub w pobliżu.
Chwilami pogoda była mało łaskawa.
Chyba Wałbrzych.
Tu śmieszna część tego dnia, zatrzymaliśmy się na chwilę, Piotrek wysiadł nie pamiętam po co, może zasięgnąć języka, pojechaliśmy, po kilku minutach zorientował się że nie ma telefonu, wracamy, jest lezy spokojnie w kałuży, skutecznie reanimowany przez
Piotrka ożył, no ale to nie był smarkfon.
Docieramy do miejsca gdzie mieliśmy czekać na okolicznościowy pociąg, miejsce wybrane przez naszego logistyka.
Zamiast Sputnika przyjechał "Kibel"
Jeszcze jeden motyw kolejowy ale nie ten wyczekany.
ET41- ?
Wiadukt i landszaft tez z wiaduktem.
Przepraszam za luki w pamięci, nie koncentrowałem się szczególnie na otoczeniu.
CD nastąpi.
Może wytrzymacie.
Wracamy do samochodu, trochę zmoczeni trochę zmoknięci, całe szczeście Kudłaty ma w bagażniku gorzkie lekarstwo na żołądek, od razy nam lepiej, jemu nie bo prowadzi.
Na pokazanym wiadukcie wuemka z wózkiem.
Na jakiejś stacji następna.
Dojeżdżamy do Wałbrzycha, parkujemy obok jakiejś kładki, Piotrek idzie na stację dowiedzieć się o czas przyjazdu tajemniczego pociągu.
A my obserwujemy załamanie pogody, gwałtowna ulewa odcina nas od stacji.
Po kilku minutach deszcz przestaje lać, tylko mży, idziemy do Piotrka stojącego na peronie, za nim przejeżdża pociąg osobowy prowadzony lokomotywą ET22-641.
Są i Sputniki tyle że martwe.
I kilka fotek ze stacji, robione z jednego miejsca więc niezbyt interesujące.
Nic tu po nas, po chwili w Nowej Rudzie już byli.
Idziemy przez jakiś park, z góry widzimy panoramę miasta, wypłowiały mural, za czasów mojej młodości w każdym mieście było takich mnóstwo, teraz znikają.
Po drodze zahaczamy o kopalnię kruszywa, ale gdzie?
Powoli zbieramy się do domu, widoczek sielski i ostatnia stacja Kłodzko.
Za karę pod ścianą stoją 311D-04 i T448p -099
Zielone szutrówki.
Widok na stację od strony budynku.
Dochodzi 19.45 już czas, nie było jeszcze wtedy S8, oczywiście zasypiam, nauczyłem się tego na wczasach nad morzem z LWP, późno w nocy jesteśmy w Łodzi.
Zapomniałem doać, to była niedziela, a wspomniany pociąg jechał w sobotę, trochę się z nim rozminęliśmy, tak bywa, ale wycieczka udana.
Nie żebym się czepiał, ale jak narzeczona mawia a z wykształcenia to przecież hydrotechnik, "tamę buduje bóbr, a człowiek buduje zapory". Poza tym ta zapora to w Zagórzu Śląskim nie w Lubachowie jest. Swoją drogą to nie mogę się doczekać kiedy będę mógł tam podskoczyć pociągiem.
Śniadanko zjedzone, można trochę ponudzić, tak sobie pomyślałem dziś rano gdy się ocknąłem, tradycyjnie około czwartej, chyba zaczynam się starzeć bo mam ostatnio kłopoty ze snem, że pewnie to forum pewnego dnia na skutek niesprzyjających okoliczności zniknie, i zniknie wraz z nim moja pisanina, jak zniknęły wszystkie materiały ze strony ŁKMK, mógłbym to wszystko sobie zapisać, ale zastanawiam się po co, wszystko podlega zmianom, uczestnicy starsi wiekiem powoli zaczną się wykruszać, młodzie będzie miała inne zainteresowania, nawet jeśli nie padnie zmieni swój charakter, jak w ostatnich latach już zmieniło, z modelarskiego na kolekcjonerskie, czasu się nie zatrzyma, choć promień światła podobno można.
Książki nie napiszę bo to miałki materiał i pewnie nie wart upamiętnienia, zdjęcia znikną z elektronicznych nośników, nosiłem się z zamiarem stworzenia bloga, ale się mi nie chce za bardzo, a nawet nie bardzo potrafię, może trzeba żyć chwilą obecną, więc dalszy ciąg, bo czasu zostało niewiele do końca kwietnia, kiedy to opowiem Wam o mojej najważniejszej podróży.
Dalszy ciąg odprysków przeszłości (nawet mi się podoba to określenie) dziś bardziej ogarnięta relacja, znaczy mniej luk pamięciowych będzie, z mniejszą warstwą tekstową za to będzie więcej zdjęć, bo co tu gadać jak wszystko widać, choć pogadać sobie, ludzka rzecz.
28.04.2007 godzina 5.58 jesteśmy gdzieś w drodze na Paradę Parowozów z Wolsztynie tym razem jedziemy z Kolegą Meggido , czyli Jackiem Wysockim , no ja to oczywiste, towarzyszą nam Kuba Rakus i jego dziewczyna Karolina, kilka słów o Kubusiu, dawno temu do klubu przyprowadziła go jego mama, i tak Kuba został członkiem klubu, można powiedzieć że wychowywaliśmy go na spółkę z rodzicami, upływu czasu nie zauważa się dopóki nie spojrzy na nas ktoś z zewnątrz, Kuba ze smarkacza niepostrzeżenie zmienił się w młodzieńca, no wiecie prawie już dorosły, buzi buzi, piweczko, ale miał dobrze w głowie poukładane więc nie zszedł na złą stronę mocy jak większość klubowiczów, aż pewnego dnia Kuba odszedł z klubu, wspominam go cały czas, zwłaszcza że zaraził mnie muzyką inną niż słuchałem, dzięki niemu poznałem Jelenę Todorową i inne gatunki muzyki nie koniecznie imperialistyczne, do dziś nie mamy z nim kontaktu, szkoda naprawdę szkoda, ilu wartościowych ludzi nie potrafiliśmy zatrzymać w klubie.
Wschód słońca.
I opary na polach.
Pierwszy postój Leszno, przedsmak tego co nas czeka.
Amerykanie w Lesznie w 2007 roku, nie to Kubuś, za nim Jacek i Karolina
Prawda że śliczny.
ST43-214
Na uboczu.
Kilka fotek nie parowozowych.
411S-150
EU07-085
WM10-?
Skoda 182 100-8
Jeszcze tylko SM03-69 oraz wagon gospodarczy.
Zaczyna się robić ciepło, jedziemy Jacka "Polonezem" niezawodne auto, zostawiamy Leszno i jedziemy do Wolsztyna.
Mam wiadomość że będzie tez na paradzie Zvolack z synem, znajdujemy ich opodal przejazdu za stacją w stronę wiaduktu w kierunku Adamowa, Ci co bywali w tamtych latach na paradach wiedza gdzie to było, parowozy tam dojeżdżały chwilę stały i znów się paradowały w stronę stacji.
Ludziów jak mrówków, dlatego opuszczamy teren stacji.
A na koniec trafiło nam się, trzy miski, ho ho, i galant je wiozący, choć ta w środku jakaś nadęta trochę z fryzurą na jeżozwierza, może jej w błękitne oczęta świeciło słoneczko.
Na miejscu jest Maciek z synem, oraz nasz ulubieniec Pjoter, nie pamiętam czy przyjechał z Maćkiem czy sam, ale jest, super, jeszcze bardziej super że Maciek ma w "Ogórku" lodówkę a niej jeszcze oryginalnego Heinekena 0,6 tak sobie przez chwilę odpoczywaliśmy.
Chciało mi się tak pić że pierwsze odtrąbiłem jak hejnał, aby ugasić żar w trzewiach, drugie już dla smaku było.
To byłą moja pierwsza zapuszczona broda.
Jak brakuje tamtych czasów, wydaje się że tylko trzynaście lat, a jednak przepaść, jak beztroscy byliśmy tego dnia wszyscy.
Ale ale nie po to tu przybyliśmy, zupełnie nie po to.
Są.
W oddali ale przybywają do nas jak posłańcy.
Co tu mówić, co tu pisać, szał czarnych ciał.
Brodząc w oceanie traw.