To miała byc nawet nie wycieczka, raptem krótka eksploracja działki ogrodzonej szynami które znalazł Piotrek a ja pokazałem, szynami a w zasadzie cechą na jednej która wzbudziła tyle emocji u nas i u Kolegi Stanisława, o wynikach opowiem w stosownym dziale, a tu króciutka monotonna i nudna relacja z niespełna dwugodzinnej eskapady ulicami i bezdrożami naszego miasta.
Wyszedłem z pracy wcześniej, chyba osiągnąłem punkt krytyczny, bo z trudem spędzam tam osiem godzin, spadł w ostatnich latach poziom ludzi przyjmowanych do firmy, kiedyś minimum było średnie techniczne wykształcenie, dziś jest to korespondencyjna szkoła podstawowa, w dodatku nie skończona, to i inne czynniki powodują że w tym ułomnym środowisku czują się dobrze tylko jego przedstawiciele, pozostali się męczą.
Wsiadam na Niciarnianej do pociągu ŁKA, po trzech minutach wysiadam na Widzewie, pojawia sią Piotrek, wsiadamy w następna Łkę i po chwili jesteśmy w Andrzejowie który to z samodzielnej miejscowości awansował na część mojego wesołego miasteczka.
Zanim odjedziemy cykam fotkę pojazdu sieciowego energetyki.
Schodzimy w miejscu niedozwolonym z peronu, przecinamy plac firmy handlującej kruszywami, zatrzymujemy się na chwilę przy szynach i jesteśmy na miejscu.
na posesji krząta się właściciel jak się okazało, po chwili rozmowy wpuszcza nas do ogródka, cały teren, a także teren sąsiednich posesji ogrodzony jest wąskotorowymi szynami, tu po wycince krzaków i porządkach związanych z budową nowego domu szyny stoją jak na paradzie.
Część płotu, Piotrek w poszukiwaniu cech i strażnik furtki.
Tak "ukryte" są szyny u innych właścicieli.
Idziemy na koniec ślepej uliczki a tam coś dla Piotrka i innych miłośników ciężarówek.
A także narożnik ogrodzenia wykonany z szyn.
Te kilka obrazków i słów to ponad godzina w jednym miejscu, nasz miły przewodnik będzie budował nowy płot i obiecał nam szyny z cechami, no bajka, są normalni ludzie tylko się ukrywają w tym obłąkanym świecie.
Warto było iść, jasne że warto, a to nie koniec.
Idziemy w stronę Olechowa , przecinamy ulice Rokicińską, hm po dwóch latach remontu, bo od tego czasu jest zamknięta droga dojazdowa do miasta powstał chodnik i miejsce na ścieżkę rowerową, cóż iście szatańskie tempo.
Jakiś warsztat a słupki bramy z szyn, na każdej cecha, coż że ta sama, ale jest, właściciel był zdziwiony że ma coś takiego w bramie, kolejny człowiek który po wysłuchaniu naszej legendy, a przedstawiamy się jako pasjonaci historii kolei (może nie do końca jest to nieprawda) otwiera nieomal serce, powoli wraca mi wiara w ludzi.
Opodal jest przejazd, rewolucja "nowe" szyny zastąpione nowszymi, jedyna stara w kąciku pochylona czeka na swój los, bez cechy niestety.
Idziemy jakąś ulicą, ja ich nie ogarniam, Piotrek jest prawie w domu, pusty plac ogrodzony od strony lasu ogrodzeniem z podkładów, to w zasadzie nic dziwnego.
Trójskrzyżowanie ulic Gajcego, Przylesie i Zakładowej
Znajdujemy tam na tym trókąciku ostatnie zdaje się ślady po gęstej sieci olechowskich bocznic, na zdjęciu satelitarnym widać ślady po torach, do magazynów, do odlewni w lesie i wielu innych, pamiętam w roku 1979, gdy kupiliśmy działkę rekreacyjną właśnie na Olechowie, chodziliśmy tam z ojcem oglądać ruiny odlewni i warsztatów szkoły przyzakładowej.
Jaka szkoda że wtedy się nie interesowałem koleją tylko kaktusami, ech, jako ciekawostka na tej samej "kolejarskiej" działce niedaleko naszej miał swoją dziadek obecnej żony Piotrka, zresztą serdeczny kolega mojego ojca, przypadek to.
Ślad.
Coraz wyraźniejszy, ta po prawej leży na swoim miejscu, ta po lewej jest wyrwana.
Piotrek w poszukiwaniu cech, oczywiście że były, takie same ale stareńkie i nasze prawie.
I ostatni fragment torowiska w lesie.
Idziemy dalej.