Dziś opowieść z cyklu "nudziarstwo i w dodatku nie na temat" bo czy można żyć tylko koleją, oczywiście że nie, a ponieważ nie chcę już zakładać jakichkolwiek nowych wątków na forum, pozwolę sobie tu umieścić moją krótką relację z pewnego miejsca.
Zresztą myślę że już czas aby ten wątek przeszedł małą transformację, nie wiem jeszcze w jakim stopniu ale już wiem że to nieuniknione.
Gdy pewnego razu zdasz sobie sprawę z natłoku informacji i zjawisk nieistotnych dla Ciebie, uciekasz przed tym w świat rozmyślań, nad marnością tego fałszywego świata, nad swoim wykluczeniem, bez śladu łez bo na własne życzenie, nad relacjami między ludźmi, jesteś przygnębiony wynikiem rozmyślań, i znajdujesz takie miejsce wręcz magiczne choć zwykłe do bólu, i to co tam znajdujesz burzy wszystkie mury które sobie sam budujesz, pękają okowy tak chętnie zakładane własnoręcznie, chwila w deszczu i jesteś innym człowiekiem.
Mam nadzieję iż te kilka zdjęć i słów, zachęci Was do refleksji, może do pracy nad wątłym charakterem, może do czegoś innego.
Jest to także spełnienie moich marzeń, jednego z wielu, od czasu gdy znalazłem film o tym miejscu, chciałem tam pojechać, co nie jest takie łatwe, i pojechałem.
Dzisiejszy odcinek nazwę po prostu "Pan Stach" pewnie wielu z Was domyśla się o czym to pisanie będzie, a może i nie.
Dla Ciekawych jak zwykle garść informacji których ja Wam nie przekażę z powodu nie posiadania wiedzy na ten temat.
https://podroze.onet.pl/polska/malo...znamirowicach-nad-jeziorem-roznowskim/hp511ye
http://www.pogorza.pl/najwiekszy-most-kamienny.htm
Znamirowice.
Drogę wskazuje GPS ale do pewnego momentu, potem oznajmia że "dotarłeś do celu" a celu ani widu ani słychu, jak zwykle miejscowych nie ma, zauważyliście że wsie i miasteczka gdy się przez nie przejeżdża wyglądają jak dotkniete zarazą, nikogo w zasięgu wzroku, a mozoe wiedzą że będziemy jechać i chowają się.
Jest jeden, ale ma trudności z grawitacją a tym bardziej ze składnią, idziemy z buta, gdyby ktoś z Was się tam wybrał to po zjechaniu z głównej "drogi" co nakazuje drogowskaz, docieracie do trój skrzyżowania , lewa droga schodzi w dół i kończy się na bramie, dwie są zakazane jak opiewa napis na znakach, oczywiście lekceważycie to i lewą idziecie w dół, mijacie rezydencje i po niewielkim zakręcie wchodzicie na most, wita Was tablica upamiętniająca budowniczego tego.
Próbujemy zrobić zdjęcie z jednej strony, nie bardzo można podejść na krawędź urwiska, cały czas pada deszcz, bardziej uciążliwy niż intensywny, coś jednak widać.
Pozostaje nam znaleźć drogę po drugiej stronie którą widać z góry.
Jest, w porze suchej piękna ścieżka dziś gliniasta rozmokła ścieżynka pokryta gęstym dywanem liści, idealna zjeżdżalnia, podążając za moim szczęściem cały czas próbuję sobie wyobrazić mój zjazd i miejsce gdzie się zatrzymam, po przedarciu się przez karzaki idzie już lepiej, mijamy tajemnicze kręgi z pokrywami, może wejście do wnętrza ziemi.
Spotykamy pstre zwierzątko, ale pomni przestróg, nie dotykamy.
Już jesteśmy na dole, mnie już by to wystarczyło, ale Żabcia poszła w stronę przepustu, po czym weszła do środka, nie mogłem jej zostawić samej, tez poszedłem.
Tak most wygląda z dołu, nie udało mi się uniknąć kropel wody na obiektywie.
Całe szczęście po drugiej stronie już się iść nie dało, za duży poziom wody, musieliśmy wrócić.
Wracamy ubłoceni, zmoknięci ale szczęśliwi, taka para nie do końca normalnych ludzi.
Po drodze spotykamy autochtonkę, trochę rozmawiamy o budowniczym mostu, jadą do głównej trasy podwozimy starszego Pana który dowiedziawszy się skąd wracamy opowiada nam o Panu Stachu, z obu relacji jawi się zgoła inny obraz niż z peanów dostępnych w necie, człowiek o trudnym charakterze, samotnik, dzikus, skłócony z dziećmi, z sąsiadami, dziwak, hm, myślę że większość z nas mogła by dostać taką etykietkę z jakąś przywarą, bo kto bez winy itd. słuchamy, ale nie wyrabiamy sobie zdania o tym człowieku, nie znaliśmy go, nigdy go nie widzieliśmy.
Co jest faktem, pięćdziesięcioletni mężczyzna, rolnik czyli już trochę sterany życiem człowiek, w ciągu trzech lat buduje most, jak znam realia naszego ukochanego kraju dziś taka budowa trwała by z rok, przy użyciu ciężkiego sprzętu budowlanego i zaangażowaniu wielu ludzi, buduje go nie mając wiedzy na temat budowy mostów i wiaduktów, dziś jego twór ma już czterdzieści osiem lat, i trwa, co można zrobić mając tylko samozaparcie, upór i silną wolę, ileż wysiłku, dzień po dniu, niesamowite, jedziemy w milczeniu próbując to ogarnąć, co powodowało naprawdę tym człowiekiem, ale z drugiej strony czy to dziś jest ważne, czy wszystko musi być wytłumaczone, Pan Stach zbudował sobie pomnik za życia, zasłużył moim zdaniem bardziej niż wielu tych którym stawia się monumenty po śmierci.
Czy nie powinien być takim każdy z nas, konsekwentnym, upartym, wytrwałym, z precyzyjnie nakreśloną wizją celu, nie szukający za wszelką cenę usprawiedliwienia dla swojego lenistwa, niemocy twórczej, marnowania życia.
Szukajcie takich inspiracji.