No i jest.
Budynek, jego historia funkcje jakie pełni nie obchodzą mnie, ino płot.
Nie kwestionowaną królowa jest Huta Król, wśród tych które odnalazłem jest najwięcej szyn z ta cechą.
Zdarzają się też obce jak choćby Rombach 1945
I tak brnę w tych krzakach, od słupka do słupka, i sprawdzam, na drugiej stronie.
I trawka mniej więcej mojej wysokości.
HB & HV 1914 rok.
I jeszcze raz Rombach.
Nogi mam pocięte przez zarośla, poparzone przez pokrzywy jak ja teraz założę rajstopy lub pończochy, masakra.
Do kilku słupków nie dałem rady się dostać, gęste krzewy i drzewa skutecznie jej obroniły przed ciekawskim człowiekiem.
Wszystko obejrzane mam szanse się wyrobić, nie zwalniam, sprawdzając czas, leje się ze mnie po porannym chłodzie południowy upał.
Informacja dla mechaników że na przejeździe mogą się pojawić różne samochody.
Zdążyłem , mam nawet osiem minut , suszę koszulkę na słońcu, prowizorycznie przywracam się do społeczeństwa łażę wpół goły po peronie, ale już jest on Ci co mnie poniesie do rodzinnych stron.
Po drodze nic ciekawego, Ozorków, smutno mi i żal tej stacji, w Łęczycy ładnie odnowiony budynek, tu raczej nic dobrego go nie czeka, brudny napis na budynku.
W Łęczycy widzę jakieś tory po stronie stacji które znikają w krzakach, trzeba będzie sprawdzić, na googlach nic nie mogę znaleźć, na żabieńcu stoją lokomotywy, nie pokazuję ich zdjęć z powodu złej jakości nie będę urażał poczucia estetyki znafców z forum, zresztą chyba je pokazywał Kolega Speedway i to śliczniutkie, stały trzy, jedna 186 944 przewoźnika LTE, turbostonka SM42-1215 6Dg i po drugiej stronie coś srebrnego, ale nie wiem co.
W tamta stronę jechałem godzinę i cztery minuty, z powrotem ponad półtorej, może jest pod górkę.
Starsza Pani w pociągu spytała czemu mam nogi zakrwawione i całe w bąblach, opowiedziałem jej co i jak, zadumała się i rzekła " no ale po co" hm, właśnie po co, wbrew porom niegłupie pytanie, czy spełniłem swoje marzenie, czy tylko zaspokoiłem ciekawość, zrewanżowałem się jej moją teorią o tym że tak naprawdę nie istniejemy i jesteśmy tylko wytworem specjalnego programu komputerowego i to absolutnie wadliwego, w jej oczach dostrzegłem oburzenie i niesmak.
Wysiadam na Chojnach, żadnych ładnych lasek, same grubaski takie przaśne bezguścia, kiedyś było inaczej, biję mój rekord dochodzę do domu w czasie jedenastu minut, radość Balbinki jest największa nagrodą, idziemy na spacer, potem paróweczka i marchewka, miodzio.
Idąc tam w Gawronach poczułem zapach spokoju, specyficzną mieszankę aromatów poza miejskich, ziemia, woda, zgnilizna, kwiaty, trawa, rozgrzany asfalt, ach jak dobrze tak iść i iść w spokoju, w bezgłośnej gęstej od widoków atmosferze. Polecam.
Dziękuję za uwagę.
Do następnego.