Dzisiejsza "wyprawa" w zasadzie zakończyła się klęską, no w każdym bądź razie nie spektakularnym sukcesem, ale kilka godzin na świeżym powietrzu po tylko czterech dniach pracy w atmosferze dalekiej od idylli jednak jest cenne.
Dziś padło na Zgierz i jego bocznice, wiem powielam relację dwóch Piotrków i Sylwii, ale wtedy nie dostąpiłem zaszczytu uczestnictwa, więc się sam wybrałem, poza tym zdecydowanie nie byłem gotów dziś na towarzystwo.
Ruszam z Chojen, ale zanim to coś tam jedzie.
I z drugiej strony.
Wsiadam do pociągu ŁKA, bilecik sprzedaje mi niezwykle urodziwa konduktorka, wiem że to seksistowskie podejście no ale natury nie oszukasz, siadam sobie tak aby ją obserwować w trakcie czynności służbowych.
Mijamy Kaliską , nie wiem czy ją burzą czy budują.
Mapka stacji na początku padło na te poniżej stacji oznaczone literką C, jestem na miejscu niecałe dwadzieścia minut, tak to można podróżować.
Idę prawie na drugim końcu stacji dostrzegam resztki torów w drodze.
Odczuwam pewne podniecenie, dawno nie chodziłem sam po torach.
I czar prysł, ktoś sobie postawił na torach ogrodzenie, stanowczo powinno to być zabronione.
Dwie fotki ponad płotem.
Próbowałem obejść teren i dostać się do nich od drugiej strony nic z tego wszędzie pogrodzone jakby to strefa 51 była, wracam przez krzaki.
Idę na przejazd, na bocznicy do dawnego skupu złomu Panowie z PKP coś majstrują, na to przyjdzie jeszcze czas idę do Boruty, a nie wiem jak to daleko, muszę dojść, wrócić i pojechać do domciu.
Za chwilę dowiem się że teraz tu będzie "terminal" kontenerowy czy coś.
Koziołek oporowy ostatnim razem jak mu robiłem zdjęcie to dochodziły do niego tory, tera jest puste pole ze śladami tłucznia.
Jeden Pana chodzi po torach w pomarańczowej kamizelce a drugi pruje się z nastawni, i teraz konkurs, jest zakaz czy go nie ma, rozmawiamy dłuższą chwilę i udaje mi się przekonać Pana że nie jestem sowieckim szpiegiem, od niego wiem co tam będzie i że bocznica jest kompletna ale nieużywana, żegnam się i idę z początku po poboczu, dopóki nie zniknę z pola widzenia.
W lewo na Óć, w prawo do diobła Boruty, z dwóch robi się jedne tor.
Już mnie nie widza idę po torach.
Kierunek z którego nadciągnąłem.
I w którym podążam.