Podczas próby zrobienia zdjęcia rolbocka padł mi aparat, tak mi się wydawało, nie reagował przycisk wyzwalający migawkę, Artur sprawdza w necie, odpinam obiektyw czyszczę styki ni chu chu, i widzę komunikat na wyświetlaczu "twoja karta pamięci jest pełna" no wymieniam na nową i wszystko działa uff, pierwszy znak że sielanka nie trwa długo.
A co to za łoś mi robi fotkę.
Koziołek na normalnym nieużywanym torze zarośnięty i niestety bez cech.
A obok drugi, wiem nie wolno wchodzić na tory, jeszcze dziś nie tylko ja się o tym przekonam, ale ten trochę nieużywany jest, więc idę.
I jest cecha.
Około dziewiątej, pociąg mamy o jedenastej, snujemy się, ruch na normalnych torach dość intensywny.
EP07-442
Szutrówki na transporterach, a rolbocka nie cyknąłem.
SA103-008 ten się kręcił dość często.
O rozpalili biegiem, no może trochę szybciej.
Po drodze spotykamy wagon przerobiony na gołębnik, nie mogłem dość od jego strony musicie wierzyć na słowo, że taki jest.
My przy "Zosi" chłopaki jak malowane co nie.
Wracamy, w bagażniku łakocie i witaminy.
I tu kolejna przestroga, coby czujnym być, przychodzi Pani i prosi coby auto przestawić bo będzie wyjeżdżać za jakiś czas, Artur idzie na miejsce a ja zamykam z hukiem bagażnik, razem k...a z kluczykami,
moja wina, ale gdyby miał kluczyki w kieszeni, no nie będziemy się licytować ja pier.......m klapą i już, dylemat do odjazdu pół godziny umiejętności i sprzętu brak, idziemy do chłopaków po pomoc, kolejny dowód na życzliwość i ludzkie podejście, szukają dzwonią i ściągają nam fachowca, Panowie gdyby ktoś coś złego na Was powiedział to osobiście wyrwę mu krtań, jesteście niesamowici. Gdy byliśmy tam rano podjechał chłopaczek na rowerze, przywitał się postawił welocyped i przebrał w kamizelkę, to on nam zrobił zdjęcie, ma 14 lat jest wolontariuszem i idzie o wakacjach do "kolejówki" w Bydgoszczy, normalny bystry sympatyczny chłopak, nie jakaś cipa w rurkach.
Artur każe mi jechać, bo on już jechał w tym roku, no może bym tak zrobił ale "desant" swoich nie zostawia, a jak zerknąłem na dzikie tłumy i dziesiątki małych dzieci to po prostu spanikowałem, nie brałem prochów na wszelki wypadek, nie dam rady, nie każdy musi być miłosnikeim grubych bab i ich Brajanków i Dżesik.
Pojedziemy następnym, będzie opóźnienie w powrocie i żadnych atrakcji po drodze, no trudno.
Manewry.
I se pojechał bez nas.
Idziemy do Stokrotki półtora litra wódki po dziesięć piw i wracamy po to by powitać młodego chłopaka który otworzył samochód w ciągu pięciu minut, nawet nie powiem ile wziął za to "włamanie" legalne zresztą.
Ech trzeba wolniej działać i szybciej myśleć.