Rozrywkę mam ostatnio nieco monotonną, sprzyjajacą refleksji i zadumie. Ot, taka praca u podstaw. Przypomina mi się malowanie szyn... Codzienne z benedyktyńską cierpliwością dłubię kolejne rzędy płytek, a w zasadzie fugi między nimi. 
	
		
	
	
		
		
	
	
	
Zamieszczam kilka fotek z tej pełnej zwrotów akcji pracy, bo zbliżam się powoli do półmetka... 
	
		
	
	
		
		
	
	
	
... gdzie - niegdzie wydłubię studzienkę...
	
		
	
	
		
		
	
	
	
... lub otwór na schody do tunelu...
	
		
	
	
		
		
	
	
	
Na razie idzie bez baboli, czego się obawiałem.
Do dłubanie używam ołówek automatyczny 0,5  który ma mniejsze tendencje do "uciekania" z założonej linii, a odciska ładne fugi.