W 1928 roku rozpoczęto w Niemczech produkcję standardowych lokomotyw serii BR 86. Parowozy te, podobnie jak BR 64 (http://forum.modelarstwo.info/threads/kolekcja-taka-sobie-czyli-na-3.50167/post-872108) i BR 24 (http://forum.modelarstwo.info/threads/kolekcja-taka-sobie-czyli-na-3.50167/post-871962), zostały opracowane już na pierwszym etapie standaryzacji kolei niemieckich i należały do grupy lokomotyw przeznaczonych do pracy na liniach bocznych o dopuszczalnym nacisku osi 15 ton. Przeznaczone były do obsługi pociągów towarowych na trasach równinnych, oraz osobowych na odcinkach górzystych. Ze względu na często spotykany brak obrotnic miały symetryczny układ jezdny pozwalający na prowadzenie pociągów tak przodem, jak i tyłem. Ponieważ dopuszczalna prędkość wyniosła 70 km/godz uznano, że wystarczające do prowadzenia w łukach będą półwózki Bissel. Ponieważ rozwiązanie to nie było satysfakcjonujące, większość BR 86 otrzymała wózki Kraus-Helmholtz.
Konstrukcyjnie były to typowe dla Niemiec lokomotywy, w których dwa silniki zewnętrzne były zasilane parą przegrzaną za pośrednictwem stawideł Heusinger. W parowozach zastosowano też podgrzewacze wody zasilającej systemu Knorr (widoczne w dymnicy).
W czasie drugiej wojny kontynuowano produkcję, lecz w wersjach uproszczonych (ÜK), czyli podobnie jak miało to miejsce w przypadku parowozów BR 50 czy BR 44. Niektóre BR 86 zostały w czasie okupacji wyprodukowane przez zakłady Cegielski w Poznaniu.
Wycofanie z eksploatacji nastąpiło w Niemczech zachodnich na początku lat 70-tych, w NRD w roku 1976. Po wojnie 44 parowozy znalazły się w Polsce, gdzie PKP nadało im symbol TKt 3.
Kilka lokomotyw tej serii przetrwało do dziś, w tym jedna TKt 3 w skansenie w Chabówce.
Ważący 240 gram model był produkowany przez firmę Gützold w latach 1977-91 i sprzedawany pod marką Piko. Parowóz reprezentuje koleje NRD z początku lat 70-tych. Jakość i dokładność wykonania są ... takie sobie. Czyli lepiej niż (wcześniejsze) BR 64, ale też wyraźnie gorzej od wielu modeli wielkoseryjnych innych firm z tego okresu. Plastikowe wiązary wyglądają sztucznie. Natomiast bardzo przyzwoicie wykonano oznakowanie lokomotywy.
Sporych rozmiarów, klasyczny silnik Gützold umieszczony jest w kabinie załogi i przekazuje napęd ślimakiem oraz kołami zębatym na osie wiązane 2-4 (oś 1 napędzana wiązarami). Koła ostatniej osi wiązanej są wyposażone w gumki trakcyjne. Jakość pracy napędu jest ... taka sobie, czyli wyraźnie słyszalna (choć po serwisie nie nadmiernie głośna), bez jakichkolwiek ambicji co do płynności pracy. Wolna jazda nie jest praktyczne możliwa, gdyż odbiór prądu (tylko z 3 osi wiązanych) jest kiepski i lokomotywa może nieoczekiwanie po prostu się zatrzymać.
Wysokie obrzeża kół sprawiają, że jazda jest bardzo pewna, także na złej jakości torach.
Oświetlenia brak. Na plus należy zaliczyć niezawodność oraz łatwość serwisowania - całą karoserię można zdjąć po odkręceniu jednej tylko śrubki (ostanie zdjęcie wykonane w - przyznaję, nieautoryzowanym - serwisie).
Konstrukcyjnie były to typowe dla Niemiec lokomotywy, w których dwa silniki zewnętrzne były zasilane parą przegrzaną za pośrednictwem stawideł Heusinger. W parowozach zastosowano też podgrzewacze wody zasilającej systemu Knorr (widoczne w dymnicy).
W czasie drugiej wojny kontynuowano produkcję, lecz w wersjach uproszczonych (ÜK), czyli podobnie jak miało to miejsce w przypadku parowozów BR 50 czy BR 44. Niektóre BR 86 zostały w czasie okupacji wyprodukowane przez zakłady Cegielski w Poznaniu.
Wycofanie z eksploatacji nastąpiło w Niemczech zachodnich na początku lat 70-tych, w NRD w roku 1976. Po wojnie 44 parowozy znalazły się w Polsce, gdzie PKP nadało im symbol TKt 3.
Kilka lokomotyw tej serii przetrwało do dziś, w tym jedna TKt 3 w skansenie w Chabówce.
Ważący 240 gram model był produkowany przez firmę Gützold w latach 1977-91 i sprzedawany pod marką Piko. Parowóz reprezentuje koleje NRD z początku lat 70-tych. Jakość i dokładność wykonania są ... takie sobie. Czyli lepiej niż (wcześniejsze) BR 64, ale też wyraźnie gorzej od wielu modeli wielkoseryjnych innych firm z tego okresu. Plastikowe wiązary wyglądają sztucznie. Natomiast bardzo przyzwoicie wykonano oznakowanie lokomotywy.
Sporych rozmiarów, klasyczny silnik Gützold umieszczony jest w kabinie załogi i przekazuje napęd ślimakiem oraz kołami zębatym na osie wiązane 2-4 (oś 1 napędzana wiązarami). Koła ostatniej osi wiązanej są wyposażone w gumki trakcyjne. Jakość pracy napędu jest ... taka sobie, czyli wyraźnie słyszalna (choć po serwisie nie nadmiernie głośna), bez jakichkolwiek ambicji co do płynności pracy. Wolna jazda nie jest praktyczne możliwa, gdyż odbiór prądu (tylko z 3 osi wiązanych) jest kiepski i lokomotywa może nieoczekiwanie po prostu się zatrzymać.
Wysokie obrzeża kół sprawiają, że jazda jest bardzo pewna, także na złej jakości torach.
Oświetlenia brak. Na plus należy zaliczyć niezawodność oraz łatwość serwisowania - całą karoserię można zdjąć po odkręceniu jednej tylko śrubki (ostanie zdjęcie wykonane w - przyznaję, nieautoryzowanym - serwisie).
Załączniki
-
823,8 KB Wyświetleń: 36
-
215,6 KB Wyświetleń: 55
-
354,5 KB Wyświetleń: 53
-
370 KB Wyświetleń: 53
-
445,4 KB Wyświetleń: 43
-
440 KB Wyświetleń: 47
-
434,3 KB Wyświetleń: 46
-
534,5 KB Wyświetleń: 47
-
541,3 KB Wyświetleń: 46
-
229,4 KB Wyświetleń: 53
-
170 KB Wyświetleń: 50
- 8
- 1
- Pokaż wszystkie