Jak już kiedyś pisałem, Piotrek Salecki i Krzysio Rut stworzyli kiedyś układ torowy i rozkład jazdy, w którym Stara Parowozownia Ostrów Wlkp była zapleczem dla stacji Kartuzy. Miałem zaszczyt być tam wtedy dyspozytorem w parowozowni. To już nie była zabawa, to było uniesienie, amok ambrozja! Nie zgadzam się z Krzysztofem, że źle zaprojektował swoją starą parowozownię. Wszystko grało idealnie.
Gwoli uzupełnienia to Krzysiek napisał rozkład jazdy a ja wymyśliłem koncepcję i zrobiłem plan makiety.
Cały pomysł zresztą to nie jest jakieś odkrywanie Ameryki, tylko wdrożenie na makiecie obiegu składów występującego na prawdziwej kolei.
Z założenia nowością na makiecie modułowej było to, że połowa pociągów kończyła bieg na stacji końcowej, w tym przypadku na Kartuzach, które nie były jednak krańcem makiety. Do Kartuz podłączony był z jednej strony szlak dwutorowy prowadzący na całą makietę i szlak do lokomotywowni (w tej roli Parowozownia Ostrów Wlkp.) natomiast z drugiej strony Kartuz odcinek szlaku prowadził do stacji postojowej Gdańsk Południowy.
Połowa pociągów kończyła bieg na stacji Kartuzy, po czym lokomotywa pociągowa odłączała się od składu i zjeżdżała do Parowozowni Ostrów.
Jednocześnie skład zabierała lokomotywa manewrowa która przeciągała go na stację postojową Gdańsk Południowy.
Maszynista po przyprowadzeniu pociągu i zjechaniu swoją lokomotywą do parowozowni - jeśli zdążył, jeśli miał opóźnienie to jego lokomotywę zabierał maszynista z parowozowni, zabierał drugą swoją lokomotywę, która była już przygotowana do służby na torach Parowozowni i jechał tą lokomotywą do swojego drugiego składu, który stał już gotowy do odjazdu na Kartuzach, wcześniej oczywiście podstawiony ze stacji postojowej przy pomocy lokomotywy manewrowej.
Do tych założeń trzeba było odpowiednio się przygotować i to nie tylko pod względem odpowiedniego obsadzenia posterunków ale i przygotowania maszynistów - na przykład część z nich musiała mieć dwa składy i dwie lokomotywy.
Ruch na odcinku stacja postojowa - stacja końcowa obsługiwało dwóch maszynistów manewrowych a lokomotyw manewrowych było kilka, aby w razie potrzeby szybko uruchomić kolejną lokomotywę do przestawienia składu, bez oblotu tej która akurat przyprowadziła skład.
Manewry zresztą jak na prawdziwej kolei były dostosowywane do rzeczywistej sytuacji. Zdarzało się, że przy opóźnieniu jakiegoś składu manewrówka ściągała z Kartuz dwa skład sczepione ze sobą (chodziło o to, by na Kartuzach szybko zwalniać tory przyjazdowe) i były one rozczepiane w kolejnych manewrach na Gdańsku Płd.
Wszystkie obiegi - przejazdy lokomotyw manewrowych, zjazdy lokomotyw ze stacji końcowej do parowozowni i z powrotem, podstawianie składów ze stacji końcowej na postojową i odwrotnie odbywało się według rozkładu jazdy.
Wspomniane rozwiązanie spowodowało faktyczny a nie tylko udawany ruch lokomotyw na terenie parowozowni i Michał miał tam faktycznie bardzo dużo pracy. Takie rozwiązania wymagają jednak zaangażowania dużego zespołu do obsługi (na tych trzech posterunkach było siedem osób obsługi - czterech dyżurnych i trzech manewrowych) no i makiety która wygeneruje odpowiedni ruch.
Pzdr, Piotr