Przyznam że mam wątpliwości zamieszczając ta relacje, zdjęć jest kilka, bez nich to bajki są dla nierozgarniętych, z nimi znów miejsca braknie i stróże moralności będą mi to wytykać że to przez moje pitolenie, no i wychodzę na słabo konsekwentnego trochę, zaryzykuję.
7.35 dnia wczorajszego, wsiadam na Chojnach do pociągu Piotrek jedzie od Widzewa, po pierwszych czułościach i powitaniu oraz nawodnieniu wątłych organizmów pada pytanie " po co tam jedziemy" przyznam że trochę mnie zaskoczyło, coś tam dukam, bo tego dnia wydaje mi się że droga ważniejsza jest od celu, a może nie, więc może tylko żeby przewietrzyć spodnie na tylnej części ciała, a może to misja, albo dopust Boży, lub przekleństwo szatana, se jedziemy, szybko i to lubię, pustawo trochę ale jest miło.
W Ostrowie gdzie mamy przesiadkę miotamy się odrobinę, kilka zdjęć, tabory SKPL-u.
Ło matko stonka jedzie.
Wieża ciśnień lekko nadszarpnięta zębem czasu, choć widywałem gorsze.
I żuraw.
Zanim doczłapaliśmy na koniec peronu dwa "Gagariny" nam uciekły, ale nie na zawsze.
Koziołek obok magazynu.
I pociąg.
Wagon, już spatynowany.
I na miejscu już jesteśmy, tym pociągiem tu dotarliśmy.
Pierwsze kroki kierujemy w stronę już nieistniejącej lokomotywowni.
Gruz jak mniemamy z rozbiórki hali.
Dół po obrotnicy, prawie niewidoczny.
Wszędzie bałagan, idziemy za płot i znajdujemy się na terenie dawnych zasieków węglowych, koziołek na końcu drogi.
Pamiątka, jak długo.
7.35 dnia wczorajszego, wsiadam na Chojnach do pociągu Piotrek jedzie od Widzewa, po pierwszych czułościach i powitaniu oraz nawodnieniu wątłych organizmów pada pytanie " po co tam jedziemy" przyznam że trochę mnie zaskoczyło, coś tam dukam, bo tego dnia wydaje mi się że droga ważniejsza jest od celu, a może nie, więc może tylko żeby przewietrzyć spodnie na tylnej części ciała, a może to misja, albo dopust Boży, lub przekleństwo szatana, se jedziemy, szybko i to lubię, pustawo trochę ale jest miło.
W Ostrowie gdzie mamy przesiadkę miotamy się odrobinę, kilka zdjęć, tabory SKPL-u.
Ło matko stonka jedzie.
Wieża ciśnień lekko nadszarpnięta zębem czasu, choć widywałem gorsze.
I żuraw.
Zanim doczłapaliśmy na koniec peronu dwa "Gagariny" nam uciekły, ale nie na zawsze.
Koziołek obok magazynu.
I pociąg.
Wagon, już spatynowany.
I na miejscu już jesteśmy, tym pociągiem tu dotarliśmy.
Pierwsze kroki kierujemy w stronę już nieistniejącej lokomotywowni.
Gruz jak mniemamy z rozbiórki hali.
Dół po obrotnicy, prawie niewidoczny.
Wszędzie bałagan, idziemy za płot i znajdujemy się na terenie dawnych zasieków węglowych, koziołek na końcu drogi.
Pamiątka, jak długo.
-
9
-
6
-
1
- Pokaż wszystkie