To już druga karetka, która utknęła między rogatkami. Niestety częściowo winę ponosi także PLK, które zwłaszcza kierowców zawodowych nie informuje, że nowe przejazdy są zabezpieczone sygnalizacją przy torze i że opuszczenie przeciwwagi szlabanu od razu informuje maszynistę o niebezpieczeństwie na przejeździe, PLK także nie informuje kierowców zawodowych o tym, że szlaban wyjazdowy nie jest ryglowany i jeżeli tylko jest czas, to można go unieść (co przy okazji będzie przekazane maszyniście za pomocą sygnalizacji). Kwestia zaś dlaczego kierowca wolał ustawić się wzdłuż toru zamiast wyłamać szlaban prawdopodobnie stanie się najtragiczniejszym pytaniem jakie zadawać sobie będzie ów biedny kierowca karetki do końca życia.
Wjeżdżanie poirytowanych długimi zamknięciami kierowców na migającym już czerwonym tuż przed opadającym szlabanem często mimo braku możliwości zjazdu z torów, to codzienność np w Rembertowie. Tyle, że tam przejazdy obsługiwane są przez dróżników.