Winę za śmierć ludzi ponosi projektant przejazdu. Niedopuszczalne jest stosowanie szlabanu wyjazdowego!!
Absolutnie nie!
Gdzie takie coś jest napisane
Wina jest tylko i wyłącznie kierującego pojazdem, koniec kropka.
Można domniemywać, że "ktoś" mógł na nim wymuszać presję, poganiać, ale i tak to kierowca podejmuje decyzję czy ma jechać czy nie,
czy złamie przepisy czy nie, etc. ...
Jaką podjął decyzję, każdy widzi.
Proszę nie szukać na siłę drugiego dna i winnych do siódmego pokolenia wstecz.
Co do samego sensu stricte szlabanu, to również proszę bzdur nie wypisywać.
Przepisy KRD, sprawna sygnalizacja przejazdowa, wraz z oznakowaniem, opadające zapory, zachowanie szczególnej ostrożności,
a także zdrowy rozsądek - stosując się do wymienionych, nie miał prawa (nawet gdyby jechał na sygnałach) wjechać w takiej sytuacji na przejazd!!!!!
Ostatecznie była szansa zastosować jeszcze raz to ostatnie (zdrowy rozsądek) - rogatki skonstruowane są tak, że można je dość łatwo "wyłamać" (wyskoczą z mocowań po dojechaniu na nie), coco jumbo i do przodu - instynkt samozachowawczy.
Kierowca popełnił błąd, ale dostał drugą szansę, żeby to jeszcze naprawić - nie skorzystał, tylko zastosował karkołomną metodę "swojego kolegi po fachu"(sytuacja gdzieś w Polsce z szynobusem) i zamiast "uciekać" z przejazdu, taranując rogatkę, manewrował (tracąc cenne sekundy)
i ustawiał się równolegle do toru.
Tylko, że tamtemu uprzywilejowanemu, na szczęście jakimś cudem jak widać, się udało.
A dlaczego zdecydowanie powinny być szlabany "wyjazdowe"?
Dlatego...
...uniemożliwiają wjazd na przejazd "pod prąd".
To już druga karetka, która utknęła między rogatkami. Niestety częściowo winę ponosi także PLK, które zwłaszcza kierowców zawodowych nie informuje, że nowe przejazdy są zabezpieczone sygnalizacją przy torze i że opuszczenie przeciwwagi szlabanu od razu informuje maszynistę o niebezpieczeństwie na przejeździe, PLK także nie informuje kierowców zawodowych o tym, że szlaban wyjazdowy nie jest ryglowany i jeżeli tylko jest czas, to można go unieść (co przy okazji będzie przekazane maszyniście za pomocą sygnalizacji). Kwestia zaś dlaczego kierowca wolał ustawić się wzdłuż toru zamiast wyłamać szlaban prawdopodobnie stanie się najtragiczniejszym pytaniem jakie zadawać sobie będzie ów biedny kierowca karetki do końca życia.
Wjeżdżanie poirytowanych długimi zamknięciami kierowców na migającym już czerwonym tuż przed opadającym szlabanem często mimo braku możliwości zjazdu z torów, to codzienność np w Rembertowie. Tyle, że tam przejazdy obsługiwane są przez dróżników.
Michał, nie do końca masz rację.
Od szkolenia i egzaminowania kierowców są odpowiednie szkoły jazdy i ośrodki egzaminowania.
Dla kierowców pojazdów uprzywilejowanych dodatkowe wymagania, w tym badania psychotechniczne, powtórka przepisów, egzaminy...
Za coś się chyba dostaje ten "papierek" i do czegoś on zobowiązuje.
O wszystkim co trzeba kierowca jest informowany na kursie, a sugerowanie kierującemu że ma szansę bezkarnie ignorować przepisy,
będzie prowadzić do eskalacji patologicznych zachowań na przejazdach, gdzie ostatecznie pociąg będzie ustępował pierszeństwa wiecznie spóźnionym i zagonionym kierowcom, bo ktoś pilnie musi skoczyć do kosmetyczki ze złamanym paznokciem, albo podczas jazdy odbierał bardzo wazną rozmowe telefoniczną, czy pisał smsa, albo czytał najnowsze wieści od znajomych na portalach społecznościowych, nie patrząc co dzieje się na drodze. Świadomość takiego kierowcy, będzie się ograniczać do tego, że pomimo zakazu, może wjechać na przejazd i tak pociąg zwolni albo zatrzyma się.
Jak słusznie piszesz informację ma dostać maszynista, i tylko maszynista, a nie kierowca.
Kierowca dostał informację odpowiednim oznakowaniem przy drodze że zbliża się do przejazdu;
Kierowca dostał informację z odpowiednim wyprzedzeniem, że zbliża się pociąg - migające światła sygnalizatora;
wreszcie dostał informację w postaci zamykającego się przejazdu dla ruchu kołowego.
Więcej informacji dla kierowcy, który ignoruje podstawowe zagadnienia KRD, doprowadzi go do bólu głowy i dalszego niestosowania się do przepisów oraz całkowitej utraty instynktu samozachowawczego.
Tylko i wyłącznie wysokie i nieuchronne kary za takie wykroczenia dadzą efekt - chociaż czy kara finansowa może być dotkliwsza niż kara kalectwa bądź utraty życia(?)...