Nie pamiętam jaki to był dokładnie dzień i rok (kojarzy mi się 1983, ale mogę się mylić), ale na pewno była to niedziela i było dość ciepło. Jak każde wtedy grzeczne dziecko zasuwałem rowerem do kościoła w Antoninku i zobaczyłem te wagony - dla takiego dzieciaka szok. W gazetach pisali, że nikt nie zginął i było tylko 7 osób rannych. Ludzie mówili, że jeden z maszynistów lokomotywy EP05 wyskoczył, a drugi uciekł do przedziału maszynowego, obydwaj się uratowali. Przyczyną katastrofy było zignorowanie sygnału "stój" na semaforze przez maszynistę pociągu towarowego jadącego od Franowa. Pociąg towarowy przewoził chlorek potasu - taka różowa sól, podobno wykorzystywana jako nawóz. Zawartość wagonów wysypała się na tory i okoliczni mieszkańcy wozili to całymi taczkami do siebie. Lokomotywa EP05 i Mitropa potem stały tam jeszcze długo i nikt ich nie pilnował, zdążyliśmy je z kumplami dokładnie zwiedzić. Czoła lokomotywy i wagonu były zgniecione, zaś środek wagonu był zdemolowany, ale cały. Środkowa część lokomotywy nie miała uszkodzeń. Zniszczone kabiny były przykryte plandekami, jedna z kabin miała otwarte prawe drzwi...
Jeszcze jedno - w momencie zderzenia, z dużego budynku przy torach (widać na zdjęciach) spadł cały tynk - czyli huk musiał być potężny.