Czysta demagogia. Gdyby się nie zatrzymał, a pociąg był bliżej, to właśnie wtedy doszłoby do wypadku. Należy się zatrzymać i uważnie rozejrzeć, a w razie wątpliwości nawet zgasić silnik i wyjść z samochodu, by usłyszeć ewentualny pociąg - słychać go z daleka. Oczywiście to skrajność. Przypuszczam, że w tym konkretnym wypadku kierowca stanął, ale niezbyt uważnie się rozejrzał.
Absolutnie nie zgadzam się z tezą, że bezpieczniej jest się nie zatrzymać. Nawet, jeżeli w minimalnym procencie sytuacji niezatrzymanie mogłoby być lepsze, to kierowca nie ma możliwości oceny, czy lepiej jest stanąć, czy lepiej przejechać na biegu. A prawdopodobieństwo, że lepiej jest jechać, jest tak małe, że nie można ryzykować, trzeba wybrać to, co daje ponad 90% szansy na uniknięcie wypadku. To tak, jak w przywołanym już wcześniej przykładzie pasów bezpieczeństwa: w 95% (nie znam dokładnej liczby) sytuacji zapięte pasy ratują życie, w, powiedzmy 5%, są przyczyną śmierci. To lepiej jest nie zapinać i mieć 5% szansy na przeżycie wypadku, czy zapiąć i mieć 95% szansy?