To nie jest filozofia, tylko ekonomia. W dawnych czasach (mniej więcej do końca XX wieku) obowiązywały zupełnie inne zasady rozliczania się między kolejami. W wielkim skrócie chodziło o to, że koleje (które wtedy były zintegrowane, bez podziału na zarządców infrastruktury i przewoźników) rozliczały się między sobą zgodnie z "pojazdokilometrami" przejechanymi za granicą. Żeby nie trzeba było sobie wzajemnie płacić, liczba "pojazdokilometrów" przejechanych przez tabor SNCF w Niemczech musiała być równa liczbie "pojazdokilometrów", jakie przejechał tabor DB we Francji. Chodziło nie tylko o lokomotywy, ale przede wszystkim o wagony pasażerskie i towarowe.
Dzisiaj jest zupełnie inaczej: jak mam tabor dopuszczony do ruchu w danym kraju, to u zarządcy infrastruktury kupuję sobie trasę i jadę. Ale to oczywiście też wielkie uproszczenie i w realu nie jest to takie proste.
Ale to wszystko to jest temat na bardzo obszerną dyskusję, zupełnie poza tematem tego wątku, a ja zresztą nie mam aż tak szczegółowej wiedzy o tym, znam jednak generalne zasady.