Dzisiejsza krótka opowieść ma początek ponad dwa lata temu, jest mało ciekawa, ale warto przeczytać wstęp dla przestrogi.
Wtedy działał jeszcze klub, i prawie wszyscy wierzyliśmy że można chlać wódę, nic nie robić i być zajebistym, a tymczasem konkurencja skradała się po cichu, ale nie o tym chcę mówić ten który pisze te słowa, mowa jest o zadufaniu i porażce
Otóż napisałem pismo do Jaśnie Panującego Komendanta pewnej organizacji w błękitnych uniformach, z prośbą o zezwolenie wejścia na teren magazynów przy ulicy Smutnej w celu udokumentowania resztek z infrastruktury bocznicy która tam dochodziła odgałęziając się od głównej linii , jakież było moje zdziwienie gdy nie otrzymałem odpowiedzi, a potem drugiej na drugie pismo, taki modelarz, z takiego klubu i go olewają, wściekłość ze zdumieniem kotłowała się w mojej głowie, zadzwoniłem, raz, drugi, trzeci, zawsze Pan komendant był niedostępny, dziś patrząc na to z innej perspektywy widzę jaki byłem głupi, zarozumiały i zadufany w sobie, wszyscy tacy byliśmy, a części to pozostało do dziś.
Obraziłem się wtedy na wszystko, a nawet na swój własny temat, dziś tę nauczkę postanowiłem przyjąć z godnością i dokończyć temat, choćby pobieżnie, bo męczyła mnie ta bocznica ogromnie, zwłaszcza że jej fizycznie nigdy nie widziałem.
Po pracy pojechałem na ulice Telefoniczną, pokazuję mapkę na ktorej nie ma tej bocznicy, dziwne bo nawet są wojskowe, a tej nie ma, ale po lwej stronie za ogródkami działkowymi jest teren magazynów i cel moje dzisiejszej wycieczki.
Po przejściu pod wiaduktem na druga stronę czyli lewa na mapie, idę wzdłuż działek i za nimi dochodzę do wjazdu dla samochodów.
Wlot torowiska według zdjęcia satelitarnego bodajże z roku 2007 powinien być niedaleko, wybrałem się tu kiedyś latem,od strony aresztu, na wspomnianej ulicy Smutnej, ale utknąłem w gąszczu chwastów, dziś jest odrobinę lepiej.
Przechodzę na drugą stronę i szukam śladów początku bocznicy, już nie do odnalezienia ale musiała wchodzić w miejscu gdzie dziś stoi koparka o jej prawej stronie.
Znów przełażę na druga stronę, to tu z pewnością.
Widok na stronę z której przybywam.
Idę dalej i oglądam się ponieważ słyszę głosy, ale nie w głowie.
Widać już bramę.
A z tyłu nikogo, jak się potem okazał za koparką stał i tu nie wiem kto, w kamizelce bez żadnych napisów, nic do mnie nie mówił tylko patrzył, może stróż, koparki w sezonie jesiennym, tu go nie widać.
Brama.
Przed bramą słupek z haczykiem do zabezpieczenia bramy podczas wjazdu wagonów w całkiem dobrym stanie, oraz fragment torów.
Widok przez pręty bramy i przez ogrodzenie.
A tak to mogło wyglądać dawniej, zdjęcia kiepskiej jakości, ale jak się nie ma co się lubi itd.
To wszystko co mogę dziś zobaczyć, wracam zaczyna zmierzchać, obok przystnku tramwajowego stoi Żuczek być może nawet kiedyś był strażacki.
Wsiadam w tramwaj numer 18, po niespełna godzinie jestem w domu po dwóch przesiadkach.
Załatwiłem jedną zaległą sprawę, jeszcze jedna w miejscu gdzie też zostałem zlekceważony, która tez traktuję jako osobista porażkę.
Dziękuję za uwagę.