• Szanowny Użytkowniku, serwisy w domenie modelarstwo.info wykorzystują pliki cookie by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Pendolino PKP Intercity

Preki

Aktywny użytkownik
PGMK
Reakcje
134 3 0
Nie wytłumaczysz takim. Grafficiarze to specyficzna "kultura", która to ma zupełnie wywrócony do góry nogami światopogląd. Bazgroł na murze czy taborze to dla nich coś świętego, dla zwykłego człowieka to tylko... bazgroł. Wystarczy zresztą przeczytać drugi komentarz i dyskusję pod nim.

Ale to dyskusja na inny temat. Elaboraty można o tym pisać.
 

Meggido

Znany użytkownik
Reakcje
2.782 12 2
Wykorzystać ich do słusznych celów. Niektórzy naprawdę mają talent.
Talent??!! Ci co mają takowy już się wykazują w miejscach do tego przeznaczonych. Mnie aż ręce świerzbią jak oglądam taki film, ale później się słyszy, że taka gnida ma swoje prawa.
A z drugiej strony jak się wyjdzie na peron z aparatem, to zaraz jakiś bezmózg z SOKu albo z ochrony dworca się przypieprza i pyta co się robi, po co zdjęcia i inne bzdety. Chory kraj...
 

Kris

Znany użytkownik
Reakcje
3.167 66 5
Zgadzam się, ale jak napisał Preki - można założyć na temat wandali osobne forum i kilkadziesiąt wątków.
Zarządzam koniec offtopa :D
 

maniek2820

Znany użytkownik
Reakcje
12 1 0
A ja wam napisze że i tak jest dobrze -ochrona,powłoki antygraffiti ,widoczne patrole Sok w torach jak i na stacjach....a w latach ta 97-2004 to były wszystkie EN57 POMAZANE i nie tylko i można było wręcz grilować na Odolanach i nasypach kolejowych i nikt się tym nie interesował
Nie wytłumaczysz takim. Grafficiarze to specyficzna "kultura", która to ma zupełnie wywrócony do góry nogami światopogląd. Bazgroł na murze czy taborze to dla nich coś świętego, dla zwykłego człowieka to tylko... bazgroł. Wystarczy zresztą przeczytać drugi komentarz i dyskusję pod nim.

Ale to dyskusja na inny temat. Elaboraty można o tym pisać.
Talent??!! Ci co mają takowy już się wykazują w miejscach do tego przeznaczonych. Mnie aż ręce świerzbią jak oglądam taki film, ale później się słyszy, że taka gnida ma swoje prawa.
A z drugiej strony jak się wyjdzie na peron z aparatem, to zaraz jakiś bezmózg z SOKu albo z ochrony dworca się przypieprza i pyta co się robi, po co zdjęcia i inne bzdety. Chory kraj...

a teraz Pendolino w Ursusie
 

Załączniki

MeteorKKR

Znany użytkownik
FREMO Polska
KKMK
Reakcje
217 8 0
Trochę to trwało ;)
Pierwsze zdjęcie ma całkiem rozjechaną ostrość
Jakoś nie miałem parcia aby to "cudo" zobaczyć wcześniej, ale skoro nadjechało samo kilkadziesiat kilometrów od Krakowa, to czemu by nie ;)
Owszem, deczko rozjechane, ale i tak dzięki szybkiemu refleksowi w ogóle je zrobiłem, bo czasu od zobaczenia Dziobaka do wykonania zdjęcia było zaledwie kilka sekund, a aparat w plecaku na samym niemal dnie, a ja jeszcze na rowerze...
Drugie już wyszło jak trza, ale zas ta barierka się wplątała... :confused:
:cool:
 
Reakcje
292 0 0
O, a propos, dzisiaj jechałem Pindziulindzią. Rano o 06:20 z Warszawy Zachodniej to Gdańska Głównego. Pojechałem po dzieciaki i żonę zamiast samochodem to pociągiem. A po odwiedzeniu modelarzy w Gimnazjum nr 17 z makietą modułową wracaliśmy do Warszawy następną Pindziulindzią, Gdańsk Głowny o 14:33, już rodzinnie.
No dobra, jedzie się miło i przyjemnie, rzekłbym płynnie. Wnętrze robi ogólnie miłe wrażenie. No i zasadniczo będę z tego środka transportu korzystał, np. na rodzinną wycieczkę do Krakowa. Rano pojedziemy z WAW do KRK a późnym popołudniem, po zwiedzaniu, powrót. Plusy: jedzie się szybko, można pochodzić celem rozprostowania nóg, nie trzeba uważać na idiotów na drogach.

No ale nie wszystko jest tak pięknie. I tu muszę to powiedzieć. I zacznę po kolei zgodnie z planem zdarzeń.
We wtorek pojechałem na Zachodni kupić bilety.
Podszedłem do okienka i zapytałem: Jakie pociągi będą w niedzielę. Otrzymałem odpowiedź.
"Ile kosztuję bilety?", odpowiedź "Nie wiem."
"Eee, jak to?" Pani "Będę wiedziała jak zrobię rezerwację. Ale mniej więcej od 80 do 150 PLN."
"Hmm, no to poproszę do Gdańska Głównego na Pendolino z Zachodniego o 06:20" Jeden bilet w tamtą stronę załatwiłem gładko i tanio, bo załapałem się na weekend'ową promocję. Powrotny dla 4 osób to już był problem.

"A teraz poproszę powrotne bilety dla dwojga dorosłych oraz dwojga dzieci, jedno 7 lat, drugie 3 lata. Na jakiś popołudniowy po 14:00."
"A to już weekendow'ego nie będzie, bo są do 13:00". - Pani z okienka
"No trudno. Poproszę, tylko 4 miejsca razem przy stoliku."
"No to próbujemy." - Pani po drugiej stronie szyby. "Może się uda znaleźć."
"A to niech Pani sprawdzi, czy są miejsca."
"Nie mogę." - powiedziała Pani. I chyba miałem debilny znak zapytania na gębie, bo natychmiast wyjaśniła, że będzie wiedziała dopiero jak zrobi rezerwację.
"Ciekawy system" - pomyślałem. "Jakiś debil informatyk musiał długo nad tym myśleć. A inny palant zamawiający to rozwiązanie to zaakceptował."
No ale jedziemy dalej z Panią w kasie. Zaklepała pierwsze miejsce. No i zaczęła się jazda. Jeden bilet wydrukowane, bo jak zrobiło się rezerwację to drukarka wypluwa bilet, inaczej dalej nie pójdzie, ni hu hu. "O nie ma miejsc." No i co się dzieje. Trzeba anulować bilet, przystawić pieczątkę, wydrukować karteczkę i ją przypiąć zszywaczem do anulowanego biletu i wetknąć na kupę innych anulowanych w szufladzie.
Zanim dobrnęliśmy do szczęśliwego końca, czyli złożenia 4 miejsc razem przy stoliku, upłynęło nam około 45 minut oraz 15 biletów anulowanych, kilka osób z za moich pleców starało zorientować się o co chodzi. Całe szczęście urwałem się z roboty w martwych biletowo godzinach, czyli około 10:00 rano.
Pani była bardzo miła i serdecznie ją pozdrawiam oraz głęboko współczuję, że musi pracować z tak kretyńskim programem. Ja wychodzę z założenia, że komputery mają ułatwiać życie a nie je utrudniać. PKP IC dało dupy po całości w tej kwestii.
Moim zdaniem powinno to odbywać się tak, że na tym pięknym macanym ekranie kasjer paluchem wybiera pociąg, maca upragnione miejsca, bo umysłowo zdrowy informatyk zaprogramował, że wolne wyświetlają się na zielono z zajęte na czerwono. Jak tak nam pasuje, to "łechtamy" rezerwuj i drukujemy bilety. No to całkiem proste, jak sądzę.
Na koniec Pani mówi, że mi sprzedaje 2 normalne + szkolny + bezpłatny na dziecka poniżej 4 lat. Nagle zapaliła mi się czerwona lampka. "Szkolny? A muszę mieć jakąś legitymację dla dzieciaka?"
"No tak." - odpowiedziała Pani.
"Ale nie mam takowej, bo dzieciak skończył 7 lat 3 lipca a w czerwcu skończył "zerówkę", do pierwszej klasy idzie w wrześniu i we wrześniu otrzyma legitymację."
"O, no jak to?" Pani poszła na zaplecze w celu konsultacji fachowej. Wróciła, "No to musi Pan zabrać jakiś dokument dla potwierdzenia wieku."
"Czy mam zabrać aktu urodzenia?"
"Tak, może być." - pada odzew z mikrofonu na całą hale biletową.
"No to PKP jeszcze będzie mi zaglądać w prywatne dokumenty, a jakbym miał jeszcze adoptowane dziecko to pewnie musiałbym zabierać wyroki sądowe, itd?' - tak sobie pomyślałem.
"Czy będę usiał bić się z konduktorem z tego powodu?"
"Chyba nie..." - odpowiedziała nieśmiało Pani.
Zapłaciłem, sprawdziłem bilety i podziękowałem za pomoc. Podziękowałem za pomoc, bo gdybym ja miał to robić przez internet to bym upierniczył za złości ekran od laptopa.

No ale mam ostatecznie bilety za około 350 PLN w sumie za całą wycieczkę (1 weekend'owy tam + powrót 2 normalne + szkolny + bezpłatny) i jadę.
Nadeszła wiekopomna chwila, niedziela 12/07/2015, podjechałem na Zachodni, zaparkowałem samochód i poszedłem na peron. Na wskazanym torze stoi Pindziulindzia, jest godzina 06:05. Nieśmiało podchodzę, zakładam okulary, sprawdzam rozkład, opisy na wagonach, bilet. No jak byk, stoi mój pociąg. Poczekałem chwilę i nieśmiało pomacałem zielony guzik w drzwiach mojego wagonu. Otworzyły się. Wszedłem, znalazłem miejsce. Zonk..., mój plecak fotograficzny, rozmiar standardowy, czyli wielkość walizki kabinówki (w samolocie się mieści), nie kutanga nie mieści się na półkę nad głową. no ni cholery, nie zostawię go na stojaku przy drzwiach, bo mój sprzęt i lapek Mac'a kosztowały więcej niż niejeden samochód. Na te półki wejdzie co najwyżej reklamówka z paczką gumek i błękitnych pigułek. Z syropem na kaszel już nie. Co za debile to wymyśliły?
Ale jadę, z plecakiem pod nogami i... sąsiadem szerszym niż standard fotela obok mnie.
No to dalej. Fotele są do kitu, wąskie i niewygodne. Po godzinie dupa mnie bolała, a dwóch czułem się tak, jakby mnie "sympatyczny koledzy" na ulicy okładali kijami. Mam kłopoty z kręgosłupem ale nie większe niż każdy innych człowiek współczesny. Samochodem z Warszawy do Zakopanego dojeżdżam bez zatrzymywania się.

Nad głową szumi wentylacjo-klimatyzacja. Dziwi mnie trochę ten odgłos. Monotonny szum, natarczywy i męczący. Nie wytrzymałem, wyjąłem dzynks i zmierzyłem, faluje między 55 a 75 decybeli. Chyba się zarąbię. Po pól godziny nadeszła odsiecz, która wyrwała mnie z intelektualnego letargu..., nadeszła kelnerka z wózkiem z poczęstunkiem. Atrakcyjna, młoda brunetka z aparatem na zębach. W przyszłości będzie miała ząbki równiutkie jak kobyła na targu. Ale teraz... jak zaczęła nawijać, przy każdym fotelu ta sama gadka ale jak już przeszła na drugi koniec wagonu ja nadal ją słyszałem jakby stała obok mnie. Zmierzyłem... 90 decybeli. Ja piórkuję. Mieć taką babę w domu..., jak ona tak nawija podczas stosunku to chyba by mi opadł natychmiast i nawet viagra lub inny lek "na konar, który nie chce zapłonąć" nie pomógłby mi. Dramat "Jak pozbyć się faceta"... nawijać....
Na szczęście to nie moja..., biedny ten jej chłop. 120 decybeli to już granica zagrożenia dla zdrowia i w fabrykach wymagane są ochraniacze słuchu, a tak przynajmniej było w starych czasach.
Koniec końców dojechałem, szybko i sprawnie i przetrwałem.

Powrót. Dotaszczyłem się z bagażami. Dwie małe walizki kabinówki, po jednej dla każdego chłopaka. Dwie torby szpejowe North Face'a, plecaki chłopaków (małe), plecak żony, mój plecak foto i jakaś torba z rakietami badbington'a.
Podjechał nasz pociąg, punktualnie. Wsiadamy. Stojak na walizki prazie pełen, nasze bagaże ie wejdą. Za skarny Chin Ludowych. Idziemy w głąb, najwyżej postawię na środku przejścia. Eureka... w tym wagonie półka jest wyższa, walizki i torby weszły nad naszym stolikiem. Święto.
Droga powrotna przebiegła już bez większych przygód. Konduktor sprawdził bilety, dzieciaki pokładały się na stoliku i fotelach, dupa bolała mnie jak poprzednio ale za to kelnerka była cichsza, uff.

Podsumowując. Jak masz mało bagażu, cena biletów jest tylko trochę wyższa niż koszt paliwa to można pojechać ale koniecznie trzeba wstać i pochodzić po alejce między fotelami jak nie chce się sobie kręgosłupa uszkodzić do końca. Ładnie, zgrabnie, płynnie ale... mimo wszystko nie pachnie XXI wiekiem, no może tylko pierwszym tygodniem tego stulecia. Pindziulindiza nie jest warte pieniędzy, które za nią zapłacono. Nawet 50%.
To oczywiście moja opinia.
 

maniek2820

Znany użytkownik
Reakcje
12 1 0
Panie Konradzie to jechać czy nie jechać ?bo w latach 90 i na początku XXI wieku do Trójmiasta było 3,5 h do Krakowa Intercity 2,43 min i dało się wrócić na wieczór.Były przedziały, korytarz i dupa nie bolala na miękich siedzeniach a nawet okno się otwierało i wcale nie było tak głośno :)
 
Reakcje
292 0 0
Panie Konradzie to jechać czy nie jechać ?bo w latach 90 i na początku XXI wieku do Trójmiasta było 3,5 h do Krakowa Intercity 2,43 min i dało się wrócić na wieczór.Były przedziały, korytarz i dupa nie bolala na miękich siedzeniach a nawet okno się otwierało i wcale nie było tak głośno :)
Jak nie ma się ochoty prowadzić samochodu i bilety nie są dużo droższe niż koszt paliwa to jechać.

Ale fakt, stare "polskie" siedzenie były lepsze. Z czasem to bywało różnie. W latach 80-tych do pociągiem z Warszawy do Krakowa jechałem około 4h a później odcinek z Krakowa do Zakopanego kolejne 4 h. Do Sanoka Zagórza z WAW jechałem około 12h na korytarzu.

Jechać ale bez majtek na zmianę, bo się nie zmieszczą. Ale za to można dostać butelkę wodę albo innego coś.
 

Ariel Ciechańsk

Znany użytkownik
Reakcje
364 3 0
Pindziulindiza nie jest warte pieniędzy, które za nią zapłacono. Nawet 50%.
To oczywiście moja opinia.
Bardzo odważna opinia, biorąc pod uwagę, że przeciętny pociąg podmiejski z PESY czy NEWAGu kosztuje +/- połowę ceny PEndolino. Ja rozumiem, że w transporcie autobusowym stanowi podstawę w naprędce adoptowany do przewozu osób dostawczak, ale czy idąc tym tropem mamy wozić ludzi wagonami bydlęcymi, bo tak będzie taniej??
 

Kris

Znany użytkownik
Reakcje
3.167 66 5
W przyszłym tygodniu będę testować to "cudolino", dwa razy. Kat-Waw, Waw-Kat. Wtedy napiszę, jak to wyglądało z mojej strony.
Wolałbym jechać czymś innym, ale w tych godzinach tylko to jeździ...w tej cenie... ;)
 

Darkman

Aktywny użytkownik
Reakcje
8 1 0
Nie wiem jak to jest z tymi półkami nad głową. Moja średniej wielkości torba podróżna się spokojnie zmieściła.
Sam miewam różne historie z kręgosłupem, ale drogę z Katowic do Warszawy Wsch przebyłem bez jakiegokolwiek bólu (w tym du** też)
Najgorsze dla mnie to był ten opuszczany podeścik na nogi (co wychodzi z fotela przed sobą). Jak był złożony to uderzałem w niego piszczelami, jak go rozłożyłem to nogi były za wysoko i mocno niewygodnie.
Generalnie, przyjemnie się jechało, ale drogo. Zresztą i tak nie mam po drodze do Pendolino ;)
 

Podobne wątki