Ten serwis używa "ciasteczek" (cookies). Korzystając z niego, wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. Learn more.
Szanowny Użytkowniku, serwisy w domenie modelarstwo.info wykorzystują pliki cookie by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Dzisiaj w pracy byłem blisko portu węglowego w Baltimore. Na torach "pustych" stał tandem SD70-MAC wraz z DASH9 w tzw. "Heritage scheme", tym razem Pennsylvania Railroad:
Niestety słońce i szaro/mleczne niebo nie pozwalało na lepsze zdjęcia.
Nie można mieć wszystkiego. Fajne spotkanie z takim okazem. Te malowanie idealnie wyglądało na wszystkich ich starych "obłych" maszynach. Ale ja lubię taki historyczny motyw. Przynajmniej mnie zachęca do przejrzenia starych fotografii czy przeczytania w temacie.
Jak zawsze czekam na dalsze relacje.
Podpisuję się ręcami i nogami. Zamiast łukowatych tzw. kocich wąsów, powinni byli ukształtować pasy do kształtu lokomotywy, czyli na kącie z boku do frontu zrobić ostry łuk i proste wąsy pod kątem poprowadzić w dół. Ja bym od razu pomalował na Brunswick Green ponieważ tak malowano spalinowozy towarowe. Uważam też że zamiast pięciu wąsów, wystarczył by jeden, jak to było w późniejszym stylu, tak dla elegancji.
Przecież tam nic nie było wiec można wyciąć
Jestem w długim trakcie przeróbki jednego swojego RS na takiego "zwykłego" RS3m (tylko wymiana silnika na EMD, bez obcinania kadłuba (bo w N się nie da).
Przy czym "młotonose" RS3 (zwykłe RS3 mają oba przedziały średniej wysokości, hammerheady mają krótszy wyższy od wysokiego, czyli dokładnie odwrotnie niż "typowe" amerykańce) były takie już fabrycznie, wyposażone w kocioł parowy do ogrzewania składów pasażerskich.
Innymi przykładami ciekawych RS3m są te MKT (short hood normalny, a długi to dosłownie przeszczep z EMD) albo te z D&H z obniżonym krótszym przedziałem.
Tu klasa manewrowych które bardziej mi się podobają niż wyroby General Motors i ALCo, czyli Baldwin:
Ten bardzo ładnie odmalowany Baldwin w tzw. "Fireball" malowaniu (Ognista Kula) stoi w skansenie w Hagerstown, Maryland. Ostanio w ogóle zainteresowałem się właśnie koleją Western Maryland, ze względu przede wszystkim na ich dekapody I2. W skansenie jest kilka makiet, a jedna znich to prawdziwa zerówka dwutorowa z bardzo drogimi modelami. Jest I2 który niestety stał dziobem w tunelu:
Jak widać trochę uszkodzony. Przed nim stał równie mało spotykany i jeszcze droższy J1; tzw. Potomac:
Niestety wszystkie prawdziwe maszyny zostały pocięte pod koniec lat 50-tych. Skansen jest na byłej stacji Western Maryland/Baltimore and Ohio. Dawno temu WM posiadał tu ogromny kompleks z wachlarzem i zakładem napraw lokomotyw. Tu też stacjonowały ogromne dekapody I2 i "Potomac". Obecnie z tego zostały jedynie fundamenty. Na stacji odbywa się jednak spory ruch, a ciekawości dopełnia trójkąt w środku którego są stanowiska lokomotyw. Zaraz za tym Baldwinem jechał przez trójkąt jakiś lokalny:
I tory postojowe dieslów na trójkącie. Widać mieli gościa, bo normalnie Norfolk Southern tam nie widuję:
Ten Dash8 w starszym malowaniu był fajną niespodzianką. Oprucz tego manewrowego Baldwina, były także brankardy. Dwa WM w dwóch malowaniach, jeden w tym nowszym "Speed lettering" i typowy Baltimore and Ohio "Wagon top" caboose z Drugiej Wojny Światowej.
Wszystkie te zdjęcia robiłem 11 lutego w tym roku.
Dzisiaj podam kilka zdjęć elektrowozu o którym już pisałem w wątku o podróżach. Mowa tu o 20 elektrowozach z układem osi 2-D+D-2, czyli po amerykańsku 4-8+8-4, wyprodukowanych prez General Electric dla Rosji Sowieckiej w 1948r. Chociaż moim pierwszym amerykańskim elektrowozem jaki zobaczyłem była AEM7 pod trójkątną siecią New Haven, to jednak kilka lat pózniej zaczęło się moje szaleństwo z amerykańskimi elektrowozami:
Wszystko zaczęło się dosłownie od tego giganta, znany jako "Klasa 800" (Class 800) na South Shore Line (Chicago, South Shore & South Bend). Podczas wycieczki do Washington D.C. pod koniec ósmej klasy w 1989r., zatrzymaliśmy się w Baltimore. Tam kupiłem sobie pocztówkę która przedstawiała muzeum kolei w Baltimore. Jedną z lokomotyw widocznych na zjęciu był właśnie ten jasno pomarańczowy gigant numer 802. Pocztówka leżała sobie luzem w jakimś zeszycie przez następne kilka lat...aż nadszedł dzień kiedy patrzyłem sobie na zgromadzone informacje o kolejach, było to chyba w połowie szkoły średniej i bardzo mi się wtedy ten elektrowóz spodobał. Zacząłem rysować elewację boczną lokomotywy chociaż miałem do dyspozycji tylko to jedno zdjęcie. Po kilku miesiącach miałem już kilka stron rysunków różnych elektrowozów. Władając już językiem na tyle dobrze zacząłem gromadzić i czytać co się dało o amerykańskich elektryfikacjach, skupiając się przede wszystkim na byłej Pennsylvania Railroad. Jednak zawsze w pamięci pozostały te elektryczne "Big Boy'e".
Trochę dziko wyglądające jak na moje oczy, przyzwyczajone do normalnych elektrowozów polskich. Wysoko postawione opływowe pudło na podwoziu niczym ze stonogi. Po problemach jakie zaczęły zachodzić po Drugiej Wojnie Światowej pomiędzy USA i Zwiąskiem Radzieckim, rząd amerykański zabronił eksportu niedokończonych jeszcze elektrowozów. Zbudowane na prąd stały 3000 volt maszyny były zaoferowane dla Milwaukee Road wraz z częściami za zaledwie milion dolarów. Szefowie Milwaukee nie chcieli i lokomotywy były sprzedawane po kilka sztuk do innych towarzystw. 5 egzemplarzy trafiło do dalekiej Brazylii, gdzie pracowały do 1999r. Trzy następne zostały zakupione właśnie przez South Shore Line i po małych zmianach w elektryce przystosowano je do pracy na 1500 volt prądem stałym. Maszyny nazwano Class 800 i nadano numery 800, 801 i 802.
Nie pasujące raczej do takiej małej linii kolejowej, wykonywały jednak bardzo dobrą pracę do roku 1983 i taki właśnie widok mieli kierowcy jadący ulicami Gary, Indiana, gdzie kolej szła ulicą.
Z trzech maszyn 800 zostały dwie. Ta była w Baltimore przez wiele lat, ale kilka lat temu przywieziona została tu do Northeast w stanie Pennsylvania. Stoi za tem w skansenie dosłownie kilka mil od miejsca w którym była wyprodukowana. Aha, po tym jak Pan Willie który był głównym szefem dywizji elektrycznej w Montanie, przekonał wreszcie szefów kolei Milwaukee do zakupu elektrowozów, do wyboru zostało tylko 12. Wszystkie musiały mieć koła przekłute na tory normalne i nie było już części dodatkowych, te zostały wcześniej zgarnięte przez brazylijską Fepasę i South Shore Line. Cena za te 12 pozostała nadal jednak ta sama-jeden milion. Nie najleprzy interes, ale te na Milwaukee okazały się bardzo przydatne na starzejącej się elektryfikacji przez Góry Skaliste. Trochę detali ogromnego podwozia:
Drugi koniec lokomotywy:
Jeszcze jedna ciekawostka w skansenie to "kurza stopa" czyli budka tego który opuszczał szlabany. Typowo amerykański detal niegdyś na kolejach:
Chciałem tam wejść w celu obfocenia elektrowozu z góry ale nie dało rady.
Jeszcze jedno z platformy która stała na tym samym torze i jedno z punktu widzenia świstaka (oficjalnego zwierzaka Pennsylvanii)
Ciekawy elektrowóz, ciekawa historia. Może warto dodać, że początkowo w Milwaukee były nazywane „Joseph Stalin„ , który to przydomek później skrócono do „Little Joe”
Kilka dni temu pociąg towarowy na Union Pacific stanął na podjezdzie. Jadący za nim wycieczkowy w Big Boy'em na czele został użyty na popych Maszyna wykonująca pracę do której została zbudowana.
Absolutely cool ! Pod koniec mamy sytuacje w której przedni zestaw kół przyspiesza (buksuje) a tylny nie, rozumiem ze to wynika z niezależności napędów BigBoya, i działa tylko 1 cylinder ? Bo jak rozumiem cały napęd jest wyłączony i blyskawicznie włączony z powrotem (dużo dymu ze spalonej ropy) ? Jak rozumiem z pochwały palacza w video, występuje duży przedmuch ale niedopuszcza on do zgaśnięcia…. Pytam bo nie do końca rozumiem co się w momencie buksowania działo.
- - -
Ok, Sam sobie trochę odpowiem bo poczytaniu o silniku w układzie niesprzężonym Malleta, rzeczywiście obie części napędu działają częściowo niezależnie od siebie.