Wagony pasażerskie były początkowo często wzorowane na dyliżansach. Zewnętrzne drzwi prowadziły do pojedynczych „przedziałów”, które z kolei łączono w zestawy składające się z 2-4 segmentów. Całość była posadowiona na drewnianej ostoi, do której mocowano układ jezdny.
Kabiny tych kolejowych „dyliżansów” były relatywnie małe i brakowało w nich miejsca na umieszczenie bagażu podróżnych.
O ile w USA, czy też w Anglii, był on przewożony na dachach (czyli właśnie dokładnie wzorem dyliżansów), o tyle w Europie kontynentalnej taki sposób transportu nie zyskał popularności. Do składu pociągu należało więc dodać wagon specjalnie przeznaczony do transportu bagażu. Na kolei Lipsk - Drezno trzeba było walizy i kufry oddać obsłudze pociągu godzinę przed planowanym czasem odjazdu. W przypadku większego bagażu jego transport był usługą płatną.
Tak więc na dachu wagonu znajdziemy tylko hamulcowego, którego zadaniem było dbanie o bezpieczeństwo podróżnych. Ma on wprawdzie dość niewyraźną minę (ostatnie zdjęcie), ale może to wynikać z konieczności wykonywania swych obowiązków niezależnie od warunków atmosferycznych.
Wagon Piko waży (aż) 146 g. Tak duży ciężar wynika z tego, że wagon jest w pełni załadowany. Nie znajdziemy w nim jednak bagażu, lecz kompletny zestaw napędowy pociągu (model parowozu nie ma napędu). Wykonanie jest zupełnie przyzwoite, choć do szczytowych osiągnięć produkcji wielkoseryjnej zaliczyć go raczej nie można. Oznakowanie jest dość oszczędne, ale uwzględniono w nim nawet znaki linii kolejowych na pokrywach maźnic zestawów kołowych.