Jugowice spacerem od wiaduktu do wiaduktu (na razie po szutrze, bo toru nie ma)
Ponownie pojechałem na wycieczkę w Góry Sowie nasycić oczy i duszę pięknem gór i przyrody, krew tlenem z czystego powietrza, a mięśnie odrobiną kwasu mlekowego. Oczywiście obowiązkowym punktem programu była stacja w Jugowicach. Przyjechałem sprawdzić postęp prac, niemalże jak jakiś inspektor albo węszący po kątach sygnalista, a okazało się, że prawie nie ma postępu. Taka różnica, że śnieg stopniał, ale przez lato to chyba bez łaski?
Przyczyną opóźnienia w oddaniu inwestycji jest konieczność weryfikacji nośności kilkunastu historycznych obiektów inżynieryjnych, obliczanej na podstawie metodologii uzgodnionej z wykonawcą. Opóźnienie wynosi dwa lata, oddanie ma nastąpić w grudniu 2022 roku, ale czy nie będziemy mieli do czynienia z casusem tunelu w ciągu S2 pod Ursynowem?
W związku z sytuacją postanowiłem zobaczyć jak to tutaj obecnie wygląda i przejść się krótkim odcinkiem szlaku w stronę Jedliny, a później zawrócić i podreptać kawałek w stronę Zagórza. No, to w drogę.
Tuż za południową głowicą są dwa wiadukty drogowe, a przed nimi leży sobie rozjazd.
Co jest dla mnie zaskoczeniem, ponieważ spodziewałem się po prostu pojedynczego toru "na przestrzał". Czy to oznacza, że w tym miejscu powstanie mijanka? Zapomniałem wziąć dalmierz laserowy; wydaje mi się, że podtorze jest tak z metr z wąskie, ale może (widocznie?) się mylę.
Wchodzimy na wiadukt nad drogą powiatową na Walim. Oj po zdemontowaniu połowy tego betonowego „chodniczka” jest dreszczyk emocji przejść na drugą stronę… Lewa część wiaduktu to oczywiście spróchniałe wspomnienie po linii do Walimia.
Chwilkę dalej jest drugi wiadukt nad lokalną, wąską drogą prowadzącą do gospodarstwa, stanowi on też (niewygodny) skrót pomiędzy powiatowymi drogami biegnącymi po obu stronach linii kolejowej w tym miejscu, ale skoro do gospodarstwa da się dojechać „bezkolizyjnie” od strony zachodniej, to chyba tylko konserwator zabytków wymógł pozostawienie tego wiaduktu. Normalnie bowiem można by go wyburzyć i wybudować w tym miejscu nasyp.
Jak widać na poniższym zdjęciu, prace budowlane dotyczą tylko prawej połówki wiaduktu, po lewej biegła bowiem rozebrana dawno temu linia walimska,
której odejście na południowy wschód jest widoczne na kolejnym zdjęciu. Linia ta biegła na nasypie tuż przed widocznymi po lewej stronie wysokimi i gęstymi drzewami. A szlak, po którym idziemy, odchodził łukiem w prawo, biegnąc po tej jasnozielonej „półce”. Widzimy betonowe podkłady kolejowe przygotowane do montażu toru, leżakują tutaj sobie już miesiącami. Podkłady na „poboczu” będą nam towarzyszyły właściwie na całym przemierzanym odcinku. W oddali majaczy TOP, obok którego za chwil kilka przejdziemy.
No i już. Podejrzałem te leżące szyny, przyznaję, bynajmniej bez chirurgicznej dokładności, ale żadnych cech nie znalazłem. Tam w oddali za łukiem stoi sobie cel podróży – wiadukt lokalnej drogi.
Ale jeszcze zanim do niego dojdziemy, nowa konstrukcja inżynierska, taka kaskada wodna, bo tu w górach wody spływa czasem bardzo dużo i do tego leci ona z dużymi prędkościami.
Za chwilę jest i wiadukt, ale widzicie, nie za bardzo da się nim pojechać.
Znowu konserwator zabytków nakazał pozostawić świadka historii? Jakby nie było, taki ruszt wygląda ciekawie.
No i tyle, wracamy. Znowu TOP, tym razem „od frontu”, jeszcze nawet nieoznaczona.
Teraz pytanie – który przejazd ta tarcza osłania? Przed stacją nie ma żadnego. Jest jeden – za stacją, ale przed nim też jest TOP. Czyli obie tarcze dotyczą tego samego przejazdu?
Idziemy dalej, jest już blisko stacji. Dzięki dobrodziejstwom zoomu widać kolejno: wiadukt nad dojazdem do gospodarstwa, wiadukt nad drogą powiatową, bosy rozjazd, peron stacji oraz TOP przed przejazdem. No i wzgórze, na którym stoi (niewidoczny z tej perspektywy) piękny zamek Grodno.
Dochodzimy do stacji. Zdemontowany semafor kształtowy, o dziwo, nie skończył jeszcze w hucie pana Mittala, zmienił tylko pozycję leżakowania. Miałem ochotę coś z niego „sprywatyzować”, ale leży dosłownie pod okiem kamery – no nic jakby był ze stopu FeAu.
Za budynkiem stacji zachował się jeden z torów ładunkowych (inne też jeszcze leżą, te do Walimia również), wokół rozpieprznik budowlany, prawie że praca wre, choć jak wiemy, nie wre.
Dalej napotykamy koziołeczki na torach walimskich, no prawie nówki nieśmigane w porównaniu do szyn, z którymi je zwarto w miłosnym uścisku. Przed nimi widać rów odwadniający
a w nim o, proszę, czyż nie jest to fragment blaszanego kanału pędni drutowych.
Kilkadziesiąt kroków i jest tarcza TOP i przejazd kolejowy oznakowany krzyżami św. Andrzeja.
Ten pierwszy „ziemny” zostanie oczywiście zlikwidowany. Ale na razie pełni istotną rolę, o tym na koniec tej opowieści.
cdn.