Samochód w mieście nie jest "gościem". Samochód, tramwaj, pociąg jest dla ludzi a ludzie tworzą miasto. A co do śmierci tego człowieka, winę ponoszą absurdy drogowe, które nie zostały zawetowane przez prezydenta Andrzeja Dudę. Jak ma być dobrze w Polsce, gdy prawo o ruchu tworzą osoby które nie jeżdżą jako kierowcy i nawet nie mają uprawnień by nimi być? Dlatego pierwszeństwo pieszych jest niebezpieczne: https://www.hellozdrowie.pl/wp-cont...09_1349376325226143_9081784424147714048_n.jpg
* Co może spotkać każdego z nas, a w jesieni życia dotyka właściwie wszystkich. Spotka więc także Ciebie.
Z jednym zgodzę się na 100 %
ludzie tworzą miasto
Jak ma być dobrze w Polsce, gdy prawo o ruchu tworzą osoby które nie jeżdżą jako kierowcy i nawet nie mają uprawnień by nimi być?
To co napisałeś zabrzmiało tak, jakby prawo np. regulujące palenie papierosów w miejscach publicznych mieli tworzyć tylko palacze, decyzje o koncesji na handel alkoholem, miały podejmować osoby, którym nie jest obcy alkohol (nie mam na myśli alkoholików ) lub np. prawa dziecka mieli tworzyć tylko ci, co są lub byli rodzicami.
Jedno wiem, obserwując i uczestnicząc w ruchu pieszych w moim mieście, jak i miejscowościach, które odwiedziłem np. w wakacje, nie zauważyłem od dawna auta, które by nie zatrzymało się przed pasami i nie przepuściło pieszych, a jeszcze rok temu nie było to takie oczywiste. Przypomnę też to, co już napisałem wcześniej. Każdy kierowca jest też pieszym, o czym zdaje się zapominają co niektórzy, siedząc w fotelu za kierownicą, a nie każdy pieszy jest kierowcą, i nie musi nim być. Wszystkich natomiast obowiązują przepisy o ruchu drogowym.
Każdy ma swoje obowiązki i prawa, ale też jedno życie. Życie, które można sobie też "zmarnować" zabijając człowieka na drodze, nawet jak wina leży po stronie pieszego. Nikomu nie życzę potrącenia np. dziecka, zwłaszcza jak np. ma własne dzieci. Będąc pieszym, przed wejściem na pasy zawsze zatrzymuję się przed nimi i czekam, aż auta zatrzymają się po obu ich stronach. Będąc kierowcą i widząc znak przejście dla pieszych, zwalniam, a jak w pobliżu są ludzie, zwalniam jeszcze bardziej albo nawet zatrzymuję się, a jak okazuje się, że nikt nie przechodzi, ruszam. Oczywiście są różni kierujący i różni piesi. Ale na to nic nie można poradzić i nie mamy na to wpływu, bo nikt, nikomu, w głowie nie siedzi. Tym niemniej, odpukać, mając od 1991 r. prawo jazdy, nigdy nie miałem żadnej "niebezpiecznej przygody" na przejściach, zarówno jako kierowca, jak i pieszy - choć kiedyś irytowało mnie np. to, że stojąc przy pasach, bywało, że mijało mnie niekiedy wiele aut, aż w końcu ktoś "łaskawie" zatrzymał się i mnie przepuścił. Dziś nie mam z tym problemu.
Ostatnio edytowane: