Ja miałem raz przypadek, kiedy wjechałem na przejazd nie oglądając się, bo zaufałem osobie odpowiedzialnej za bezpieczeństwo. Przez tory przejeżdża się tam lekko na ukos, a nie pod kątem prostym i będąc na środku zauważyłem po prawej swojej stronie w odległości 60 -70 metrów światła pociągu, mimo podniesionych zapór. Dojeżdżając do przejazdu były one w moim martwym polu za prawym słupkiem przedniej szyby. Ledwo się stoczyłem z przejazdu a za moimi plecami przejechał pociąg towarowy z cemenciarkami - miałem to szczęście, że jakby to był pasażerski to by mnie zdmuchnął tylko wióry by poszły. Po prostu wolniej jechał. Przejechałem ponownie i sprawdziłem czy jest sygnalizacja - była. Niestety nie działała, bo zapory nie były opuszczone, czyli oba systemy są sprzęgnięte ze sobą i w przypadku zawiedzenia "czynnika ludzkiego" nie ma żadnej sygnalizacji o nadjeżdżającym pociągu. Zapytałem dróżniczki, dlaczego nie opuściła zapór - odpowiedziała, że wyszła do toalety ale wszystko widziała. Ja jej odpowiedziałem, że jakby ten pociąg mnie pier...nął, to miałaby sraczkę przez kilka lat za kratami. Nie zgłosiłem tego, bo pomyślałem że może ma dzieci w domu i może stracić pracę - nie wiem czy dobrze zrobiłem czy źle. Co do sedna tematu - moim zdaniem sygnalizacja ostrzegawcza powinna być włączana niezależnie od zapór, żeby właśnie w takim przypadku choć jedno zabezpieczenie zadziałało. A co do przejeżdżania przez tory - teraz zawsze zatrzymuję się, oglądam w dwie strony jak jest dobra widoczność, jeżeli nie to otwieram szyby i słucham czy nic nie nadjeżdża.