Był jednak dostępny na półce w sklepie, a ile było niedawno tekstów, że już poszedł pod stołem.
To, że jeden sklep dosłownie przez chwilę uczestniczył w procesie sprzedaży, nie oznacza, że sprzedaż nie była "pod stołem".
Żeby można było to uznać za sprzedaż "na stole":
1. Na początku roku / półrocza / kwartału wszystkie liczące się sklepy powinny ogłosić zapowiedź modelu / przedsprzedaż / zapisy.
2. Po przyjęciu zamówień od nabywców, model jest produkowany i rozsyłany do sklepów.
3. Zamówienia są realizowane przez sklepy.
4. W przypadku gdy ktoś odwoła swoje zamówienie, towar wraca do sprzedaży w sklepie.
5. Jeżeli sklep nie chce zbywać towaru, zwraca go do sieci dystrybucyjnej i inne sklepy mogą dostać.
6. Po wyprzedaniu nakładu towar przeważnie nie znika ze strony sklepów, tylko dalej figuruje tam jako "niedostępny/wyprzedany" itp.
Powyższy schemat nie jest jakimś moim wymysłem, tylko obserwacją sprzedaży modeli setek producentów. Można.
Tymczasem w przypadku Alberta, gdybym miał policzyć roboczogodziny moje i życzliwych Kolegów, dzięki którym dowiedziałem się i zdołałem zamówić model, to muszę powiedzieć, że mój egzemplarz kosztował lekko 2x więcej
Rozumiem, że producent i dystrybutor mają prawo sprzedawać "pod stołem" i tak właśnie robią. Nie mam o to pretensji, tylko nazywam rzeczy po imieniu.
Zanim ktoś znowu skrytykuje "Januszy biznesu", proszę pomyśleć o tym wysiłku. Śledzenie forum, ciągłe dopytywanie, refleks przy zakupie i zaangażowana kasa, na koniec 9% prowizja na portalu aukcyjnym. Jeśli tylko działają zgodnie z prawem (księgowość, podatki - albo odczekanie 7 miesięcy, jeśli to sprzedaż "prywatna") to naprawdę nie mam żadnych pretensji, że ktoś w ten sposób zarabia. Większość z nas gdzieś pracuje i raczej nie wykonujemy swojej pracy gratis.