Zebrałem już materiały do kolejnej relacji, będzie w odcinkach ponieważ trzeba je opracować solidnie, coby Wam kitu nie wciskać.
Dodatkowo znalazłem trochę zdjęć w sieci, autorstwa Pana Marcina Paudyny, który wyraził zgodę na ich publikację, łatwo je odróżnić bo jest na nich coś więcej niż krzaki, tak jak na moich, dziś żałuję że marnotrawiłem czas na budowę kolejnych skrzynek w klubie, kolejne przenosiny i ratowanie klubu, pozwalając żeby to co jeszcze wtedy było, odeszło bezpowrotnie w zapomnienie, cóż czasu się nie cofnie, całe szczęście byli mądrzejsi ode mnie.
Zaczynamy od wiaduktu na ulicy Przybyszewskiego, aby ułatwić Wam wspólną peregrynację zamieszczam skan mojej ulubionej mapki, słaba jakość ale da się prześledzić to co się chce.
Rozgałęzienie zaczyna się zaraz za wiaduktem w stronę Widzewa, w stronę Chojen był tor wyciągowy, który jeszcze pamiętam jako coś tajemniczego ukrytego w krzakach, dziś po jednym i drugim pozostały ledwo widoczne ślady w terenie.
Po lewej odgałęzienie do Wifamy i dalej do Uniontexu na Księży Młyn, ale o tym w następnym odcinku.
Nas interesuje tor biegnący równolegle do łącznicy Chojny-Widzew który sobie musimy wyobrazić.
Tor wyciągowy około roku 2003 i dziś.
Ruszamy, w zasadzie ślady są dość dobrze widoczne, trochę podsypki, gdzieniegdzie resztki podkładów.
W oddali widać przejście przez tory w okolicy ulic Sobolowej i Wiejskiej, my skręcamy lekko w lewo.
Ten odcinek byłej bocznicy nazwałem szlakiem powalonych latarni.
Mimo że natura dzielnie radzi sobie z wyparciem z przestrzeni publicznej resztek świetności kolei, w niektórych miejscach odnosi się wrażenie że podkłady zostały usunięte niedawno.
Spotykam budowlę nieznanego przeznaczenia kiedyś, dziś spełniającą funkcję noclegowni.
Rośliność jest coraz gęstsza, w istnienie starotorza trzeba bardziej wierzyć, niż je widzieć.
Na zdjęciu powyżej,tor biegł miedzy betonowym płotem a stalowym słupem.
Chwila wytchnienia i dalszy ciąg pierwszej części.