No to zastanówmy się...
Po pierwsze:
-czas.
Przy obrocie na końcu trasy maszynista tylko zmienia kabinę, co eliminuje potrzebę wykonania manewrów.
Dajmy na to pociąg ma opóźnienie, a manewr zmiany czoła (przeczepienie lokomotywy) jest w danym momencie niemożliwy, bo manewry kolidują z przyjęciem innego pociągu w stacje, czyli zwiększamy opóźnienie w obiegach taboru i straty spowodowane opóźnieniami. Ponad to prościej i szybciej jest wykonać próbę uproszczoną hamulca niż szczegółową, która jest konieczna bo formalnie skład uległ przeformowaniu...
Po drugie:
-budowa
W wielu wypadkach lokomotywa plus kilka wagonów ma czasem gorsze parametry niż ezt nowszej generacji - częste rozruchy i zatrzymania ( ok, nie dotyczy ruchu dalekobieżnego)- tu napęd skupiony tylko w lokomotywie. Najczęściej hamulec zespolony (pneumatyk) jest jedynym hamulcem w składzie konwencjonalnym ( KMy w pushpull'ach mają jeszcze EP, ale to chyba jedyny przypadek w PL poza nowszymi wagonami PIC/PR).
Teraz każdy wagon ma swoją przetwornice, baterie, klimę i inne wodotryski.
W EZT 2x przetwornica, 2x bateria, coraz częściej napęd rozproszony ... czyli koszty podzespołów.
Ponadto w EZT jest jak zejść z masy (np. wózki Jacobsa zamiast zwykłych) co wiąże się z kosztem eksploatacji - energia i jej koszt (prąd/paliwo).
Po trzecie:
- utrzymanie
Koszty napraw/przeglądów powyżej poziomu 2 (P2) kształtują się zupełnie inaczej dla wagonu, lokomotywy i EZT - popatrzmy na przetargi i ceny co za ile. Dodatkowo można zaoszczędzić energię przy rozruchu - mniejsza masa, patrz budowa...
To chyba tyle, co na chwilę obecną przyszło mi do głowy...
Pozdrawiam z MMz