Twoje posty są tak rozciągnięte i na siłę napompowane tekstem, że aż czasem nie chce się ich czytać, ale ok, postaram się odpowiedzieć:
No cóż cieszę się, że tym razem Ty rozpisałeś się, bo dzięki temu poznałem nieco więcej Twoich przemyśleń w tym temacie. Wolę wypowiedzieć się w jednym, treściwym poście, niż zamieszczać ich ileś tam z rządu, w dodatku w jednej i tej samej godzinie. Nie mam problemu z wypowiadaniem się w nieco przydługich formach (wiem, często nudnych i „niestrawnych”
), tak jak nie mam problemu z czytaniem czyichś długich tekstów. Jeżeli ktoś ma z tym problem, może po prostu olać to co piszą inni...
Kilkanaście wózków wystarczyło by w 200% do obsługi kilkunastu ramp w powojennej Polsce. Popełniasz poważny błąd łącząc ilość wózków z ilością punktów.
Proszę nie zarzucaj mi czegoś, czego nie napisałem. Czy Ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy jak wyglądał san linii i całej infrastruktury kolejowej, w tym obiektów inżynieryjnych w pierwszych latach powojennych, nie mówiąc już o stanie bocznic i stacji w zniszczonych miastach, gdzie owe rampy były lokowane. Mam wrażenie, że na siłę założyłeś sobie, że:
Dla mnie jedynym wytłumaczeniem jest przydział sprzętu do niewłaściwych przedsiębiorstw, co zresztą w naszym kraju praktykuje się do dzisiaj
… i starasz się w jakiś pokrętny sposób to udowodnić. Przecież nie przedstawiłeś niczego co mogłoby choćby odrobinę uwiarygodnić Twoją tezę...
Rampy na pewno pozostały, jedna istnieje nawet do dziś (tylko tą znam osobiście).
Ale ja nie zaprzeczam istnieniu ramp, pisałem przecież o przewozach wagonów bezpośrednio po wojnie, na potrzeby LWP. To, że pozostały jest oczywistą oczywistością, jak to, że było ich więcej od samych transporterów. Np. jeszcze parę lat temu jedna z nich, we Wrocławiu, była utrwalona na zdjęciach
https://polska-org.pl/3807348,foto.html i być może istnieje do dziś. Jednak wszelkiej infrastruktury komunikacyjnej i transportowej (w tym zaawansowanej technicznie), odziedziczonej w 1945, było bardzo dużo, w wielu przypadkach miała ona niestety krótki żywot lub w ogóle nie była wykorzystywana czy uruchamiana.
Dlaczego założyłeś, że transport odbył się tylko wewnątrz Wrocławia? Ja uważam, że przyjechał z Poznania. Ale inaczej - braki były wszystkiego i niczym nadzwyczajnym nie była relokacja sprzętu specjalnego. Nawet wiele lat później taki sprzęt istniał w ilości niewielkiej i był wykorzystywany w całym kraju - wg zapotrzebowania.
Widzę pozytywną zmianę narracji. „Braki były wszystkiego”, „Niczym nadzwyczajnym nie była relokacja sprzętu”, jednak trochę inny punkt widzenia próbowałeś narzucić wcześniej. A czy dotarł z samego Poznania ? Kolejny raz nie bierzesz pod uwagę bardzo wielu czynników (choćby nośność i stan mostów, wiaduktów, w 1948, także w samym Wrocławiu), że nawet nie będę się rozpisywał na ten temat. Masz prawo uważać, że przybył z Poznania ale wg mnie, o wiele bardziej prawdopodobne jest to, że ładunek dotarł koleją na dworzec we Wrocławiu (najbliższy Wystawy Ziem Odzyskanych) lub został wyprodukowany w jakiejś fabryce poniemieckiej, uruchomionej np. na terenie samego Wrocławia, a wózków i ciągnika balastowego użyto do przewiezienia go na teren wystawowy. Istnieje też możliwość, że nie pchano się przez miasto "Culemeyerem", a ładunek dotarł na zwykłej naczepie niskopodwoziowej o dużej nośności, a zestawu używano tylko i wyłącznie na terenie wystawy, do precyzyjnego ustawiania tego typu ładunków. I wg mnie jest to o wiele bardziej prawdopodobne niż to, że ciągnik z ładunkiem na "Culemeyerze" przebył niemal 200 km.
Zaskakujące dla mnie jest to, że otrzymaliśmy ziemie "odzyskane", gdzie w czasie wojny ten transport się odbywał, bo zwyczajnie zaopatrywał fabryki bez bocznic. Po 45 roku już nie było takiej potrzeby? Nagle transport przejęły samochody?
No cóż, widocznie nie rozumiesz (lub nie chcesz rozumieć) różnicy pomiędzy gospodarką III Rzeszy i prężnie działającymi tam w czasie pokoju (i może przez pierwsze 1-2 lata wojny, bo w jej trakcie transportery w większości przejął Wehrmacht) prywatnymi przedsiębiorstwami, fabrykami i fabryczkami, a realiami zniszczonego kraju i państwową własnością w Polsce Ludowej, II połowy lat 40- i 50-tych. W wielu zdaniach pisałem o tym w poprzednim wpisie.
Skoro były tak ogromne ilości bocznic, to dlaczego na terenie obecnej zachodniej polski Niemcy mieli ten środek transportu?
Przecież pisałem, stosowano go głównie do przewozu jednego, góra kilku wagonów do przede wszystkim prywatnych, niewielkich przedsiębiorstw i fabryczek, bo Deutsche Reichsbahn wyszło z ofertą dostawy wagonu bezpośrednio do drobnego odbiorcy. Chyba nie masz wątpliwości, że większe zakłady i fabryki miały własne bocznice. Proszę też, przeczytaj może dokładniej co napisałem w poprzednim wpisie odnośnie tego zagadnienia.
Uważam, że ten rodzaj transportu kombinowanego (był to w zasadzie zalążek transportu ponadgabarytowego powszechnie mogącego być w użyciu) [...] .
Jaki zalążek powszechnego, transportu ponadgabarytowego ? O czym Ty piszesz ? Transport ponadgabarytowy to był już przed I w. św. (o czym pisałem) i nigdy nie był i nie jest powszechny, zważywszy na nośność dróg, mostów, wiaduktów, skrajnię różnych obiektów itp. Transport ten korzystał z prostrzych i mniej skomplikowanych rozwiązań niż wózki Culemeyera. Po za tym, rozmawiamy przede wszystkim o transporcie wagonów na „Culemeyerach” bo to Ty narzuciłeś taką narrację, pisząc o tym, że wózki powinny trafić do PKP, a nie PKS. Nie uważasz, że gdyby miano je stosować tylko w transporcie ponadgabarytowym (a chyba ostatecznie uznano, że tylko tam będą stosowane), to jednak lepiej, że z LWP trafiły do PKS-u ?
[...] miał przed sobą ogromną przyszłość, co zresztą podejście Niemiec pokazało (skoro był stosowany z powodzeniem do lat 90tych).
Podziwiam Twój entuzjazm co do transporterów Culemeyera, ale spójrz realnie, cały świat jakoś nie przyjął owego rozwiązania, mającego wg Ciebie ogromną przyszłość i nie stosował go z powodzeniem, nie licząc tak naprawdę Niemiec (i w znikomej skali, zaledwie kilku innych krajów). Przecież sam zdziwiłeś się jak zostały przedstawione fotografie z wagonem PKP transportowanym tego typu systemem na Węgrzech, pisząc pod nimi, cytuję: "
Ciekawe, że poza Niemcami ktoś po wojnie stosował system Culemeyera". Nie uważasz, że to trochę nie spójne z tym co piszesz teraz, że Culemeyery miały ogromną przyszłość ?
Mam wrażenie, że nie do końca rozumiesz, że system oparty na transporterach Culemeyera, to nie tylko wózki, rampy, pojazdy je ciągnące, to cała infrastruktura stacyjna i zakladowa (drogi dojazdowe, place), całe zaplecze, to problemy logistyczne i techniczne, związane z przekroczoną skrajnią i wagą transportowanego wagonu (wolę nadal pisać o wagonach, skoro wg Ciebie miały być używane przez PKP). Niech każdy pomyśli sobie jak taki transport w jego okolicy miałby wyglądać, i gdzie „Culemeyer” z wagonem mógłby ostatecznie dojechać, biorąc pod uwagę np. wysokość wiaduktów, ich nośność, nośność mostów itp. Całość ważyła ponad 30 - 40 t. i miała wysokość ponad 3,5 m. (w przypadku przewozu węglarki) - ponad 4,5 m. (wagony kryte). A jak miało to wg. Ciebie wyglądać po wojnie, kiedy jeszcze w latach 50-tych (a nawet 60-tych) kontynuowano odgruzowywanie i odbudowywanie kraju ze zniszczeń wojennych, kiedy często np. mosty i wiadukty były początkowo prowizorycznej, tymczasowej budowy. To nie był „cudowny wynalazek” tylko w pewnym stopniu "boczna uliczka", jakich wiele gościło w ogólnie pojętym transporcie I połowy XX w., wspomnieć tylko alternatywne napędy, pojazdy kołowo-szynowe, czy pociągi drogowe. To, że korzystano z tego rozwiązania w Niemczech, rodzinnym kraju inż Culemeyera nie dziwi, ale dlaczego miałoby sprawdzić się w Polsce Ludowej, skoro już przed wojną, w II RP (a i w większości krajów świata), traktowano to bardziej jako "ciekawostkę", niż "ogromną przyszłość" w dziedzinie transportu o której napisałeś.
Kończę tym samym mój udział w dyskusji na ten Temat bo mój czas jest zbyt cenny (tak, czasu zapewne brakuje nam wszystkim) aby przekonywać nieprzekonanych i tłumaczyć coś w sposób „łopatologiczny”, a co byłoby trochę niegrzeczne z mojej strony. Masz prawo do swoich przemyśleń i opinii (jak każdy) i szanuję Twój, jakże inny od mojego, punkt widzenia na temat „straconej szansy używania transporterów systemu Culemeyera w Polsce Ludowej”.