• Ten serwis używa "ciasteczek" (cookies). Korzystając z niego, wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. Learn more.
  • Szanowny Użytkowniku, serwisy w domenie modelarstwo.info wykorzystują pliki cookie by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Wagonowy hyde park na PKP (po 1945 roku)

KoVaL

Znany użytkownik
Reakcje
2.744 56 5
Kiedyś ten temat przyczep Culemeyer'a drążyłem , wyszło na to ,że po II WŚ zostało tego trochę ,ale sprzęt podlegał nie kolei ,a powstającym PKS-om. W Niemczech gdzie ów wynalazek powstał i się rozprzestrzenił ,podlegał kolei ,w innych krajach ,które odziedziczyły ten sprzęt zasadniczo też ,ale w Polsce niestety nie i chyba to przyczyna wyginięcia posiadanego sprzętu bardzo szybko. Wózki Culemeyer'a to nie tylko platformy do transportu wagonów ,można było je dowolnie łączyć i przewozić nimi różne inne ładunki , co czyniono w innych krajach ,ładunki były nadawane często w systemie kombinowanym ,czyli kolej ,pojazd drogowy ,kolej itp. Długo utrzymał się ten system w CSSR ,NRD, na Węgrzech ,Austrii, niestety u nas padł szybko ,chyba właśnie ,że te pojazdy nie były pod władzą PKP, a w PKS-ach szybko je wykończono. Pierwotnie do ciągnięcia tych przyczep używano pojazdów marki Kaelble ,w krajach socjalistycznych po ich wykończeniu najczęściej spotykana była Tatra 141. Ostatnie zdjęcia z wykorzystaniem wózków w PRL widziałem z lat 50-tych ,transport Kolumny Zygmunta. Zasadniczo sprzęt był przypisany pierwotnie do RBD , czyli dyrekcji kolei, teoretycznie mogło tego zostać trochę po II WŚ. na terenach obecnej Polski było kilka dyrekcji .
 
Ostatnio edytowane:
OP
OP
K

KNG

Gość
w PKS-ach szybko je wykończono
A niby jak?
Jak napisałem poprzednio w ówczesnej Polsce odpowiednie ciągniki występowały w ilościach śladowych, na własny ciągnik trzeba było czekać jeszcze 8 lat i ów ciągnik oględnie rzecz ujmując był średnio udany.
W ogóle ówcześnie w Polsce ciężarówki to był kosmiczny misz-masz wszelkich możliwych konstrukcji z całej Europy i Ameryki.
Żeby nie być gołosłownym, kwit z 1949 r.
1679087850613.png

1679087901472.png

1679087937694.png

1679087991597.png

i ogólnie na dzień 1 kwietnia 1948 r. naliczono takich maszyn 28957 sztuk.
Poza tym PKP nie miało żadnych doświadczeń w prowadzeniu tego typu działalności, nie miało wyszkolonych kadr, odpowiedniego zaplecza technicznego i części zamiennych oraz wszelkiej maści norm, instrukcji, przepisów i innych wytycznych czyli jak to się kiedyś ładnie nazywało aparatu zarządczego. W zasadzie nic nie miało poza tymi nieszczęsnymi wózkami i pewnikiem PKP z miłą chęcią puściło cały ten bałagan w arendę specom od gumy i asfaltu.
Na koniec wydaje mi się, że w PKP zaczęła kiełkować myśl, że oprócz wózków Culemeyera puścić w arendę trochę więcej towaru.

Bądźcie zdrowi.

Jarek
 

KoVaL

Znany użytkownik
Reakcje
2.744 56 5
Jarku masz rację ,ale podczas wojny zapewne wykorzystywano to ustroistwo (kolejarze nawet pochodzenia niemieckiego ) zostali na jakiś czas po wojnie ,a w innych krajach ościennych wiedziano jak to wykorzystać. A u nas nie i oto w tym wpisie chodzi. Szkoda ,było by co wspominać ,a tak możemy pisać jak to wyglądało gdzieś tam.
 

Ufo

Aktywny użytkownik
KSK Wrocław
Reakcje
268 1 1
.
Poza tym PKP nie miało żadnych doświadczeń w prowadzeniu tego typu działalności, nie miało wyszkolonych kadr, odpowiedniego zaplecza technicznego i części zamiennych oraz wszelkiej maści norm, instrukcji, przepisów i innych wytycznych czyli jak to się kiedyś ładnie nazywało aparatu zarządczego. W zasadzie nic nie miało poza tymi nieszczęsnymi wózkami i pewnikiem PKP z miłą chęcią puściło cały ten bałagan w arendę specom od gumy i asfaltu.
Zupełnie nietrafione argumenty! Czechosłowacja, czy Węgry też były w takiej sytuacji, jednak tam ten transport jakoś funkcjonował. Poza tym dysponujesz danymi ile ciągników balastowych zostało na naszych ziemiach po wojnie? Do tych transportów w takich realiach nie trzeba było jakiejś gigantycznej floty - przykładem jest transport ponad gabarytowy w PRL, specjalistyczne ciągniki występowały zapewne w niewielkiej liczbie.

Myślę , że podstawowym problemem - o czym już wspomniano - było przekazanie sprzętu na stan PKS, a nie PKP.
 
Ostatnio modyfikowane przez moderatora:
OP
OP
K

KNG

Gość
Zupełnie nietrafione argumenty! Czechosłowacja, czy Węgry też były w takiej sytuacji, jednak tam ten transport jakoś funkcjonował.
To znaczy jakiej, bo o ile sobie przypominam nikt Węgier czy Czechosłowacji nie przesunął o 200 km na zachód.
Kolej w ówczesnej Polsce miała inne problemy niż jakieś imperialistyczne wynalazki służące nie wiadomo czemu w sumie.
Kolej w Polsce na koniec 1948 r. poniżej:
1679948267819.png

1679948293625.png

1679948396169.png

1679948448253.png

1679948490862.png

1679948530951.png

1679948556203.png

1679948583745.png

1679948641868.png

A to rok 1949.
1679948915862.png

1679948957309.png

1679949257496.png

i tak mógłbym przez następne dziesięć ekranów.
Reasumując kolej miała ważniejsze rzeczy na głowie niż Culemeyery,
Poza tym dysponujesz danymi ile ciągników balastowych zostało na naszych ziemiach po wojnie?
Nie.
Do tych transportów w takich realiach nie trzeba było jakiejś gigantycznej floty - przykładem jest transport ponad gabarytowy w PRL, specjalistyczne ciągniki występowały zapewne w niewielkiej liczbie.
Tak tylko taka Czechosłowacja. która była w porównaniu z Polską potęgą motoryzacyjną i mogła sobie dowolną ilość takich ciągników wybudować we własnym zakresie. Polska była skazana na demobil i być może jakiś import. Na własne konstrukcję trzeba było czekać do pierwszej połowy lat 60-tych.
Myślę , że podstawowym problemem - o czym już wspomniano - było przekazanie sprzętu ja stan PKS, a nie PKP.
Nie rozumiem co by się zmieniło gdyby PKP przejęło te przyczepy i ciągniki?

Bądźcie zdrowi.

Jarek

PS
na koniec coś wesołego bo w sumie bryczka to wagon a koń to lokomotywa.
1679950498266.png
 

Załączniki

Reakcje
3.622 30 0
Budapest Kőbánya-hízlaló = baza towarowa (Güterbahnhof )
PKP 107710 Kddt, Kőbánya-hízlaló állomáson MÁV vagonkulin. 1965.
Ciekawe, że poza Niemcami ktoś po wojnie stosował system Culemeyera. W Polsce widziałem powojenne zdjęcia tych przyczep w transporcie, ale niekolejowym już. Ktoś zna może inne informacje na ten temat w PL?
Kiedyś ten temat przyczep Culemeyer'a drążyłem , wyszło na to ,że po II WŚ zostało tego trochę ,ale sprzęt podlegał nie kolei ,a powstającym PKS-om.
Zupełnie nietrafione argumenty! Czechosłowacja, czy Węgry też były w takiej sytuacji, jednak tam ten transport jakoś funkcjonował [...] Myślę , że podstawowym problemem - o czym już wspomniano - było przekazanie sprzętu ja stan PKS, a nie PKP.
Właśnie zapoznałem się z wypowiedziami moich przedmówców na temat transporterów systemu Culemeyera. Nie wiem dlaczego argumenty Jarka (ksiezyc_nad_gieesem) nie trafiają do uczestników dyskusji. Proponuję wszystkim zapoznać się z artykułem pana Macieja Kucharskiego pt. "Transportery drogowe do przewozu wagonów inż. Johanna Culemeyera"; Świat Kolei nr 2/2007, str. 34 - 38, oraz np. z wielkością produkcji omawianych transporterów, np. na niemieckiej Wiki https://de.wikipedia.org/wiki/Stra%C3%9Fenroller lub na bardzo fajnej stronie (z kilkoma podstronami) poświęconej tego typu transporterom https://epoche2.modellbahnfrokler.de/vk/e2v_csr1.html Po zapoznaniu się w w/w źródłami wnioski nasuwają się same.

1. Zdjęcie wagonu PKP na Węgrzech jest przykładem stosowania transportera opartego na systemie inż. Culemeyera w krajach socjalistycznych, ale prawdopodobnie jest to model powojenny (wygląda jak produkowany od 1953 r. zachodnioniemiecki SEAG LR 40.2 ???), bo w RFN, po wojnie podjęto produkcję tego typu transporterów, podobnie zresztą jak w NRD (już od 1949), stąd zazwyczaj na zdjęciach datowanych po 1960 widzi się modele powojenne. Wspomnieć należy też, że podobne transportery produkowane były także we Włoszech, Szwajcarii, Austrii i Holandii. Czy Węgry lub Czechosłowacja były większymi użytkownikami tego typu systemu transportu drogowego ? Raczej dokumentacja fotograficzna i literatura nie potwierdzają tego, a kilka zdjęć dostepnych w sieci, według mnie, żadnej "jaskółki nie czyni".

2. Oryginalnych transporterów budowy przedwojennej było naprawdę niewiele. W 1939 Deutsche Reichsbahn miały zaledwie 49 szt. 16-kołowych transporterów (dwuczęściowych, 2 wózki, każdy 2-osiowy, 8-kołowy) oraz 4 szt. 24-kołowe (dwuczęściowe, 2 wózki, każdy 3-osiowy, 12-kołowy). Jednoczęściowe transportery, 12-kołowe (2 szt.) i jeden 16-kołowy (tego wzoru transporter jest na fotografii z Węgier), były dopiero w fazie prototypów i testów. Szczegóły produkcji wojennej nie są do końca znane, ale transportery po 1939, w zdecydowanej większości zostały przejęte przez Wehrmacht i zniszczone w trakcie wojny. W 1945 na kolejach niemieckich było ok. 200 transporterów systemu Culemeyera, różnych typów, przy czym 132 szt. odnotowane są w 1947 na kolejach DB (w RFN), oraz kilkadziesiąt na kolejach DR (w NRD). Ile mogło pozostać na "wschodzie" ? Trudno powiedzieć, ale zapewne niewiele, zważywszy na wymogi eksploatacyjne tego typu pojazdów. Transport wymagał dróg dobrej jakości, utwardzonych, przy czym odbywał się na niewielkie odległości (kilku km., np. stacja kolejowa - pobliskie lotnisko). Wymagana była specjalna rampa. Potrzebny był ciągnik balastowy, który generalnie nie był powszechnie widziany w tamtych czasach, oraz co ważne, w czasie okupacji (jak podaje w/w pan Maciej Kucharski) znane są tylko dwie, potwierdzone relacje użycia transporterów Culemeyera na terenie Polski (na lotniskach wojskowych Sochaczew-Bielice i Radom-Sadków, do transportu głównie cystern kolejowych z paliwem lotniczym). Oczywiście transportery takie mogły być stosowane jeszcze w innych miejscach, ale praktyczniejsze było, i co było robione, doprowadzenie bocznicy kolejowej.

3. Niewielka ilość transporterów jaka znalazła się w 1945 na terenie Polski początkowo została w całości przejęta przez Wojsko Polskie. Trzeba pamiętać, że nawet Wehrmacht używał "Culemeyerów" do transportu głównie ciężkiego sprzętu wojskowego. PKS stał się wtórnym ich użytkownikiem - w myśl zarządzenia z 1950 r. Jeszcze w 1949 transportery opisane były w instrukcji wojskowej, o stosowaniu urządzeń kolejowych dla potrzeb transportów kolejowych, w rozdziale "inne urządzenia kolejowe mające zastosowanie przy przewozach wojskowych" (czyżby były wówczas na wyposażeniu np. wojsk kolejowych ?) i tu zachodzi pytanie, czy PKS-y nie stały się przypadkiem użytkownikiem bardziej "na papierze" niż w realu. Myślę, że to wysoce prawdopodobne. Oczywiście znane są co najmniej dwa przykłady zastosowania tego typu transporterów w powojennej Polsce, utrwalone na fotografiach. Z Warszawy, gdzie w dniu 20.10.1948 przetransportowano ze stacji kolejowej do miejsca wykończenia, blok granitu na trzon Kolumny Zygmunta oraz z Zakopanego, z Kuźnic, gdzie transportowano "wielką szpulę" z liną nośną dla kolejki linowej na Kasprowy Wierch. Nie znalazłem szczegółowszych informacji kiedy owe wydarzenie miało miejsce, fotografia w Świecie Kolei datowana jest jako "przed 1957", jednak pojazd który ciągnie podwójny transporter 16-kołowy z ładunkiem, to prawdopodobnie (jeżeli dobrze rozpoznaję), potężny, poniemiecki ciągnik półgąsienicowy typu Sd.Kfz. 9, używany przez Wehrmacht, a po wojnie przez LWP, który raczej nigdy nie trafił do PKS-u bo był "zbyt cenny" dla wojska.

4. Podsumowując. Niewielka ilość transporterów systemu Culemeyera jaka pozostała na terenie Polski, przejęcie ich w pierwszych latach przez wojsko, stan dróg bitych i ich szerokość (które już w czasach okupacji ograniczały ich użycie), niewystarczająca ilość parku pojazdów nadających się do pracy z transporterami oraz pilniejsze potrzeby w dziedzinie transportu odbudowującego się kraju (na wszystko to zwracał już uwagę Jarek), są chyba wystarczającym powodem, że nikt nie przejmował się "Culemeyerami", których stan techniczny, "nadwyrężony" już w czasie wojny, z każdym rokiem pogarszał się, aż do zapewne całkowitej "śmierci technicznej" w latach 50-tych. Proszę zauważyć, że w powojennej Polsce kochane były rzeczy proste, łatwe w naprawie i eksploatacji, nielubiane były te, które przysparzały kłopotów. Stąd nie doszukiwałby się szczególnej "winy" PKS-u w tym, że szybko wycofano transportery drogowe, które - według mnie - większego bytu w realiach pierwszej dekady PRL-u nie miały, zwłaszcza, że ich ilość, powtórzę to raz jeszcze, była znikoma (czy jeden z przedmówców, pisząc "po II WŚ zostało tego trochę" miał na myśli Polskę ?). Co ciekawe w tamtych czasach były już dostępne nowe, powojenne transportery tego systemu, produkowane np. w NRD. Nie słyszałem o tym aby ktoś kupował je i wprowadzał na wyposażenie firm transportowych, w tym PKS-u, choć oczywiście nie można tego wykluczyć. To, że na Węgrzech, transportery oparte na systemie inż. Culemeyera (ciekawe ile szt. ?) pracowały jeszcze w latach 60-tych (a i zapewne dalszych, np. w NRD czy RFN pracowały do lat 90-tych), wcale mnie nie przekonuje do tego, że Polska straciła jakąś wielką szansę na szersze zaistnienie w transporcie drogowo-kolejowym tego typu rozwiązania technicznego. Na Węgrzech pracowały też np. parowozy systemu Malleta, na PKP ich nie było. Ale czy z tego ma wynikać jakieś "zacofanie" techniczne PKP w stosunku do MÁV ? Nie wiem też dlaczego przekazanie transporterów pod zarząd PKP miałoby skutkować czymś innym. Myślę, że czy w PKS, czy w zarządzie kolei, ich los był już przesądzony w chwili, kiedy wojsko zdecydowało się pozbyć "Culemeyerów", a że jeździły po drodze, a nie po szynach, wybór dla ówczesnych decydentów był oczywisty ;)
 
Reakcje
3.622 30 0
PS. Można jeszcze dodać, że Węgry były szczególnych sojusznikiem Hitlera w czasie II w. św. Dostawały wsparcie Wehrmachtu i nowoczesne wyposażenie oraz uzbrojenie do samego 1945 r. Wspomnieć tylko węgierskie czołgi Pz. Kpfw. VI Tiger. Tygrysów nie dostali tacy sojusznicy jak Rumunia, Bułgaria, Słowacja czy nawet Finlandia. Stąd obecność transporterów Culemeyera na Węgrzech po 1945 nie powinna dziwić. Myślę, że Węgrzy mogli dysponować kilkunastoma egzemplarzami, ale zapewne było to i tak więcej niż pozostawione, zapewne śladowe ilości na terenie Polski. Co było w lepszym stanie technicznym zabrała ze sobą Armia Czerwona, na wschód, co dało się wyremontować służyło w pierwszych latach powojennych w LWP, a przekazanie transporterów do dyspozycji PKS wydaje się, o czym wspominałem wyżej, było bardziej "papierowe" niż fizyczne. Oczywiście upraszczam nieco temat na poczet dyskusji, aby zbytnio nie rozpisywać się, ala myślę, że gdyby w Polsce pozostało więcej "Culemeyerów" to zachowany by był by po nich o wiele bardziej wyraźny ślad, zarówno w literaturze, dokumentacji fotograficznej czy wspomnieniach ludzi mających z nimi styczność. Szczerze mówiąc, nie wiemy czy również na Węgrzech nie były one "rodzynkami", którymi "chwalono się" m.in. na oficjalnych zdjęciach obrazujących "nowoczesność węgierskiego transportu". Tematu zniszczeń wojennych, stanu dróg i dostępnych środków transportowych w Polsce, po 1945, w stosunku do tego co było na Węgrzech, a zwłaszcza w Czechosłowacji, nie podejmuję się, jednak pisanie, że było w tych krajach podobnie jak u Nas, uważam za duże nieporozumienie.
 
Ostatnio edytowane:

Ufo

Aktywny użytkownik
KSK Wrocław
Reakcje
268 1 1
Właśnie zapoznałem się z wypowiedziami moich przedmówców na temat transporterów systemu Culemeyera. Nie wiem dlaczego argumenty Jarka (ksiezyc_nad_gieesem) nie trafiają do uczestników dyskusji. Proponuję wszystkim zapoznać się z artykułem pana Macieja Kucharskiego pt. "Transportery drogowe do przewozu wagonów inż. Johanna Culemeyera"; Świat Kolei nr 2/2007, str. 34 - 38, oraz np. z wielkością produkcji omawianych transporterów, np. na niemieckiej Wiki https://de.wikipedia.org/wiki/Stra%C3%9Fenroller lub na bardzo fajnej stronie (z kilkoma podstronami) poświęconej tego typu transporterom https://epoche2.modellbahnfrokler.de/vk/e2v_csr1.html Po zapoznaniu się w w/w źródłami wnioski nasuwają się same.
Super, że przypomniałeś ten artykuł, tylko, że wyjaśnia on w tej dyskusji tyle, co nic. Właśnie dlatego argumenty o "braku ciągników" uważam dalej za nietrafione - znam zdjęcie tego wózka z ładunkiem holowanego przez traktor. Wszystko zależy od obciążenia i potrzeb odległościowych. Poza tym nikt nigdzie nie podaje żadnych konkretów - ile pozostało tych wózków na obecnych ziemiach polskich, ile pozostało przeróżnych ciągników, ile pozostało ramp. To, że koleje DRG wykorzystywały do transportów specjalistyczne samochody nie oznacza, że nie można było wózków ciągać czymś innym, co też udowadnia piękna fotografia w przytoczonym artykule.[/QUOTE]

Po zapoznaniu się w w/w źródłami wnioski nasuwają się same.
A moje wnioski, na podstawie tych samych materiałów, są zupełnie różne!
 

Ufo

Aktywny użytkownik
KSK Wrocław
Reakcje
268 1 1
Tak tylko taka Czechosłowacja. która była w porównaniu z Polską potęgą motoryzacyjną i mogła sobie dowolną ilość takich ciągników wybudować we własnym zakresie. Polska była skazana na demobil i być może jakiś import. Na własne konstrukcję trzeba było czekać do pierwszej połowy lat 60-tych.
A no właśnie, mogliśmy importować z Czechosłowacji samochody ciężarowe i specjalne, a nie mogliśmy ciągników? No sorry...

Nie rozumiem co by się zmieniło gdyby PKP przejęło te przyczepy i ciągniki?
Np. to, że o wiele trudniej było i jest obecnie dogadać się dwóm różnym przedsiębiorstwom w jednym transporcie. Przykład masz na zdjęciach tu przytaczanych - transporty ponadgabarytowe po II WŚ w Polsce, które nie miały nic wspólnego z PKP, a jednak się odbywały - zapewne w ilości niewielkiej, ale jednak były. O transporcie wagonów tym systemem cisza i to nie z braku wózków, czy ciągników (jak widać i to i to było dostępne w jakiejś ilości).
 

Ufo

Aktywny użytkownik
KSK Wrocław
Reakcje
268 1 1
wrocaw-1948-06-24-przygotowania-do-otwarcia-wystawy-ziem-odzyskanych-zakrojone-na-szerok-skal-...jpg

wrocaw-1948-06-24-przygotowania-do-otwarcia-wystawy-ziem-odzyskanych-zakrojone-na-szerok-skal-...jpg


Dwa piękne zdjęcia, przedstawiające transport jakiejś maszyny na Wystawę Ziem Odzyskanych we Wrocławiu w 1948 roku. Gdzieś chyba widziałem jeszcze jedno, zdaje się, że samochód był opisany "..... Poznań".
 

Ufo

Aktywny użytkownik
KSK Wrocław
Reakcje
268 1 1
Czyli późniejszy PKS III odział Poznań ,super ,to jest to o czym pisałem.
Chyba tak, szukałem co to za firma, ale po adresie nic nie wyszło.
Teraz wyobraźmy sobie, że jakieś przedsiębiorstwo zleca przewóz wagonu do fabryki bez bocznicy, a PKP musi porozumieć się z PKSem odnośnie transportu na ostatniej "końcówce". Partycypacja w kosztach - jak dla mnie nierealna. To nie mogło się nigdy udać. Zapewne dlatego w Niemczech tymi transportami zajmowała się tylko kolej.

Ciągnik, to jednak będzie raczej SS100, łatwo je pomylić ;) Może ktoś zweryfikuje?
 

404W Eaos

Aktywny użytkownik
Reakcje
170 9 0
Chyba tak, szukałem co to za firma, ale po adresie nic nie wyszło.
Teraz wyobraźmy sobie, że jakieś przedsiębiorstwo zleca przewóz wagonu do fabryki bez bocznicy, a PKP musi porozumieć się z PKSem odnośnie transportu na ostatniej "końcówce". Partycypacja w kosztach - jak dla mnie nierealna. To nie mogło się nigdy udać. Zapewne dlatego w Niemczech tymi transportami zajmowała się tylko kolej.

Ciągnik, to jednak będzie raczej SS100, łatwo je pomylić ;) Może ktoś zweryfikuje?
Teoretycznie przydział "Culemeyerów" do PKS miał większy sens niż do PKP. Pomijając to że nasza kolej i tak miała wiele na głowie, to do kogo miałyby należeć ciągniki do PKS czy PKP. PKP musiałaby dla nich stworzyć bazę. Oprócz tego w PKP naczepy woziłyby tylko wagony, a PKS oferował im większe zatrudnienie.
 

Ufo

Aktywny użytkownik
KSK Wrocław
Reakcje
268 1 1
Teoretycznie przydział "Culemeyerów" do PKS miał większy sens niż do PKP. Pomijając to że nasza kolej i tak miała wiele na głowie, to do kogo miałyby należeć ciągniki do PKS czy PKP. PKP musiałaby dla nich stworzyć bazę. Oprócz tego w PKP naczepy woziłyby tylko wagony, a PKS oferował im większe zatrudnienie.
W strukturach PKP były samochodownie utrzymujące przeróżne pojazdy - od osobówek, po sprzęt specjalny, łącznie np. z autobusami. Żadnej bazy nie trzeba było tworzyć.
 
Reakcje
3.622 30 0
A moje wnioski, na podstawie tych samych materiałów, są zupełnie różne!
To może doprecyzuj jakie ? Bo nie za bardzo wiem co masz na myśli... Czy uważasz, że w 1945 na terenie Polski i terenach poniemieckich włączonych w granice Polski, zostały dziesiątki Culemeyerów i nie przekazanie ich do PKP ale do PKS skutkowało tym, że przedwcześnie je złomowano, nie doceniając nowatorskiego i nowoczesnego rozwiązania ? Czy uważasz, że mogły być używane do przewozów setek wagonów i zaprzepaściliśmy, jako kraj, szansę na zaistnienie tego typu nowinki technicznej ?

Poza tym nikt nigdzie nie podaje żadnych konkretów - ile pozostało tych wózków na obecnych ziemiach polskich, ile pozostało przeróżnych ciągników, ile pozostało ramp.
Zacytuję sam siebie:
[...] myślę, że gdyby w Polsce pozostało więcej "Culemeyerów" to zachowany był by po nich o wiele bardziej wyraźny ślad, zarówno w literaturze, dokumentacji fotograficznej czy wspomnieniach ludzi mających z nimi styczność.
I nieco rozwinę temat, odnosząc się do tego co napisałeś w cytacie wyżej.

Wózków pozostały zapewne niewielkie ilości (myślę o sprawnych, nadających się do dalszego użytkowania). Jeżeli w Niemczech, po zakończeniu wojny w 1945 r. doliczono się ich ok. 200, to nie zdziwiłby się, gdyby w Polsce, w II połowie lat 40-tych, w LWP, było raptem kilka-kilkanaście szt. (biorąc pod uwagę także to, że Armia Czerwona miała tendencję do zabierania wszelakiej „trofiejnej” poniemieckiej technologii na wschód), Oczywiście, że nie ma żadnych konkretów, co do ilości wózków, pojazdów, ramp, ale właśnie to co piszesz, po części potwierdza to, o czym pisałem ja (paradoksalnie). Pytasz się ile było ramp, a ja się spytam, a ile jest znanych zdjęć, relacji itp, transportu "Culemeyerami" wagonu PKP na terenie Polski ? Wiemy tylko (i aż tylko) o używaniu w 1946 tego systemu transportu przez LWP, m.in. na lotnisku w Radomiu (do przewozu cystern z paliwem lotniczym), i to do czasu wybudowania, bodajże w 1947, bocznicy kolejowej. Oczywiście rampy mogły być zachowane tu i ówdzie, ale jakoś nie korzystano z nich, a przynajmniej nie w latach późniejszych niż bezpośrednio po wojnie. Pytasz ile pozostało przeróżnych ciągników ? No właśnie chyba nie za dużo, skoro sam wspominasz o traktorze, a na zdjęciu w podanym przeze mnie artykule ze "Świata Kolei" jest ciągnik półgąsienicowy, prawdopodobnie Sd.Kfz. 9, służący głównie do transportu uszkodzonych pojazdów pancernych z pola walki, na niskopodłogowej platformie kołowej. Oba te środki transportu obrazują raczej ekstraordynaryjne sytuacje niż typowe. Piszesz także:

A no właśnie, mogliśmy importować z Czechosłowacji samochody ciężarowe i specjalne, a nie mogliśmy ciągników? No sorry...
A ja się spytam, to czemu nie mogliśmy importować od sojusznika zza Odry, Niemieckiej Republiki Demokratycznej, świeżutkich i nowiutkich transporterów Gotha (NRD-owskich "Culemeyerów" budowy powojennej, nota bene używanych głównie przez Niemiecką Narodową Armię Ludową), nie przejmując się już w latach 50-tych, wyeksploatowanymi transporterami budowy wojennej i przedwojennej, pozostawionymi w 1945 na terenie Polski. Myślę, że nie przewidziano w PRL-u jakiegokolwiek przyszłościowego stosowania tego typu transporterów, tym bardziej, że sam napisałeś o traktorze i o tym, że wszystko zależało od obciążenia. Tylko, że zwykły traktor mógł zapewne przewieźć to co "miał" na "Culemeyerze", na jakiejś przyczepie niskopodwoziowej, których zapewne też brakowało bezpośrednio po wojnie, ale które, w II połowie lat 50-tych były już chyba w każdym POM-ie (Państwowym Ośrodku Maszynowym), funkcjonującym w czasach PRL-u w niemal każdej gminie.

Znalazłem zdjęcie z widocznym ciągnikiem, wg mnie, to Hanomag SS60. Wóz z Poznania, sfotografowany we Wrocławiu
Pisząc nieco przekornie, można zadać pytanie czyżby we Wrocławiu (zniszczonym i „zmaltretowanym” Górnym Śląsku) w 1948 nie mieli ciągnika balastowego, że musieli go sprowadzić z Poznania, z Wielkopolski ? Świadczy to raczej o brakach tego typu środków transportu.

Oczywiście, zdjęcia jakie zamieściłeś są SUPER (nie znałem ich). Piszesz m.in. „transporty ponadgabarytowe po II w. św. w Polsce, które nie miały nic wspólnego z PKP, odbywały się”, ale temu przecież nikt nie zaprzecza bo takie transporty, bez użycia transporterów systemu Culemeyera, odbywały się w całej powojennej historii i odbywają do dnia dzisiejszego. Sednem sprawy jest to, że pan Culemeyer opracował "swój wynalazek" z myślą o transporcie wagonów, bo z przewozem wielkogabarytowych ładunków radzono sobie już przed I w. św. Przykłady Warszawy, Zakopanego, Wrocławia, a takich przykładów jest zapewne więcej, dowodzą chyba tego, że w Polsce "Culemeyerów" generalnie nie stosowano do przewożenia wagonów (stąd zapewne przydział do PKS-u), a od tego przecież zaczęła się dyskusja i tego głównie dotyczy. Na zdjęciu z Wrocławia z 1948, transporter jest prawdopodobnie użyczony przez wojsko (?). Na fotografii widać nawet postać w mundurze (trudno ocenić, ale raczej wojskowym) obserwującą prace, trzeba dodać, bardziej skomplikowane i czasochłonne - co widać na zdjęciach, w przeciwieństwie do np. umieszczenia ładunku na niskopodłogowej lorze o dużej nośności czy specjalistycznej naczepie do przewozu ładunków ponadgabarytowych (tego typu rozwiązania były już przed wojną). Zadam kolejne przekorne i retoryczne pytanie, skąd wiadomo, że np. transporter Culemeyera widziany na zdjęciach z Wrocławia, nie jest tym samym co na fotografiach z Zakopanego i Warszawy ? Istnieje przecież taka możliwość.

Teraz wyobraźmy sobie, że jakieś przedsiębiorstwo zleca przewóz wagonu do fabryki bez bocznicy, a PKP musi porozumieć się z PKSem odnośnie transportu na ostatniej "końcówce". Partycypacja w kosztach - jak dla mnie nierealna. To nie mogło się nigdy udać. Zapewne dlatego w Niemczech tymi transportami zajmowała się tylko kolej.
Przepraszam ale to o czym piszesz jest kompletnie oderwane od realiów Polski Ludowej, zwłaszcza czasów stalinowskich do 1956 r. Do fabryk w PRL-u budowało się bocznice kolejowe, które funkcjonowały od małych miasteczek po największe, setki takich bocznic powstało już przed wojną, duże ilości były również na ziemiach odzyskanych - wystarczyło je przywrócić do życia. Dziś, po większości z nich pozostały tylko wspomnienia. Bywało, że do dostarczenia np. wielkogabarytowych transformatorów do stacji energetycznych, specjalnie budowano bocznicę do miejsca ustawienia ładunku, którą później rozbierano. Pan Culemeyer opracował swój transporter, a Deutsche Reichsbahn skorzystało z niego, aby rozszerzyć swoją ofertę dostarczania ładunków w wagonach, bezpośrednio do odbiorcy, którym były przeważnie małe, prywatne przedsiębiorstwa i firmy, do których operacja transportu jednego - dwóch wagonów, i ich powrotu, w zależności od oddalenia od rampy na stacji, zajmowała niekiedy cały dzień (i kosztowała sporo Reichsmarek), była jednak tańsza od przeładunku towaru na stacji na ciężarówki i rozładunku w punkcie docelowym. Po wojnie, w RFN, odbywało się to w podobny sposób i takie też założenie leżało u podstaw wznowienia produkcji "Culemeyerów", tym razem już dla Deutsche Bahn. Czy widzisz w Polsce Ludowej lat 50-tych prężnie działający sektor prywatny, korzystający z tego typu rozwiązania ? Czy myślisz, że w państwowych firmach ktoś przejmował się kosztami lub ludźmi, którzy często ręcznie, przy użyciu łopat, przerzucali towar z wagonu na samochody ? To może Culemeyerów warto było używać do przewozu tylko i wyłącznie ładunków ponadgabarytowych ? W tym temacie, istniały jednak inne rozwiązania techniczne, niekiedy prostsze i mniej skomplikowane.

Podsumowując. Według mnie, sporadyczne stosowanie w Polsce, w czasach powojennych, niewielkiej ilości transporterów Culemeyera skończyło się na dobre w latach 50-tych (początku 60-tych ?), wraz z ich „śmiercią techniczną”. Myślę, że gdyby Culemeyerów po II w. św. było więcej, niż kilka - kilkanaście i gdyby były używane na ciut większą skalę, w tym do transportu wagonów, a nie tylko do sporadycznych, aczkolwiek spektakularnych i interesujących z powodu technicznego operacji, to do dziś pozostałoby po nich o wiele więcej archiwalnej dokumentacji, fotografii, relacji świadków i bezpośrednich użytkowników oraz być może choć jeden zachowałby się w jakimś muzeum czy na zapomnianym złomowisku do lat 90-tych, na którym miłośnicy motoryzacji, techniki czy militariów obfotografowali by go w tysiącach ujęć.

Wiem, że w trakcie obudowy kraju, głównie w latach 50-tych ubiegłego wieku, wiele „perełek” ogólnie pojętej techniki, trafiało do pieców hutniczych. Myślę, że taki los spotkał także "Culemeyery". Uważam, że doszukiwanie się w tym wszystkim winy PKS-u, braku chęci ówczesnych decydentów do transportu wagonów na takich transporterach, czy snucie wizji, że gdyby trafiły do PKP to służyłyby dłużej, jest całkowicie nieuzasadnione. Oczywiście z dużym zainteresowaniem zapoznam się ze wszelkimi nowymi informacjami na temat losów i historii tego typu transporterów w Polsce, przez co zachęcam do dalszych poszukiwań. Ale czy kolejne zdjęcia cokolwiek zmienią w tym, że wszystko wskazuje na to, że było ich niewiele, po jakimś czasie zrezygnowano z używania ich do transportu wagonów, a później szybko wycofano i zezłomowano (mowa o transporterach poniemieckich, kto wie, czy do Polski nie trafiły np. pojedyncze egzemplarze produkowane w NRD, i które "dokończyły żywota" np. w wojskowych magazynach, jako zapas długotrwały). Na pewno temat "Culemeyerów" w powojennej Polsce jest niezwykle interesujący i stanowi nie do końca zbadaną kartę historii.
 
Ostatnio edytowane:
OP
OP
K

KNG

Gość
W strukturach PKP były samochodownie utrzymujące przeróżne pojazdy - od osobówek, po sprzęt specjalny, łącznie np. z autobusami. Żadnej bazy nie trzeba było tworzyć.
To wymień jedną samochodownię działającą w 1950 r. bo ja sobie grzebnąłem w kwitach i owszem samochodnie były, ale zaczęły powstawać na początku lat 60-tych.
1680630437090.png

1680630447704.png

1680630456056.png


Bądźcie zdrowi.

Jarek
 

Ufo

Aktywny użytkownik
KSK Wrocław
Reakcje
268 1 1
To może doprecyzuj jakie ? Bo nie za bardzo wiem co masz na myśli... Czy uważasz, że w 1945 na terenie Polski i terenach poniemieckich włączonych w granice Polski, zostały dziesiątki Culemeyerów i nie przekazanie ich do PKP ale do PKS skutkowało tym, że przedwcześnie je złomowano, nie doceniając nowatorskiego i nowoczesnego rozwiązania ? Czy uważasz, że mogły być używane do przewozów setek wagonów i zaprzepaściliśmy, jako kraj, szansę na zaistnienie tego typu nowinki technicznej ?
Twoje posty są tak rozciągnięte i na siłę napompowane tekstem, że aż czasem nie chce się ich czytać, ale ok, postaram się odpowiedzieć:
Nigdzie nie napisałem o ilości wózków, a ni nikt inny też tego nie zrobił. Twierdzenia jakie podają na tym forum próbują udowodnić, że praktycznie pojazdów tych nie było, co jest niepoparte żadnymi danymi. Uważam, że ten rodzaj transportu kombinowanego (był to w zasadzie zalążek transportu ponadgabarytowego powszechnie mogącego być w użyciu) miał przed sobą ogromną przyszłość, co zresztą podejście Niemiec pokazało (skoro był stosowany z powodzeniem do lat 90tych). Polska po 45 roku odziedziczyła na pewno rampy (na obecnych ziemiach zachodnich), wózki i ciągniki. Poza incydentalnymi przewozami zupełnie ich nie wykorzystano. Dlaczego, skoro w Niemczech można było... Dla mnie jedynym wytłumaczeniem jest przydział sprzętu do niewłaściwych przedsiębiorstw, co zresztą w naszym kraju praktykuje się do dzisiaj - podział PKP i taboru nie miał żadnego sensu i logiki. Jeśli Ty widzisz inne powody, to fajnie, ale twierdzenie, że "nie jeździły bo było ich mało", to żaden argument. Wystarczy spojrzeć na parowozy chociażby występujące w ilości kilku sztuk.

Wózków pozostały zapewne niewielkie ilości (myślę o sprawnych, nadających się do dalszego użytkowania). Jeżeli w Niemczech, po zakończeniu wojny w 1945 r. doliczono się ich ok. 200, to nie zdziwiłby się, gdyby w Polsce, w II połowie lat 40-tych, w LWP, było raptem kilka-kilkanaście szt.
Kilkanaście wózków wystarczyło by w 200% do obsługi kilkunastu ramp w powojennej Polsce. Popełniasz poważny błąd łącząc ilość wózków z ilością punktów.

Oczywiście rampy mogły być zachowane tu i ówdzie, ale jakoś nie korzystano z nich, a przynajmniej nie w latach późniejszych niż bezpośrednio po wojnie.
Rampy na pewno pozostały, jedna istnieje nawet do dziś (tylko tą znam osobiście).

Pytasz ile pozostało przeróżnych ciągników ? No właśnie chyba nie za dużo, skoro sam wspominasz o traktorze, a na zdjęciu w podanym przeze mnie artykule ze "Świata Kolei" jest ciągnik półgąsienicowy, prawdopodobnie Sd.Kfz. 9, służący głównie do transportu uszkodzonych pojazdów pancernych z pola walki, na niskopodłogowej platformie kołowej. Oba te środki transportu obrazują raczej ekstraordynaryjne sytuacje niż typowe.
Ta dziewięciotonówka zapewne była wykorzystana ze względu na ekstremalne podjazdy dla tego transportu, zresztą chyba nawet niezgodne z instrukcją. Ale kto by się tym przejmował ;)


A ja się spytam, to czemu nie mogliśmy importować od sojusznika zza Odry, Niemieckiej Republiki Demokratycznej, świeżutkich i nowiutkich transporterów Gotha (NRD-owskich "Culemeyerów" budowy powojennej, nota bene używanych głównie przez Niemiecką Narodową Armię Ludową), nie przejmując się już w latach 50-tych, wyeksploatowanymi transporterami budowy wojennej i przedwojennej, pozostawionymi w 1945 na terenie Polski. Myślę, że nie przewidziano w PRL-u jakiegokolwiek przyszłościowego stosowania tego typu transporterów, tym bardziej, że sam napisałeś o traktorze i o tym, że wszystko zależało od obciążenia. Tylko, że zwykły traktor mógł zapewne przewieźć to co "miał" na "Culemeyerze", na jakiejś przyczepie niskopodwoziowej, których zapewne też brakowało bezpośrednio po wojnie, ale które, w II połowie lat 50-tych były już chyba w każdym POM-ie (Państwowym Ośrodku Maszynowym), funkcjonującym w czasach PRL-u w niemal każdej gminie.
No brawo, w końcu jakieś racjonalne wnioski! ;) Wszelkim problemem w naszym kraju było, jest i niestety będzie zacofanie umysłowe decydentów - zamknięcie się na wszystko, co nowoczesne. My swoje szanse zaprzepaściliśmy, zniszczone do granic Niemcy odbudowały ten rodzaj transportu.


Pisząc nieco przekornie, można zadać pytanie czyżby we Wrocławiu (zniszczonym i „zmaltretowanym” Górnym Śląsku) w 1948 nie mieli ciągnika balastowego, że musieli go sprowadzić z Poznania, z Wielkopolski ? Świadczy to raczej o brakach tego typu środków transportu.
Dlaczego założyłeś, że transport odbył się tylko wewnątrz Wrocławia? Ja uważam, że przyjechał z Poznania. Ale inaczej - braki były wszystkiego i niczym nadzwyczajnym nie była relokacja sprzętu specjalnego. Nawet wiele lat później taki sprzęt istniał w ilości niewielkiej i był wykorzystywany w całym kraju - wg zapotrzebowania.

Oczywiście, zdjęcia jakie zamieściłeś są SUPER (nie znałem ich). Piszesz m.in. „transporty ponadgabarytowe po II w. św. w Polsce, które nie miały nic wspólnego z PKP, odbywały się”, ale temu przecież nikt nie zaprzecza bo takie transporty, bez użycia transporterów systemu Culemeyera, odbywały się w całej powojennej historii i odbywają do dnia dzisiejszego. Sednem sprawy jest to, że pan Culemeyer opracował "swój wynalazek" z myślą o transporcie wagonów, bo z przewozem wielkogabarytowych ładunków radzono sobie już przed I w. św. Przykłady Warszawy, Zakopanego, Wrocławia, a takich przykładów jest zapewne więcej, dowodzą chyba tego, że w Polsce "Culemeyerów" generalnie nie stosowano do przewożenia wagonów (stąd zapewne przydział do PKS-u), a od tego przecież zaczęła się dyskusja i tego głównie dotyczy.
Zaskakujące dla mnie jest to, że otrzymaliśmy ziemie "odzyskane", gdzie w czasie wojny ten transport się odbywał, bo zwyczajnie zaopatrywał fabryki bez bocznic. Po 45 roku już nie było takiej potrzeby? Nagle transport przejęły samochody?


Przepraszam ale to o czym piszesz jest kompletnie oderwane od realiów Polski Ludowej, zwłaszcza czasów stalinowskich do 1956 r. Do fabryk w PRL-u budowało się bocznice kolejowe, które funkcjonowały od małych miasteczek po największe, setki takich bocznic powstało już przed wojną, duże ilości były również na ziemiach odzyskanych - wystarczyło je przywrócić do życia.
Skoro były tak ogromne ilości bocnzic, to dlaczego na terenie obecnej zachodniej polski Niemcy mieli ten środek transportu?
 

Podobne wątki