Dziś prezentuje model samochodu, który był absolutnym pożarniczym topem w latach 70 -prawie 38 ton dobrej klasycznej angielskiej inżynierii – Chubb Pathfinder. Skonstruowany tylko w jednym celu; jak najszybciej dotrzeć do płonącego samolotu i zalać go morzem piany.
Normy bezpieczeństwa tworzone przez ICAO (Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego) dają lotniskowym strażakom 3 minuty na dotarcie do rozbitego w obrębie pasa startowego samolotu i podanie połowy środków gaśniczych. To sprawia, ze każda sekunda jest ważna. Aby spełnić te normy niektóre bardziej rozległe lotniska mają dwie a nawet trzy strażnice LSP. Również samochody muszą spełniać wyśrubowane normy dynamiki i prędkości maksymalnej. W przypadku Pathfindera odpowiadał za to dwusuwowy silnik diesla o mocy 635 KM, który pozwalał na przyśpieszenie do 80 km w 39 sekund (inne źródła 42 sekundy) i osiągnięcie prędkości maksymalnej 114 km/h (inne źródła 100, 105 km/h).
Path zabierał 13,5 tony wody i 1600 l. środka pianotwórczego. Zapas środków gaśniczych mógł być zużyty w nieco ponad dwie minuty dzięki autopompie Godiva o wydajności 7800 l/min i potężnemu działku o tylko nieco mniejszej wydajności. Kierowca zajmował centralne miejsce w samochodzie mając też do dyspozycji joystick do zdalnego kierowania działkiem. Za nim znajdował się wygodny
i przestronny przedział dla 4 strażaków, który umożliwiał ubieranie się w czasie jazdy na stojąco w kombinezony ognioodporne. Na koniec było jeszcze wyjście na podest roboczy działka.
Skonstruowany w pierwszej połowie lat 70 Pathfinder okazał się dokładnie tym czego potrzebowały lotniskowe straże pożarne na całym świecie. Dodatkową nieplanowaną akcją marketingową były wydarzenia na pokazach lotniczych Farnborough w 1974. Prezentowany tam przez firmę Chubb egzemplarz Pathfindera zbudowany dla lotniska w Bostonie spontanicznie i skutecznie włączył się do akcji gaśniczej po tragicznej katastrofie śmigłowca S-67 Black Hawk. Pathfindery trafiły na lotniska na całym świecie; do USA (lotniska w Nowym Jorku, Bostonie i Oakland), Związku Radzieckiego, Sił Powietrznych RPA, Singapuru, Jugosławii i wielu innych nierzadko ciekawych miejsc.
Do Polski na przełomie 1975/1976 roku trafiło 5 fabrycznie nowych egzemplarzy Pathfindera, trzy sztuki trafiły na warszawskie Okęcie zapewniając mu wysoką VIII klasę zabezpieczenia ppoż. według ICAO. Pozostałe egzemplarze przekazano do Poznania i Krakowa. Na koniec lat 70 jeden z Warszawskich Pathów zaliczył wywrotkę. Naprawa u producenta trwała kilka lat prawdopodobnie z braku środków finansowych. Na ten czas do podziału bojowego LSP wróciła Tatra 148.
W tym samym okresie Lotnisko w Krakowie przekazało swojego Pathfindera do Gdańska. Również w Krakowie miejsce Patha zajęła Tatra – to musiało być przykre doświadczenie.
Jednak LSP w Krakowie nie pożegnało Pathfindera na zawsze; w 1988 roku zakupiono używany ale poddany remontowi egzemplarz z lotniska w Bostonie.
Na przełomie lat 80/90 Pathfindery zostały uzupełnione a potem zastąpione przez samochody nowej generacji Barracuda. Dwa egzemplarze sprzedano za granicę do dalszej eksploatacji, pozostałe służyły jeszcze w Polsce na lotniskach mniejszej rangi. Najdłużej w służbie pozostał egzemplarz w Gdańsku. Zdążył się jeszcze załapać na pożar rafinerii Gdańskiej gdzie wykazał się dużą skutecznością.
Zapraszam do oglądania:
Wspólna fotka z mniejszym bratem z Okęcia - Dodge`m Cheetahem. Fajnie pokazuje różnicę w wielkości ale i detalu.
I na koniec dwie lotniskowe legendy pożarnicze. Pathfindera nie trzeba przedstawiać, drugi to MB SK z zabudową firmy Boughton z 1991. Drugo-liniowy samochód w LSP ale po 33 latach nadal w służbie.