Dzięki za link, bo jest w nim podany nr plaży (64), gdzie morze wymyło przęsła torowe. Co wskazuje na rejon położony jeszcze dalej na północny-zachód, od pomostów widocznych na zdjęciu lotniczym z 1947 r. Poniżej zamieszczam kompilację dwóch fotografii, wspomnianej z 1947 i współczesnego zdjęcia satelitarnego (z Google Earth), na którym zaznaczyłem numerację wejść na helskie plaże, nr 67, 66 oraz drogę prowadząca do nr 65. Jak widać, nr 64 znajduje się jeszcze bardziej na płn.-zach. (tam są np. pozostałości "baterii duńskiej" - jak komuś miałoby to przybliżyć lokalizację).
Zobacz załącznik 1026855
Co do budowania takich prowizorycznych pomostów w tym miejscu przed 1945, wszystko możliwe, ale zachodzi pytanie po co miano by to robić ? Chyba, że korzystali z nich np. rybacy. W normalnych warunkach, wprawdzie czasu wojny, ale nie zagrożonych walkami toczonymi na wybrzeżu i bezpośrednimi bombardowaniami, dostępne były wszystkie porty na Helu i okolicy (w tym żeglugi cywilnej, marynarki wojennej, rybackie itd), z których mogły korzystać zarówno oddziały wojskowe jak i ludność cywilna. Od strony zatoki wody były także spokojniejsze.
Wydaje się, że dopiero realne zagrożenie zniszczenia i zajęcia Helu przez Armię Czerwoną (choć dowództwo radzieckie nie planowało zdobycia półwyspu, z militarnego punktu widzenia nie miało to znaczenia), wymuszało budowę takich konstrukcji, w dodatku od strony otwartego morza, gdzie ani podejście jednostek pływających, ani poruszanie się po takich pomostach nie było bezpieczne, gdzie na wszelkie statki czyhały różne niebezpieczeństwa związane nie tylko z lotnictwem nieprzyjaciela, wspomnieć tylko np. storpedowanie przez radziecki okręt podwodny transportowca "Goya" płynącego z Helu, z 7000 ludzi na pokładzie, uratowano tylko ok. 183 osoby. Paniczna ewakuacja, przeludniała i blokowała nabrzeża portowe, dodatkowo niszczone przez naloty czy ostrzał artyleryjski - półwysep helski był w zasięgu ciężkiej artylerii radzieckiej stacjonującej na wybrzeżu zatoki gdańskiej. Jakby miejscowi mieli mało własnych problemów, dodatkowo pojawiły się tam tysiące uciekinierów z innych rejonów (np podczas operacji Noc Walpurgii, z Oksywia na Hel ewakuowano ok. 10 tys. żołnierzy i ok. 30 tys. ludności cywilnej, niektóre źródła mówią o znacznie większych ilościach). W kwietniu i na początku maja 1945 Hel był zatłoczony ponad granice możliwości (wg niektórych ocen mogło tam być do 365 tys. ludzi), żywiących się resztkami, ukrywających się m.in. w ziemiankach, próbujących uciec na wszystkim co nadawało się do pełnomorskiego pływania.
Parafrazując, w ostatnich dniach wojny, Hel był dla Niemców prawdziwym piekłem (Hell).