Jak chodzi o głupotę i bezmyślność kierowców to jeden z przykładów dotyczył wypadku mojego pociągu.
17 marca zeszłego roku wracałem z Warszawy do Babimostu pociągiem TLK 17101 WARTA. W miejscowości Budki Nowe, między Kołem a Koninem uderzyliśmy w BMW. O wypadku napisano tu:
https://www.e-kolo.pl/wiadomosci,11159,budki-nowe-wjechal-samochodem-pod-pociag-tlk . Na szczęście obyło się bez ofiar i z tego co wiem to także bez rannych, gdyż wszyscy zdążyli opuścić pojazd zanim w niego trzepnęliśmy. Jak się okazało, kierowca wjechał na tory w miejscu po zlikwidowanym przejeździe i zawisł na szynach, nie mogąc z nich zjechać. Głupota, owszem, ale to nie wszystko. Siedząc w 6. wagonie samego zderzenia w ogóle nie poczułem, było jedynie ostre hamowanie. Aby obadać co się stało wyszedłem na korytarz, otwarłem okno. Pierwsze co zobaczyłem to leżące naprzeciwko koło od samochodu. A dalej, w okolicy zlikwidowanego przejazdu stała już laweta na załączonych kogutach. Wniosek z tego nasuwa się taki, że samochód stał na szynach na tyle długo, że kierowca zdążył wezwać lawetę, laweta zdążyła przyjechać tylko zabrakło kilku minut, by samochód z toru zabrać. Pytanie więc zasadnicze - na co liczył kierowca nie dzwoniąc na 112 i nie próbując wstrzymać ruchu pociągów? Liczył na takiego farta, przez tyle czasu na magistrali E20 nie pojawi się żaden pociąg i uniknie w ten sposób mandatu? Odważne, choć z drugiej strony prawie się udało....