To, o czym pisze kolega PX48-28, to tylko do pewnego stopnia racja. Ale czy to znaczy, że w wypadku pod Szczekocinami te cztery czy pięć osób było całkowicie niewinnych? Kolega Paweł Piotr ma całkowitą rację, zawinił w pierwszej kolejności dyżurny ze Starzyn, potem dyżurna ze Sprowy, a maszyniści w tym sensie, że nie zareagowali zgodnie z przepisami na niewłaściwe wskazania na semaforach: wyjazd na tor przeciwny do zasadniczego bez W 24 w wypadku pociągu do Krakowa i wyjazd na tor w kierunku zasadniczym mimo wyświetlonego W 24. Gdyby choć jeden z maszynistów zachował się prawidłowo, tzn. zatrzymał się i nawiązał łączność z dyżurnym ruchu, do katastrofy najpewniej by nie doszło. Co oczywiście nie oznacza, że inni (czytaj: zwierzchnicy) są całkowicie bez winy, a raporcie komisji powypadkowej coś chyba na ten temat jest. Inna sprawa, czy kwalifikuje się to pod Kodeks Karny...