Pozostawiając w tyle różne kontrowersyjne wpisy jedziemy dalej przez cudowna dolinę Schanfigg.
Po pokonaniu wielu z 19 tuneli i 52 mostów/wiaduktów oraz 12 galerii, jak to na RhB powoli, majestatycznie, wręcz w sposób dystyngowany, zbliżamy się do celu naszej dzisiejszej wyprawy.
To cudo architektury budowlanej to jak zapewne wielu wie
Langwieser Viadukt. Pozwolę sobie zacytować z różnych źródeł kilka suchych danych.
-
Długość całkowita 284 m,
Wysokość 62 m,
Najdłuższa rozpiętość przęsła 100 m.
- Wybudowany w latach 1912-1914
- Pierwszy na świecie wiadukt z żelbetonu
Pisząc powyższe właśnie pluję sobie w brodę. Tak to jest gdy che się zobaczyć więcej ogólnie i nie do końca skupia na szczegółach.
Zbierając suche dane odkryłem, że 1,3 km wcześniej
Langwieser ma brata mniejszego
Gründjitobel:
-
Długość całkowita 145 m,
Wysokość 46 m,
Najdłuższy rozpiętość 86 m.
- Wybudowany w latach 1913-1914.
Nawet faktycznie mam jego skromne zdjęcie, a wystarczyło odbić 800 m ze szlaku dookoła Langwieser.
Niestety ze szlaku faktycznie go nie widać.
Jest nad doliną po lewej stronie i cały czas gdy schodziliśmy do Langwies był za drzewami.
Na Mapy google błędnie wrzucono zdjęcie Langwieser więc nie dajcie się nabrać, choć konstrukcja głównego przęsła jest bardzo podobna.
Ale co tam, mówi się trudno, wracamy na klimatyczną stację Langwies,
by wzdłuż torów dojść i pomacać.
W tzw. międzyczasie wiadukt nawiedził TOWOS, tak TOWOS.
Skąd zdziwienie? U nas to raczej chyba już niespotykany widok?
I to TOWOS w którym za lokomotywę robi EZT, a w składzie jest lokomotywa manewrowa.
Te szwajcary to bawią się na całego.
A następnie zejść na dół nad płynącą w dolinie rzekę Plessur
i jej dopływ Sapünerbach.
Jak się schodzi w dół to w konsekwencji trzeba się wspinać pod "górkę".
a na górce, znowu wiadukt
Piękna oddzielona od torowiska promenada piesza?
Nie dajcie się skusić.
Wieść niesie, iż kiedyś faktycznie można było nią przejść na drugą stronę, teraz pewnie też jeśli ktoś lubi wyższy poziom adrenaliny w organizmie, a niższy poziom kasy na koncie w banku. Ja nie skorzystałem, choć dysponowałem aktualnym rozkładem jazdy i pewnie dałoby się to zrobić w sposób bezpieczny, ale celem było obejść wiadukt z każdej strony, ale nie koniecznie z góry.
Na marginesie jeśli ktoś będzie kiedyś chciał powtórzyć nasz wyczyn to niestety trzeba trochę pokombinować bo dalej szlak prowadzi tylko na krótkim odcinku, a aby dotrzeć znowu do podnóża wiaduktu trzeba poszukać polnych dróg i ładnie zapytać gospodarza czy pozwoli przejść przez prywatną łąkę.