Trochę z innej beczki, ale bez pewnych drobiazgów nie dało by się przerobić loków na cyfrę.
Zacząłem od wyjazdu do Zebrzydowic, tam zrobiłem kilka fotek
Na dworcu fajna bryczka:
całkiem niedawno widzaiłem w tym malowaniu na Alledrogo.
Potem nadjechał pociąg:
I udałem się nim w pewne całkiem ciekawe miejsce:
Trochę ciężko mi się gadało, bo gościu ni w ząb nie rozumiał po polsku, zato po niemiecku całkiem nieźle mu szło

To jest szwagrowi mojego szwagra.
Rozmowa była całkiem owocna i poszliśmy z biura o dwa piętra niżej:
Potem już tylko miałem rozdziawioną gębę, a Stefan opowiadał:
Stefan tyle opowiadał, że jego kumpe zebrali się do domu i zostawili zabawki na stoliku:
Po takiej wizycie trochę zgłodniałem i schowałem telefon do kieszeni. Dzień tak szybko zleciał, że nie wiedzaiłem kiedy trzeba znowu było stawić się na dworcu:
praktycznie za chwilę pojawił się powrotny:
Powrotna podróż to masakra w wagonie z zepsutą klimą grzało jak cholera, tyle że towarzystwo na korytarzu było fajne i w miarę szybko droga zleciała.