Przyznam, że tym razem podejmuję temat, który nie jest mi tak bliski jak parowozy.
Moje zainteresowanie elektrowozami jest raczej ograniczone. Oczywiście każdy może mieć własne preferencje i inną od mojej opinię, ale dla mnie lokomotywy elektryczne są po prostu mniej interesujące. Przyczyna jest prosta - współczesne elektrowozy są do siebie wzajemnie zbyt podobne. Mniej czy bardziej aerodynamiczne pudło osadzone na 2- lub 3-osiowych wózkach.
To, czy dana lokomotywa jest przeznaczona do prowadzenia pociągów ekspresowych czy towarowych, nie jest widoczne - inne przełożenia decydują o uciągu i prędkości maksymalnej.
O ile więc w parowozach technika i przeznaczenie, a często nawet kraj pochodzenia dają się rozpoznać, o tyle w nowoczesnych lokomotywach decyduje o tym ich makijaż (czytaj - malowanie). Ale, jak na wstępie, to tylko moja opinia.
Ponieważ jednak udaję się na „ obcy teren” uprzejmie proszę znawców tematu o uzupełnienia przekazywanych informacji oraz korekty, gdy popełnię jakiś błąd. Z góry dziękuję !
Po tym wstępie może pojawić się pytanie, dlaczego w ogóle mam modele elektrowozów.
Przyczyny są dwie - po pierwsze w dawnych latach modele się w Składnicy Harcerskiej „zdobywało”, czyli kupowało to, co akurat „na sklep rzucili”, po drugie starsze konstrukcje bywały interesujące.
Ponieważ jest to zupełnie inna od dotychczasowych kolekcja zmodyfikowałem tabelkę z informacjami technicznymi oraz jako lokomotywę porównawczą umieściłem najbardziej w Polsce popularny elektrowóz, czyli EU07. Ponadto prezentacja będzie się odbywała w odwrotnej kolejności czasowej, czyli od najnowszych (choć rzeczywiście nowoczesnych nie posiadam) do najstarszych. Całość jest ze względu na moje zainteresowania oczywiście raczej skromna, ale mam nadzieję, że kilka ciekawostek się znajdzie.
Zaczniemy od elektrowozu pochodzącego z NRD, E 11. Postępująca elektryfikacja miejscowych kolei wywołała pod koniec lat 50-tych potrzebę zaopatrzenia w nowoczesne elektrowozy uniwersalne. Ponieważ rozmowy na temat licencyjnej budowy zachodnioniemieckich elektrowozów E 10 i E 40 zakończyły się fiaskiem, zakład Hans Beimler Hennigsdorf przygotował w 1961 roku dwa własne egzemplarze prototypowe. Napęd zapewniały 4 silniki oparte na osiach „za nos”. Wprawdzie rozwiązanie to powoduje powstanie znacznej masy nieresorowanej, lecz uznano, że przy prędkościach do 120 km/godz jest to w dalszym ciągu akceptowalne rozwiązanie. Wózki bazowały na licencji Skody, która z kolei była rozwinięciem licencji SLM Winterthur. Po pozytywnym zakończeniu testów rozpoczęto produkcję seryjną, która trwała do 1977 roku. Ciekawostką może być, że koleje NRD wybrały nazwę tej serii tak, aby nie było powtórzeń z nadanymi już w RFN symbolami lokomotyw elektrycznych.
Model pochodzi również z NRD i był od 1969 roku produkowany przez Piko. Ważąca 406 gram lokomotywa wyposażona jest w dwa silniki i napęd na wszystkie osie. Nowinką, jak na owe czasy, było wyposażenie modelu w zmianę świateł zależnie od kierunku jazdy (przód - białe, tył - czerwone). Możliwa też była zmiana zasilania prądem z szyn na pantografy śrubką umieszczoną na dachu. Dzięki relatywnie wysokiej masie własnej oraz napędowi wszystkich osi nie było potrzeby stosowania gumek trakcyjnych, co z kolei przyczyniło się do dobrego odbioru prądu (ze wszystkich kół). Z gumy natomiast wykonane są zderzaki, co zapewniło im odporność na ew. uszkodzenia mechaniczne. Jazda jest niezbyt głośna i pewna nawet na bardzo kiepskich torach, sterowanie prędkością akceptowalne. Bardzo niskie prędkości nie są domeną tego modelu - oprócz braku płynności występuje ryzyko, że jeden z silników może się zatrzymać. W takim, typowym dla tych silników Piko tamtego czasu, przypadku pomaga „wspomaganie ręczne”, które dzięki zastosowaniu przekładni czołowej jest możliwe.
Moje zainteresowanie elektrowozami jest raczej ograniczone. Oczywiście każdy może mieć własne preferencje i inną od mojej opinię, ale dla mnie lokomotywy elektryczne są po prostu mniej interesujące. Przyczyna jest prosta - współczesne elektrowozy są do siebie wzajemnie zbyt podobne. Mniej czy bardziej aerodynamiczne pudło osadzone na 2- lub 3-osiowych wózkach.
To, czy dana lokomotywa jest przeznaczona do prowadzenia pociągów ekspresowych czy towarowych, nie jest widoczne - inne przełożenia decydują o uciągu i prędkości maksymalnej.
O ile więc w parowozach technika i przeznaczenie, a często nawet kraj pochodzenia dają się rozpoznać, o tyle w nowoczesnych lokomotywach decyduje o tym ich makijaż (czytaj - malowanie). Ale, jak na wstępie, to tylko moja opinia.
Ponieważ jednak udaję się na „ obcy teren” uprzejmie proszę znawców tematu o uzupełnienia przekazywanych informacji oraz korekty, gdy popełnię jakiś błąd. Z góry dziękuję !
Po tym wstępie może pojawić się pytanie, dlaczego w ogóle mam modele elektrowozów.
Przyczyny są dwie - po pierwsze w dawnych latach modele się w Składnicy Harcerskiej „zdobywało”, czyli kupowało to, co akurat „na sklep rzucili”, po drugie starsze konstrukcje bywały interesujące.
Ponieważ jest to zupełnie inna od dotychczasowych kolekcja zmodyfikowałem tabelkę z informacjami technicznymi oraz jako lokomotywę porównawczą umieściłem najbardziej w Polsce popularny elektrowóz, czyli EU07. Ponadto prezentacja będzie się odbywała w odwrotnej kolejności czasowej, czyli od najnowszych (choć rzeczywiście nowoczesnych nie posiadam) do najstarszych. Całość jest ze względu na moje zainteresowania oczywiście raczej skromna, ale mam nadzieję, że kilka ciekawostek się znajdzie.
Zaczniemy od elektrowozu pochodzącego z NRD, E 11. Postępująca elektryfikacja miejscowych kolei wywołała pod koniec lat 50-tych potrzebę zaopatrzenia w nowoczesne elektrowozy uniwersalne. Ponieważ rozmowy na temat licencyjnej budowy zachodnioniemieckich elektrowozów E 10 i E 40 zakończyły się fiaskiem, zakład Hans Beimler Hennigsdorf przygotował w 1961 roku dwa własne egzemplarze prototypowe. Napęd zapewniały 4 silniki oparte na osiach „za nos”. Wprawdzie rozwiązanie to powoduje powstanie znacznej masy nieresorowanej, lecz uznano, że przy prędkościach do 120 km/godz jest to w dalszym ciągu akceptowalne rozwiązanie. Wózki bazowały na licencji Skody, która z kolei była rozwinięciem licencji SLM Winterthur. Po pozytywnym zakończeniu testów rozpoczęto produkcję seryjną, która trwała do 1977 roku. Ciekawostką może być, że koleje NRD wybrały nazwę tej serii tak, aby nie było powtórzeń z nadanymi już w RFN symbolami lokomotyw elektrycznych.
Model pochodzi również z NRD i był od 1969 roku produkowany przez Piko. Ważąca 406 gram lokomotywa wyposażona jest w dwa silniki i napęd na wszystkie osie. Nowinką, jak na owe czasy, było wyposażenie modelu w zmianę świateł zależnie od kierunku jazdy (przód - białe, tył - czerwone). Możliwa też była zmiana zasilania prądem z szyn na pantografy śrubką umieszczoną na dachu. Dzięki relatywnie wysokiej masie własnej oraz napędowi wszystkich osi nie było potrzeby stosowania gumek trakcyjnych, co z kolei przyczyniło się do dobrego odbioru prądu (ze wszystkich kół). Z gumy natomiast wykonane są zderzaki, co zapewniło im odporność na ew. uszkodzenia mechaniczne. Jazda jest niezbyt głośna i pewna nawet na bardzo kiepskich torach, sterowanie prędkością akceptowalne. Bardzo niskie prędkości nie są domeną tego modelu - oprócz braku płynności występuje ryzyko, że jeden z silników może się zatrzymać. W takim, typowym dla tych silników Piko tamtego czasu, przypadku pomaga „wspomaganie ręczne”, które dzięki zastosowaniu przekładni czołowej jest możliwe.
Załączniki
-
60,4 KB Wyświetleń: 108
-
239 KB Wyświetleń: 146
-
281,3 KB Wyświetleń: 154
-
463,4 KB Wyświetleń: 156
-
250,5 KB Wyświetleń: 146
-
222,6 KB Wyświetleń: 139
-
124,6 KB Wyświetleń: 135
-
222,4 KB Wyświetleń: 131
-
297,7 KB Wyświetleń: 113
- 7
- 1
- Pokaż wszystkie