... dla publiczności, za barierek widoczne były tylko fragmenty, a imponująca rozmiarami, rozmachem stacja węzłowa, stała pod ścianą, niedostępna dla publiki bez lornetki. Wielka szkoda, myślę że bez problemu dałoby się ją umiejscowić centralnie, tak jak dawniej bywało...no ale cóż. Kilka znanych modułów, kilka nowych - w tym szalenie interesujący port rzeczny z kolejowym mostem zwodzonym...jak będzie skończone, będzie majstersztyk.
Sądzę, że to powinno być powodem do przemyśleń, czy warto w następnych latach wystawiać na targach makietę modułową w takiej postaci jak obecnie.
Z własnego doświadczenia, jako uczestnik wielu zloTTów modułów w skali TT, wyraźnie zauważam, że takie makiety-molochy, na których jeszcze dodatkowo są prowadzone jazdy rozkładowe ze skalową prędkością, nie sprawdzają się w takich miejscach, gdzie większość widzów wymaga "dużo, szybko, kolorowo", oraz gdzie trzeba konkurować o tych widów z samochodzikami, czołgami, klockami LEGO i innymi zabawkami.
Taka makieta jest świetna dla samych hobbystów oblatanych w temacie. Ale dla przeciętnego widza, który wymaga wrażeń "tu i teraz" taka makieta jest po prostu nudna...
Z tego powodu zwykle większym zainteresowaniem cieszą się makiety prezentacyjne, tzw. "telewizory" i podobne, gdyż widz w każdej chwili, gdy do takiej makiety podejdzie, widzi jakiś ruch, coś ciekawego. Nie musi błądzić wzrokiem po metrach szlaku w nadziei wypatrzenia jakiegoś pociągu.
A już na pewno nie powinno wystawiać się na takich imprezach modułów niewykończonych. Dla nas modelarzy jest to oczywiste, że takie moduły buduje się nieraz latami. Ale znowu - dla niezorientowanego widza jest to przejaw niechlujstwa. Bo przecież na innych stoiskach wszystko jest wykończone - budowle z klocków, modele kartonowe, że mucha nie siada. A tylko ci od "kolejek" jeżdżą po gołych deskach albo styropianie. Sam nieraz na różnych imprezach słyszałem podobne komentarze zawiedzionych widzów.
Nie zdziwiłbym się też, gdyby to, co spotkało makietę modułową w tym roku w Poznaniu, czyli umieszczenie jej "w najbardziej niedorzecznym miejscu", było całkowicie przemyślanym działaniem organizatora, wynikającym z obserwacji z wcześniejszych lat, na zasadzie: Jak dużo widzów przyciągnęła? Mało. -> Znaczy, jest to hobby mało interesujące -> W przyszłym roku wciśniemy gdzieś w kąt,, a na środek damy coś, co ściągnie tłumy.
Tak niestety działa biznes.