Tego rodzaju badania prowadzą wszyscy poważni producenci dowolnego rodzaju wyrobów czy dostawcy usług. Najpierw "specjaliści od Excela" orzekają, że zmiana technologii malowania / druku pozwoli zaoszczędzić 50 eurocentów na sztuce (co przy nakładzie dajmy na to 30 tys. egzemplarzy daje już zauważalne 15 tys. Euro), potem spece od technologii szacują, ile kosztują urządzenia niezbędne do wprowadzenia zmiany, ile roboczogodzin się zaoszczędzi (lub ile trzeba dodać). Potem znowu ci od Excela policzą, ile Euro będzie sobie można "odliczyć" dzięki amortyzacji i różnym księgowym matactwom. A na końcu jak sie okaże, że jednak da się zbić koszty, to robi się badania marketingowe, które dadzą odpowiedź, czy klienci "przełkną" pogorszenie jakości wyrobu. I jeżeli okaże się, że np. strata 50 klientów i tak zostanie zrekompensowana niższym kosztem produkcji, to taką zmianę sie wprowadz
W zwykłym modelu lokomotywy EU07 może to dotyczyć np.: malowania, oznakowania, wycieraczek "zintegrowanych" z szybką, malowanych listew ozdobnych, rezygnacji z przestrzennych elementów na rzecz ich uproszonych odwzorowań, tanich i kiepskich świateł, napędu, który wytrzyma 150 godzin pracy a nie np. 250, elektroniki nieuwzględniającej polskiej sygnalizacji itd. I jak to wszystko się zsumuje, to okazuje się że oszczędzamy już np. 20 Euro na jednej lokomotywie, co przy nakładzie 30 tys. egzemplarzy daje całkiem przyjemną sumkę... A 95% klientów i tak to kupi, bez względu na to, czy dla garstki kolekcjonerów tak uproszona (albo jak kto woli niskiej jakości) lokomotywa będzie nie do zaakceptowania.