W przypadku jeśli cięcie wychodziło akurat około 2cm od najbliższych łapek to rozmontowywałem odcinek, wlutowywałem cienki przewód do wnętrza profilu blaszanego i przeprowadzałem go na wylot przez plastik – na spód odcinka. Potem taki wystający drucik wystarczyło zagiąć i dolutować delikatnie do najbliższej łapki.
Twoje rozwiązanie jest tez bardzo dobre - nie przyszło mi na myśl, bo nie zrezygnowałem z oryginalnych blaszek - wąsów łączących odcinki. Tam gdzie szyny były cięte wierciłem dodatkowy otworek fi 2mm - w odległości jednego podkładu od krańca szyny, żeby osadzić końcówkę blaszek łączących .
Zastanawiam się czy rezygnacja z tych blaszek była dobrym pomysłem, Fakt, że mogą nie zapewnić dobrego styku, ale dobrze pozycjonują odcinki względem siebie, szczególnie jeśli dolne blaszki mocujące są dobrze dogięte. Zresztą styk Cię nie interesuje, bo do każdego odcinka doprowadziłeś przewody.
Na zdjęciu tory.JPG z postu 25 lut 2010 widać na zewnętrznym okręgu przesunięcie, które może wywalać tabor, szczególnie, ze wózki będą się „pchały” na zewnątrz. U mnie też odcinki się minimalnie mijają, bo taki to już urok blaszek, ale chyba nie tak bardzo.
Pozdro
/t
p.s.
Jeszcze o zwrotnicach. Napędy do nich są bardzo dobre, mają dużo siły i w sumie byłyby niezawodne, gdyby nie jeden słaby punkt. Blaszka stykowa. Miedziana, niesrebrzona blaszka, która podaje zamiennie prąd do cewek. Pobór prądu jest spory, występuje iskrzenie i nie ma siły żeby się to nie wypaliło z czasem.
Dlatego bardzo Ci polecam (ja już odrywałem wszystkie rozjazdy...) wyrzucenie tej blaszki, przylutowanie na sztywno przewodów. Przełączanie cewek można spokojnie zrobić poza zwrotnicą - przekaźnikiem, albo tak jak ja zrobiłem przełącznikiem podwójnym dwupozycyjnym i dwoma kondensatorami powyżej 4000 uF.
Nawet krzyżowy rozjazd daje się w ten sposób przełączać (kondensatory dają radę), ale rozwiązań na to żeby nie spalić tego typu napędu jest kilka.
Na czerwono nieprzemyślany projekt blaszki, na zielono miejsca, które połączyłem na trwale lutowaniem.