Kolego Jarząbek, ja rzeczone parowozy nazywam bezpaleniskowymi, zgodnie zresztą z powszechnie przyjętą nomenklaturą.
Określenie bezogniowy użył Kolega Marek Sz, na co ja zwróciłem tylko swoją uwagę, co do poprawności sformułowania.
Jest to zapewne tłumaczenie wprost z języka niemieckiego, jak słusznie zauważyłeś.
Jednak takie dosłowne tłumaczenia nie zawsze pasują do naszych polskich pojęć. W cytowanym języku niemieckim występuje dwojakie określenie tego typu parowozów, jest też miano "Dampfspeicherlokomotive", co tłumacząc znowu wprost oznacza ni mniej, ni więcej jak: lokomotywa magazynująca parę.
Fakt, że jest to prawda, ale nie odzwierciedla jednak istoty konstrukcji i brzmi nieco pokracznie.
Wracając do parowozów bezpaleniskowych;
Kolego Szwed1978, owszem lokomotywy elektryczne są bezogniowymi, ale mały drobiazg - o tym zaraz, ale nie mogą być bezpaleniskowymi, a parowozy - tak . Parowozy dodatkowo mogą posiadać palenisko lub nie. Komora spalania w silniku spalinowym, to nie jest palenisko ! A ten drobiazg, to fakt, że wykonywano również specjalne wersje lokomotyw spalinowych i elektrycznych akumulatorowych w wersji ognioszczelnej, czyli można powiedzieć inaczej - bezogniowej, dla np. kopalń o zagrożeniu metanem lub dla magazynów amunicji, rafinerii itp. Chodzi o to aby z tej rury wydechowej nie wyskoczyła żadna iskra lub przy włączaniu świateł reflektorów nic w przełączniku nie zaiskrzyło. Dokładniej mówiąc, aby te "ogniki" nie przedostały się na zewnątrz.
Tyle mojej przydługiej mniemanologii, ale odbiegliśmy od tematu i mojego zapytania:
- na których to cukrowniach w Polsce były parowozy bezpaleniskowe ?