• Ten serwis używa "ciasteczek" (cookies). Korzystając z niego, wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. Learn more.
  • Szanowny Użytkowniku, serwisy w domenie modelarstwo.info wykorzystują pliki cookie by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Fotografie Kolejowe klimaty...

Kpt. Nemo

Łowca cech
Donator forum
Ekspert
Reakcje
21.200 508 29
Być może, ale nie sugerowałbym się gitarą, w tamtych czasach to sprzęt nieodzowny był na równi z namiotem, butelką wina zawierającego siarczyny i kociołkiem do gotowania.

Zdjęcie znalazłem wśród moich papierowych podczas porządków.
 

hamulcowy

Znany użytkownik
Reakcje
1.084 26 1
Być może, ale nie sugerowałbym się gitarą, w tamtych czasach to sprzęt nieodzowny był na równi z namiotem, butelką wina zawierającego siarczyny i kociołkiem do gotowania.

Zdjęcie znalazłem wśród moich papierowych podczas porządków.
No to może i ja wsadzę trzy grosze o tym, jak dawniej pół Polski PKP na Mazury jeździło.:
Felieton ten poświęcam tym, którzy w siedemdziesiątych i osiemdziesiątych latach ubiegłego stulecia,, nim stawili czoło mazurskim wichrom i fali, musieli najpierw przeżyć podróż koleją żelazną firmy PKP przez całą Polskę.
A wtedy, na rejsy trzeba było zabrać ze sobą wszystko. Oprócz wyposażenia osobistego; był również namiot (bo się pływało głównie na Omegach a Orion był tym, czym dziś Antila 33). Ponieważ w mazurskich sklepach można było najczęściej kupić chleb, gwoździe landrynki, zapałki i denaturat, w skład bagażu wchodziły ogromne ilości konserw. Była to Mielonka Turystyczna oraz słynny Paprykarz Szczeciński, których smak pamiętam do dziś. To wszystko dźwigało się na plecach. Ręce zajęte były albo worami z żaglami albo coraz powszechniejszymi butlami z gazem do kuchenek. ( Trudno niektórym czytelnikom będzie w to uwierzyć, ale telefonów komórkowych wtedy jeszcze nie było).
W takim więc zestawie, żeglarz stawiał się o na dworcu w celu odbycia wyprawy do Giżycka.
Prześledźmy po latach jeszcze raz jej trasę.
W Gliwicach wsiadaliśmy do ekspresu Chemik. Tenże po drodze zbierał resztę Śląska i Zagłębia i w późnych godzinach popołudniowych dojeżdżał do Warszawy Wschodniej. I to był by koniec podróży w warunkach, jakie dziś określa się mianem Busines Class. Emocje zaczynały się na Wschodniej. Gdy „Katowice” dojeżdżały do stacji, Na peronie już był „Kraków”, a „Poznań” przybywał na kwadrans przed odjazdem osobowego Warszawa Wsch.-Olsztyn. Nigdy przedtem i nigdy potem Świat nie widywał takich tłumów na jeden wagon. Ale to dopiero był początek bo napięcie rosło jak w filmach Hitshcocka. ( Nadmieniam, że wśród Krakusów były spore grupy kajakarzy, którzy taszczyli swoje „składaki”, jak mawiają Niemcy,- „mit”).
W czasie podstawiania pociągu do Olsztyna, załadunek wyglądał zawsze tak samo. Ponieważ my Polacy jesteśmy zdyscyplinowani i dobrze zorganizowani, ludzie na peronie błyskawicznie i bez niczyjego polecenia, automatycznie dzielili się na trzy grupy.
Jedna przebiegała przed wjeżdżającą powoli lokomotywą na drugą stronę i brała wagony „od tylca”. W tym samym czasie druga grupa ( tzw. desantowa) wskakiwała do wagonów przez okna, odbierając następnie bagaże od grupy trzeciej, która władowywała się do środka przez drzwi. Cała akcja trwała 5 minut o odbywała się zawsze bez ofiar. Pociąg czekał na planowy odjazd jeszcze przez godzinę. Na kwadrans przed odjazdem „dosiadał” się wspomniany już” Poznań” i tak, pociąg ruszał na północ. Najlepiej urządzali się kajakarze bo po krótkich pertraktacjach z kierownikiem pociągu ładowali się z bambetlami do wagonu bagażowego i mieli trochę więcej miejsca
Następnym punktem programu było Działdowo. Tam przesiadali się do nas pasażerowie słynnego „Włóczęgi Północy”, czyli osobowego Szczecin –Białystok (16 godzin jazdy). . Każdy z pasażerów miał podobne do naszego wyposażenie a więc tłok był niemiłosierny. Pamiętam, jak jeden z wsiadających wykorzystał napór tłumu jako energię pozytywną. Zamiast pchać się z innymi do wagonu, podkurczył tylko nogi a „ludzka fala” zaniosła go do środka.
Potem jeszcze dwie godziny jazdy i Olsztyn.
Tu dopiero zaczynały się schody, ponieważ kilka tysięcy ludzi, o czwartej nad ranem stało na peronie, czekając na ostatni etap podróży. Należało go przebyć „pośpiechem” Wrocław Główny-Ełk przez Giżycko. Trzeba było czekać do szóstej. W tym czasie dworcowe toalety przeżywały oblężenie, a miejscowe „pisuardesy” notowały rekordowe obroty. W drodze z Warszawy do Olsztyna nie dało się skorzystać z WC z dwóch zasadniczych powodów. Po pierwsze nie było szans tam dojść w czasie krótszym niż cała podróż a po drugie, w „kiblu” jechało już sześć osób i nie było by ich gdzie umieścić, gdyby ktoś tam dotarł.
Tuż przed szóstą panienka od zapowiadania pociągów, swym srebrzystym głosem, przez harczący głośnik informowała: „Umdada, umdada. Poton’k ..ospeszny ..e ..tacji ..rocław ..ówny do Ełku, przez Sz..ytno,..izycko, wjeżdża na tor …y peronie ..ugim. ..owtarzam……W tym momencie tłum zafalował a na horyzoncie ukazywał się ów stalowy potwór. „Wrocław” był też już „full” bo po drodze zabierał jeszcze „Opole” ( „Częstochowę” i „Łódź”, która wsiadała w Koluszkach zabierał wspomniany już ekspres „Chemik”).
W Olsztynie „dobijanie” pociągu trwało dość długo, ale nikt nie zostawał na peronie, ponieważ doczepiano tam jeszcze kilka wagonów. Pociąg przypominał skład Kalkuta-Bombay albo te znane z reportaży z Bangladeszu lub Pakistanu, i ciągnięty przez prawdziwy parowóz pospieszny ruszał ze stacji.(Trakcja elektryczna kończyła się wtedy w Olsztynie).
W ten sposób, na dziewiątą rano docieraliśmy do Giżycka szczęśliwi, że już nie długo poniosą nas pomyślne wiatry a następny test z survival’u organizowany przez PKP dopiero za dwa tygodnie.
Następnego roku, bogatsi o te doświadczenia zamiast do Warszawy, wyruszyliśmy do Giżycka „od tyłu” czyli pojechaliśmy z Gliwic do Wrocławia. Tam wsiedliśmy do pociągu Wrocław-Ełk. Komfort jazdy w porównaniu z poprzednim rokiem był zupełnie inny. W dwanaście osób w przedziale spokojnie dojechaliśmy do Giżycka, obserwując na „węzłowych” stacjach sceny w których rok wcześniej braliśmy udział.
Jak mawiał ordynans szesnastej kompanii marszowej, sześćdziesiątego ósmego budziejowickiego pułku piechoty, Józef Szwejk,- To se nevrati.
 

robertmuszka

Znany użytkownik
FREMO Polska
H0e
T M M
Reakcje
4.325 171 19
Wczoraj było fajnie , ale dziś to był plan.
Już wczoraj wracając z Piotrkowa wiedziałem, że zrobię wszystko, aby zobaczyć to miejsce, niby takie samo, ale jak sie okazało zupełnie inne.
Geneza miejsca ta sama, czyli linia wąskotorowa przecinająca linię normalnotorową, pierwsza dołem, druga na wiadukcie. W Piotrkowie sucho , o czym zdałem sobie sprawę dopiero na miejscu w Krzewiu, woda daje jednak zupełnie inne odczucie, ten szmer a w zasadzie całkiem ostry nurt gdzieś tam łechce i uspokaja.
Więc to spotkało mnie po przyjechaniu na miejsce:
Krzewie.JPG

Całkiem rwący nurt, niestety bez nazwy i te rury z kablami:
Krzewieb.JPG

Krzewiec.JPG

Widok z lini normalnotorowej na wąski tor w stronę Krośniewic:
Krzewied.JPG

Oraz w drugą stronę, czyli linia wąskotorówki biegnie po moście zakręcając w lewo a potem równolegle przy stacji Krzewie.
Krzewiee.JPG

Mostek
Krzewief.JPG

No i pociąg też był, tylko na wiadukcie, bo na wąskim to troche pracy potrzeba.
Krzewieg.JPG
 

hamulcowy

Znany użytkownik
Reakcje
1.084 26 1
W zasadzie to trudno powiedzieć gdzie to wsadzić bo:
- jest prawdziwa kolej
-Jest kolejowy klimat
-jest prawdziwa kolej wąskotorowa
- jest wąskotorowy klimat
a do tego wszystko "zagraniczne".
A tak a propos Indii, to żałuję, że nie zrobiłem zdjęć na przejeździe kolejowym, gdy taksówka wiozła mnie z Bokaro na lotnisko w Ranchi. Otóż auta po każdej ze stron szlabanów ustawiły się również na przeciwległym pasie. Po otwarciu zapór dwa rzędy aut stały na przeciwko siebie. I teraz zaczęło się wyprzedzanie, wymijanie i ustawianie na swoim pasie na odcinku o szerokości ichniejszej dwutorowej linii. Trwało to trochę, sporo trąbiono, nikt nikogo nie stuknął i po kilku chwilach było po wszystkim.
 

Magic

Znany użytkownik
Reakcje
5.725 37 4
Olsztyn Główny.
Stary żuraw do nawadniania parowozów, w okolicach zburzonej już parowozowni. W sumie ciekaw jestem czy było ich więcej? Szkoda, że jego stan jest jak koledzy widzą...choć i tak dobrze, że w ogóle ocalał.
PS. Szukałem tam cech dla @Paweł R na tych kozłach (były 2), bo one pewnie z lat 60tych, niestety nie wypatrzyłem nic, jeśli będę tam następnym razem postaram się dokładniej przyjrzeć szynom.
zuraw.jpg
 

Zdrada69

Moderator Skala 1:220 (Z)
Zespół forum
Reakcje
6.221 39 0
Nie do końca wiedziałem gdzie wrzucić. Dwa zdjęcia z portalu cyryl.poznan.pl

Klimaty powrotu do domu po wojnie - ciekawe ze względu na opis zrobiony pewnie kredą na drzwiach od wagonu:

Poznan1.jpg


Poznan2.jpg
 

Speedway

Znany użytkownik
Reakcje
9.494 18 0
19.02.2021r. Kiedy miłość do kolei spotka się z uwielbieniem do piłki nożnej, powstają takie dzieła, jak to zamieszczone poniżej. Można je obejrzeć
w Sosnowcu przy ul. Długiej, na bocznej ścianie jednego ze sklepów spożywczych. Choć w chwili, gdy robiłem zdjęcie najliczniejszymi klientami tej placówki byli amatorzy złocistego trunku. Nawet jeden z nich załapał się po lewej stronie kadru. Maseczki? Jakie maseczki?! Jak się pije w dużej ilości złocisty napój, maseczki nie są potrzebne...
A tak w ogóle - piękny ten EN57.
7.jpg
 

Podobne wątki