Do lutowania elektroniki wystarcza - zależnie od gabarytów - lutownica z Chin 15 W przy małych SMD, Solomon 40 W przy elementach przewlekanych.
Do lutowania gabarytów czyli blach, przewodów energetycznych (2,5 czy 4 mm kw) potrzebny masywny grot i większa moc - bardzo dobrze spisuje mi się Elwik. Czasem wspomagany mikropalnikiem gazowym.
Wodę lutowniczą czyli roztwór ZnCl można kupić gotową, nie trzeba się bawić z kwasem solnym i cynkiem. Jej skuteczność to efekt rozkładu ZnCl w temperaturze lutowania na gazowy HCl i cynk, HCl wyżera wszelkie tlenki. Ale coś za coś. Konieczne jest solidne umycie gorącą wodą po lutowaniu żeby po jakimś czasie korozja nie wyszła spod malowania, no i dobra wentylacja. A i tak narzędzia w pobliżu potrafią korodować. To skuteczny topnik ale do stali, niklu, nierdzewki itp. Podgryza też groty zwykle powlekane żelazem. Absolutnie nie nadaje się do elektroniki.
Ja do miedzi i mosiądzu wolę roztwory kalafonii - a najlepiej w wersji z aktywatorem.
Topniki do SMD - jeśli inne niż kalafoniowe to tylko jakieś bardziej firmowe z ciut wyższych półek. To co wielu sprzedaje jako "RF800 no clean" - często nie ma lepszego działania niż woda.
Zmywanie kalafonii - izopropanol, albo szybciej i smrodliwiej rozpuszczalnikiem nitro lub acetonem.
Lutuję głównie elektronikę i jakieś blaszane puszki w roli jej obudów. Za fototrawionki jeszcze się nie brałem, choć blaszki na kupkę składam.