Na dzisiaj mam trzy domki małomiasteczkowe, które wchłonęło, otoczyło i stopniowo zadusiło miasto. Obecnie jest to środek nowoczesnego Osiedla Tysiąclecia, drugiego co do wielkości blokowiska w Siedlcach, a zarazem relikt z czasów kiedy obecna szosa wylotowa była wiejską drogą prowadzącą na koński targ (obecnie w tym miejscu jest centralny dworzec PKS).
Środkowy z nich a pierwszy pokazany poniżej jest najbardziej typowym budynkiem, mniej więcej 50% podmiejskiej zabudowy na wschodnim Mazowszu to takie właśnie prostokątne domki, cofnięte o kilka metrów od ulicy i zaopatrzone w drewnianą werandę, dobudowaną dość dawno temu w miejscu, gdzie początkowo umieszczono główne wejście. Potem, w miarę jak dalekie przedmieście stało się bardziej ruchliwym bliskim przedmieściem i wreszcie miastem, to, co było wejściem kuchennym od podwórza stało się głównym wejściem (czasem dostawiano zewnętrzną przybudówkę mieszczącą sionkę) a dawne wejście frontowe stało się werandą, z której wpierw wychodzono do okalającego front domu ogródka, a następnie i z tego zrezygnowano (wiele werand ostatecznie ma drzwi zabudowane na stałe i nierozwieralne). Z racji spalin i kurzu ogródek frontowy obecnie jest już wyłącznie ogródkiem kwiatowym, a czasem zaniedbanym i celowo zarośniętym wysokimi krzewami "ekranem" izolującym dom od ulicy. Tutaj ogródek juz nie istnieje. Zabudowa gospodarcza w podwórzu w tym wypadku - jak i w wielu innych - jest wielką improwizacją opartą o materiały rozbiórkowe, kontenery, stare meble, wyprzedażowe końcówki siatki, papy i linoleum.