Ostatnimi czasy zgłębiałem temat makiety kolejowej w skali H0, która osadzona byłaby w realiach przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych odwzorowując stację kolejową w niewielkim mieście oraz przyległe do stacji ulice z parkingiem i przystankami, a może niewielkim dworcem PKS. Myśląc o tych ostatnich obiektach uświadomiłem sobie, jaka posucha jest na rynku modeli samochodowych typowych dla tego okresu i jak trudno odtworzyć typową polską ulicę tamtych czasów w skali H0. Najłatwiej jest z ciężarówkami – można zwaloryzować Stara, Skodę, Ifę, upolować gdzieś ładnego Jelcza. Z samochodami osobowymi jest trudniej - ciężko o Warszawę, Syrenę czy Fiata 125p, ale dostępne są maluchy, Wołgi, Skody 1000 MB, Trabanty, Łady, Moskwicze - mogą one zapełnić przydworcowy parking.
Z autobusami dalekobieżnymi i turystycznymi natomiast jest kiepsko, jeśli nie liczyć „plastelinowo” wyglądających modeli Skody 706 RTO firmy RA i Karosy SD11 oraz kilku prób wypuszczenia na rynek w ostatnich latach Autosanów czy Sanów domowej roboty. Ponieważ autobusy były już dawno moim obiektem zainteresowań obok kolei, a może nawet wcześniej niż kolej, zrobiłem taką małą listę autobusów, które spotykało się wówczas często na ulicach. Najpopularniejsze w tamtych czasach autobusy dalekobieżne eksploatowane przez PKS to oczywiście Jelcze 043 i Sany H100, Autosany H9, Sanosy S14, TAMy AS3500 i pojawiające się pierwsze egzemplarze Jelczy PR110 IL. Biura turystyczne dysponowały jeszcze Mercedesami Irannational O302 (Orbis), Ikarusami 250/255/256, TAMami 170 A11, Berlietami Crusair 3. Modeli tych autobusów nie produkuje seryjnie żadna firma, oprócz Mercedesa O302 (Schuco), który po niewielkich przeróbkach (drzwi) i przemalowaniu może spokojnie udawać autokar Orbisu. Tak więc skoro nie ma na rynku – trzeba zrobić samemu. Ale od którego zacząć?
Tu nie wahałem się długo – kolejność na liście podyktowana jest czystym sentymentem, a listę otwiera Sanos S14, który wchodząc na trasy PKSu w połowie lat 70-tych istotnie podniósł komfort podróży międzymiastowych. Oczywiście najbardziej klasyczna wersja – ta pierwsza, z grubym dachem, taka jak na zdjęciu. Jak sobie poradzę z Sanosem, zmierzę się z którymś z TAMów.
Zdecydowałem się zbudować Sanosa w H0 w takich technologiach, jakie lubię i w jakich do tej pory robiłem modele lokomotyw i wagonów – głównie polistyren, plexi, gdzieniegdzie cienka sklejka i metal. Zacząłem od stworzenia własnej dokumentacji – zebrałem wszystkie dostępne w internecie zdjęcia i rysunki (autobusy te występowały w dużych ilościach praktycznie tylko w Jugosławii i w Polsce), bazując na nich i podstawowych danych wymiarowych przygotowałem sobie szkice w H0 na papierze milimetrowym. Kolejnym etapem było narysowanie ścian bocznych i kształtu dachu 3D w CADzie – ściany dałem do wycięcia laserem z HIPS 0,5 mm, a półfabrykat dachu do wyfrezowania w plexi 5 mm. Dalej już tylko ręczna robota – a podstawowe narzędzia to ostre nożyki, pilniczki i papiery ścierne o różnej gradacji oraz kleje o różnym czasie schnięcia, bo w sumie cały prawie model to rzeźbienie w polistyrenie i plexi. Sama przyjemność.
Z autobusami dalekobieżnymi i turystycznymi natomiast jest kiepsko, jeśli nie liczyć „plastelinowo” wyglądających modeli Skody 706 RTO firmy RA i Karosy SD11 oraz kilku prób wypuszczenia na rynek w ostatnich latach Autosanów czy Sanów domowej roboty. Ponieważ autobusy były już dawno moim obiektem zainteresowań obok kolei, a może nawet wcześniej niż kolej, zrobiłem taką małą listę autobusów, które spotykało się wówczas często na ulicach. Najpopularniejsze w tamtych czasach autobusy dalekobieżne eksploatowane przez PKS to oczywiście Jelcze 043 i Sany H100, Autosany H9, Sanosy S14, TAMy AS3500 i pojawiające się pierwsze egzemplarze Jelczy PR110 IL. Biura turystyczne dysponowały jeszcze Mercedesami Irannational O302 (Orbis), Ikarusami 250/255/256, TAMami 170 A11, Berlietami Crusair 3. Modeli tych autobusów nie produkuje seryjnie żadna firma, oprócz Mercedesa O302 (Schuco), który po niewielkich przeróbkach (drzwi) i przemalowaniu może spokojnie udawać autokar Orbisu. Tak więc skoro nie ma na rynku – trzeba zrobić samemu. Ale od którego zacząć?
Tu nie wahałem się długo – kolejność na liście podyktowana jest czystym sentymentem, a listę otwiera Sanos S14, który wchodząc na trasy PKSu w połowie lat 70-tych istotnie podniósł komfort podróży międzymiastowych. Oczywiście najbardziej klasyczna wersja – ta pierwsza, z grubym dachem, taka jak na zdjęciu. Jak sobie poradzę z Sanosem, zmierzę się z którymś z TAMów.
Zdecydowałem się zbudować Sanosa w H0 w takich technologiach, jakie lubię i w jakich do tej pory robiłem modele lokomotyw i wagonów – głównie polistyren, plexi, gdzieniegdzie cienka sklejka i metal. Zacząłem od stworzenia własnej dokumentacji – zebrałem wszystkie dostępne w internecie zdjęcia i rysunki (autobusy te występowały w dużych ilościach praktycznie tylko w Jugosławii i w Polsce), bazując na nich i podstawowych danych wymiarowych przygotowałem sobie szkice w H0 na papierze milimetrowym. Kolejnym etapem było narysowanie ścian bocznych i kształtu dachu 3D w CADzie – ściany dałem do wycięcia laserem z HIPS 0,5 mm, a półfabrykat dachu do wyfrezowania w plexi 5 mm. Dalej już tylko ręczna robota – a podstawowe narzędzia to ostre nożyki, pilniczki i papiery ścierne o różnej gradacji oraz kleje o różnym czasie schnięcia, bo w sumie cały prawie model to rzeźbienie w polistyrenie i plexi. Sama przyjemność.