Czasami mam wrażenie, że wypowiadają się tu dzieci. Testowanie nowych pojazdów jest normalną rzeczą, konieczną do uzyskania dopuszczenia do eksploatacji w danym kraju. Fakt, że półtora roku może się wydawać trochę za długo, ale trzeba również przeszkolić obsługę i personel utrzymania, a to też wymaga czasu. Mogłoby się wydawać, że skoro podobne pendolino jeżdżą już w innych krajach, to co tu sprawdzać? Jednakże wbrew pozorom, sieci kolejowe poszczególnych państw mają wciąż dużo różnic, powodujących, że tabor (zwłaszcza trakcyjny) musi być dostosowany do każdej z sieci kolejowych, na których ma być eksploatowany. Polskie pendolino, wprawdzie zbudowane w oparciu o projekt już jeżdżących składów, jest jednak trochę inne, niż wcześniejsze wersje dla innych kolei.
Nie da się "najpierw sprawdzić, czy się nadają, a potem kupić". Wymagania, wynikające z warunków ekspolatacji na danej sieci, a także inne wymagania zamawiającego, są zawarte w przetargu i oczywiście przed wyborem dostawcy sprawdza się, czy oferent deklaruje ich spełnienie. Ale żaden producent nie zbuduje prototypu (czy pierwszego egzemplarza) za darmo, bez gwarancji zakupu, po to, by sprawdzić wszystko w rzeczywistości. Tego dokonuje się właśnie podczas badań pierwszych dostarczonych pojazdów. Testowanie francuskich TGV i niemieckich ICE przed ich dopuszczeniem do ruchu w sąsiednich krajach (połączenie Frankfurt n. M. - Paryż) trwało równie długo, a nie były to nowe pociągi, tylko już istniejące, dostosowane do wymagań sąsiedniej sieci kolejowej.
A wnętrza bezprzedziałowe to już teraz normalka, także w zwykłych wagoach, ciągniętych przez lokomotywy i boję się, że nie ma od tego odwrotu. Wałkowaliśmy to już na forum, dodam tylko, że bardzo wielu pasażerów woli takie rozwiązanie od tradycyjnych przedziałów - oczywiście zwykle nie dotyczy to takich wariatów, jak my.