Jakoś długo nie mogłem się zebrać i coś tu „skrobnąć” w temacie moich „dokonań” modelarskich. I chociaż do tej pory nic tutaj nie pokazywałem, to jednak nie jest tak źle, że nic się w tym temacie u mnie nie dzieje
.
Od początku mojego zainteresowania koleją i modelarstwem miałem, nomen omen, pociąg żeby samemu zbudować jakiś modele/modele, bo w tamtym czasie tylko to dawało mi prawdziwą satysfakcję i jakąś radość, że się samemu coś zrobiło … no bo co to za przyjemność kupić gotowy model i go po prostu mieć
. I faktycznie pomału zacząłem zamieniać to w czyn. Chociaż po latach czas siłą rzeczy zweryfikował moje możliwości (choćby zdrowotne, ech samo życie!) i podejście do tematu (czas w miejscu nie stoi i coraz mniej się chce
), nadal coś tam w miarę możliwości dłubię. Wprawdzie już nie to żeby próbować tworzyć od podstaw, ale coś przerobić, poprawić lub po prostu naprawić co nie co w fabrycznych modelach.
Niestety, w temacie samodzielnej budowy modeli „spektakularnych”
osiągnięć nie zanotowałem - przede wszystkim nie udało się jak dotąd doprowadzić do końca pewnego projektu, który zacząłem już dawno temu a teraz dokończenie tego, z powodów jak wyżej, wydaje się już nierealne (choć może mimo to warto byłoby tu coś pokazać, bo poświęciłem temu bardzo dużo czasu i pracy i powstało przy tym trochę ciekawych pomysłów). Od pewnego czasu robię też pewną większą przeróbkę modelu lokomotywy, ale jakoś w tym roku zupełnie utknąłem i to w zasadzie na jednego rodzaju niewielkim elemencie …. no i tu się muszę przyznać do mojej największej bolączki - zamiłowanie do szczegółów, które cholernie utrudnia życie, spowalnia robotę a nawet całkiem zniechęca
. Mam jednak nadzieję się z tym uporać i doprowadzić temat do końca.
Za to niedawno wziąłem się za coś, co chciałem zrobić od początku zakupu pewnych modeli kilka lat temu. A o jakież to modele chodzi – otóż o modele węglarek Eaos (C462W) Roco w barwach PKP Cargo. Mimo mojego niemalże wstrętu do tego niebieskiego malowania przez długi czas, w pewnym momencie przekonałem się, że warto jednak mieć coś w temacie współczesnego PKP, co obecnie spotykamy na co dzień na polskich szlakach.
I tak w 2019 r. zakupiłem mój pierwszy zestaw 3-ch węglarek PKP Cargo od Roco. Niestety Roco idzie często na łatwiznę i nie maluje żadnych elementów typu poręcze czy stopnie na właściwy kolor (czyli biały) i cały model jest zwyczajnie niebieski, co nie tylko słabo wygląda ale wręcz nie jest zgodne z rzeczywistością. Dobrze, że chociaż tablice przestawcze są w ogóle odwzorowane kolorystycznie (co np. w Eanos-ach Roco, poza chyba pierwszym wydaniem tego modelu, już zupełnie olali).
Tak więc od razu po zakupie kusiło mnie, żeby te elementy pomalować we własny zakresie, ale brakowało mi dobrego pomysłu jak to zrobić. Największym problemem była jedna burta czołowa, na której jest cała masa stopni, poręczy - skrajnych (pionowych) i imitacji górnych poręczy poziomych.
W zasadzie były dwie możliwości – pomalować to sprayem (aerografu nie mam), w tym przypadku trzeba by jednak bardzo dokładnie zamaskować wszystko wokół tych elementów, co w tym przypadku byłoby tak karkołomną czynnością, że praktycznie wręcz niemożliwą do zrobienia z odpowiednią precyzją.
Druga możliwość to pomalować to ręcznie pędzlem. Jednak po pewnych doświadczeniach z takim malowaniem farbą akrylową uznałem, że może to wyjść trochę kiepsko – biała farba może nie pokryć dobrze niebieskiego koloru wagonu. Do tego jak się ręka omsknie i coś niechcący zapaskudzi, to wyczyszczenie tego byłoby zapewne niemożliwe bez pozostawienia trwałego śladu na modelu. Tak więc mimo szczerych chęci cały pomysł poprawy „wizerunku” tych węglarek upadł na parę lat.
I pewnie do tej pory by te modele przeleżały w stanie fabrycznym, gdyby nie zwykły przypadek. Otóż w zeszłym roku kupiłem modele węglarek Albert Model (Protor i Inter Komtrans). Modele całkiem niezłe ale lubią mieć krzywo wklejone poręcze. Tak miałem w węglarce Protor, co za każdym razem jak ją wyjąłem i postawiłem na półce, doprowadzało mnie do pasji. Cóż, zwyczajnie irytują mnie takie „drobiazgi”.
Po jakimś czasie postanowiłem wreszcie coś z tym zrobić, czyli wyjąć te poręcze (mimo, że są wklejone), dopasować i wkleić prosto. Jedna wyszła nawet łatwo, z drugą był problem – jeden koniec za nic nie chciał się „poddać”. W końcu zacząłem ciągnąć pęsetą, która oczywiście się ześlizgnęła i uszkodziła nieco lakier na rzeczonej poręczy. Mały ubytek ale i tak się wkurzyłem, w końcu nowy model, zacząłem więc się zastanawiać czym to zamalować. Kupować specjalnie do tego farbę wydało mi się bez sensu. I nagle przypomniałem sobie, że miałem kiedyś jakiś biały pisak, którego można by użyć zamiast farby i pędzla. I rzeczywiście okazało się, że jeszcze go miałem, tyle że już stary i wyschnięty. Otworzyłem go jednak od góry żeby się dostać do wkładu, bo być może coś tuszu tam zostało – jak się okazało nie myliłem się. Wziąłem więc mały śrubokręt i naciskając nim środek wkładu pisaka nabierałem kropelkę tuszu i jakoś zamalowałem ten ubytek
. A poręcz w końcu wyjąłem ….
Cała ta operacja nasunęła mi wkrótce pomysł aby również w modelach Roco poręcze i stopnie pomalować właśnie pisakami. Oczywiście nowymi, bez użycia śrubokręta
.
Zakupiłem na próbę taki tańszy pisak, chyba Toma. Zrobiłem próbę na cienkim elemencie innego modelu i efekt okazał się bardzo zadowalający. Pozostało więc zabrać się do poważniejszej roboty.
Od razu na wstępie wspomnę, że te pisaki (tzw. permanentne) niezależnie od producenta stosunkowo szybko przestają dobrze pisać, choć to nie znaczy że po prostu tak szybko się wypisują. Może to kwestia malowanego elementu (tzn. plastiku)
. Tak czy inaczej nie da się jednym pisakiem zbyt dużo na raz pomalować, gdyż po prostu zaczyna przerywać.
Więc najlepiej mieć kilka pisaków pod ręką, lub odczekać dłuższy czas, po którym pisak znów zaczyna pisać. Ja zostawiałem na ogół robotę do następnego dnia i znów można było nim malować, chociaż pisak już nieco krócej „wytrzymywał”. Trochę też pomaga „potrzepanie” pisakiem w górę i w dół.
Druga i może kluczowa kwestia to to, że każdy element trzeba pomalować co najmniej 2-3 razy żeby dokładnie i równomiernie został pokryty tuszem, przy czym po pomalowaniu jedną warstwą trzeba odczekać dłuższy czas, gdyż tusz na plastiku nie schnie tak szybko jak choćby na papierze. Jeżeli się zacznie malować zbyt wcześnie drugi raz to efekt jest odwrotny do zamierzonego – pisak zamiast malować ściera poprzednią warstwę. Tak na szybko można robić jakieś małe poprawki.
Z praktyki wychodzi, że jednym pisakiem nie da się pomalować całego modelu. W sumie zużyłem kilka różnych typów pisaków (Toma, Steadler i inne), które kupowałem w sklepach papierniczych i na miejscu próbowałem jak piszą, bo z tym bywa różnie.
Z tej trójki najmniej trwały jest "Toma".
Ze względu na stosunkowo krótką żywotność tych zwykłych pisaków postanowiłem spróbować też pisaka olejowego. Ale każdy kij ma dwa końce – w przypadku olejowych jest ten problem, że ich tusz potrafi się „wcisnąć” nawet pod maskowanie. Tak miałem podczas malowania poręczy w miejscu gdzie poręcz łączy się z powierzchnią burty (jak się okazało po odklejeniu taśmy). Nie da się już tego usunąć bez śladu (nie chce niczym się zmyć, ostatecznie musiałem to delikatnie zdrapywać nożykiem). Później starłem się malować szybkimi ruchami, żeby za dużo tuszu nie wypływało na malowany element. Generalnie zostałem jednak przy zwykłych pisakach, które nie „leją” i nie ma też większego problemu ze starciem jak się coś źle pomaluje. Z drugiej strony, według mnie pisaki te są wystarczająco trwałe do malowania takich elementów modeli.
Poniżej pisak olejowy (solo i w grupie
):
Uff ... c.d.n.
Od początku mojego zainteresowania koleją i modelarstwem miałem, nomen omen, pociąg żeby samemu zbudować jakiś modele/modele, bo w tamtym czasie tylko to dawało mi prawdziwą satysfakcję i jakąś radość, że się samemu coś zrobiło … no bo co to za przyjemność kupić gotowy model i go po prostu mieć
Niestety, w temacie samodzielnej budowy modeli „spektakularnych”
Za to niedawno wziąłem się za coś, co chciałem zrobić od początku zakupu pewnych modeli kilka lat temu. A o jakież to modele chodzi – otóż o modele węglarek Eaos (C462W) Roco w barwach PKP Cargo. Mimo mojego niemalże wstrętu do tego niebieskiego malowania przez długi czas, w pewnym momencie przekonałem się, że warto jednak mieć coś w temacie współczesnego PKP, co obecnie spotykamy na co dzień na polskich szlakach.
I tak w 2019 r. zakupiłem mój pierwszy zestaw 3-ch węglarek PKP Cargo od Roco. Niestety Roco idzie często na łatwiznę i nie maluje żadnych elementów typu poręcze czy stopnie na właściwy kolor (czyli biały) i cały model jest zwyczajnie niebieski, co nie tylko słabo wygląda ale wręcz nie jest zgodne z rzeczywistością. Dobrze, że chociaż tablice przestawcze są w ogóle odwzorowane kolorystycznie (co np. w Eanos-ach Roco, poza chyba pierwszym wydaniem tego modelu, już zupełnie olali).




Tak więc od razu po zakupie kusiło mnie, żeby te elementy pomalować we własny zakresie, ale brakowało mi dobrego pomysłu jak to zrobić. Największym problemem była jedna burta czołowa, na której jest cała masa stopni, poręczy - skrajnych (pionowych) i imitacji górnych poręczy poziomych.
W zasadzie były dwie możliwości – pomalować to sprayem (aerografu nie mam), w tym przypadku trzeba by jednak bardzo dokładnie zamaskować wszystko wokół tych elementów, co w tym przypadku byłoby tak karkołomną czynnością, że praktycznie wręcz niemożliwą do zrobienia z odpowiednią precyzją.
Druga możliwość to pomalować to ręcznie pędzlem. Jednak po pewnych doświadczeniach z takim malowaniem farbą akrylową uznałem, że może to wyjść trochę kiepsko – biała farba może nie pokryć dobrze niebieskiego koloru wagonu. Do tego jak się ręka omsknie i coś niechcący zapaskudzi, to wyczyszczenie tego byłoby zapewne niemożliwe bez pozostawienia trwałego śladu na modelu. Tak więc mimo szczerych chęci cały pomysł poprawy „wizerunku” tych węglarek upadł na parę lat.
I pewnie do tej pory by te modele przeleżały w stanie fabrycznym, gdyby nie zwykły przypadek. Otóż w zeszłym roku kupiłem modele węglarek Albert Model (Protor i Inter Komtrans). Modele całkiem niezłe ale lubią mieć krzywo wklejone poręcze. Tak miałem w węglarce Protor, co za każdym razem jak ją wyjąłem i postawiłem na półce, doprowadzało mnie do pasji. Cóż, zwyczajnie irytują mnie takie „drobiazgi”.
Po jakimś czasie postanowiłem wreszcie coś z tym zrobić, czyli wyjąć te poręcze (mimo, że są wklejone), dopasować i wkleić prosto. Jedna wyszła nawet łatwo, z drugą był problem – jeden koniec za nic nie chciał się „poddać”. W końcu zacząłem ciągnąć pęsetą, która oczywiście się ześlizgnęła i uszkodziła nieco lakier na rzeczonej poręczy. Mały ubytek ale i tak się wkurzyłem, w końcu nowy model, zacząłem więc się zastanawiać czym to zamalować. Kupować specjalnie do tego farbę wydało mi się bez sensu. I nagle przypomniałem sobie, że miałem kiedyś jakiś biały pisak, którego można by użyć zamiast farby i pędzla. I rzeczywiście okazało się, że jeszcze go miałem, tyle że już stary i wyschnięty. Otworzyłem go jednak od góry żeby się dostać do wkładu, bo być może coś tuszu tam zostało – jak się okazało nie myliłem się. Wziąłem więc mały śrubokręt i naciskając nim środek wkładu pisaka nabierałem kropelkę tuszu i jakoś zamalowałem ten ubytek
Cała ta operacja nasunęła mi wkrótce pomysł aby również w modelach Roco poręcze i stopnie pomalować właśnie pisakami. Oczywiście nowymi, bez użycia śrubokręta
Zakupiłem na próbę taki tańszy pisak, chyba Toma. Zrobiłem próbę na cienkim elemencie innego modelu i efekt okazał się bardzo zadowalający. Pozostało więc zabrać się do poważniejszej roboty.
Od razu na wstępie wspomnę, że te pisaki (tzw. permanentne) niezależnie od producenta stosunkowo szybko przestają dobrze pisać, choć to nie znaczy że po prostu tak szybko się wypisują. Może to kwestia malowanego elementu (tzn. plastiku)
Więc najlepiej mieć kilka pisaków pod ręką, lub odczekać dłuższy czas, po którym pisak znów zaczyna pisać. Ja zostawiałem na ogół robotę do następnego dnia i znów można było nim malować, chociaż pisak już nieco krócej „wytrzymywał”. Trochę też pomaga „potrzepanie” pisakiem w górę i w dół.
Druga i może kluczowa kwestia to to, że każdy element trzeba pomalować co najmniej 2-3 razy żeby dokładnie i równomiernie został pokryty tuszem, przy czym po pomalowaniu jedną warstwą trzeba odczekać dłuższy czas, gdyż tusz na plastiku nie schnie tak szybko jak choćby na papierze. Jeżeli się zacznie malować zbyt wcześnie drugi raz to efekt jest odwrotny do zamierzonego – pisak zamiast malować ściera poprzednią warstwę. Tak na szybko można robić jakieś małe poprawki.
Z praktyki wychodzi, że jednym pisakiem nie da się pomalować całego modelu. W sumie zużyłem kilka różnych typów pisaków (Toma, Steadler i inne), które kupowałem w sklepach papierniczych i na miejscu próbowałem jak piszą, bo z tym bywa różnie.



Z tej trójki najmniej trwały jest "Toma".
Ze względu na stosunkowo krótką żywotność tych zwykłych pisaków postanowiłem spróbować też pisaka olejowego. Ale każdy kij ma dwa końce – w przypadku olejowych jest ten problem, że ich tusz potrafi się „wcisnąć” nawet pod maskowanie. Tak miałem podczas malowania poręczy w miejscu gdzie poręcz łączy się z powierzchnią burty (jak się okazało po odklejeniu taśmy). Nie da się już tego usunąć bez śladu (nie chce niczym się zmyć, ostatecznie musiałem to delikatnie zdrapywać nożykiem). Później starłem się malować szybkimi ruchami, żeby za dużo tuszu nie wypływało na malowany element. Generalnie zostałem jednak przy zwykłych pisakach, które nie „leją” i nie ma też większego problemu ze starciem jak się coś źle pomaluje. Z drugiej strony, według mnie pisaki te są wystarczająco trwałe do malowania takich elementów modeli.
Poniżej pisak olejowy (solo i w grupie


Uff ... c.d.n.
-
4
-
1
- Pokaż wszystkie