I właśnie z tego powodu robię sobie moje modeliki sam. Choć nie odwzorowują rzeczywistości w stopniu takim, jak modele uznanych firm czy biegłych w różnych technologiach Kolegów modelarzy i są bardziej wyrobami modelo-podobnymi, to mam klimacik i atmosferę tych miejsc i sytuacji, a świadomość istnienia lub nie pod pudłem wagonu odwzorowanych przewodów hamulcowych lub sęków w deskach burt nie jest mi do niczego nie potrzebna. Odczuwam frajdę, gdy zrobię jakiś detal, który jeszcze bardziej przybliża mój wagonik czy tez lokomotywkę do pierwowzoru, dla tego rozumiem w pełni również modelarzy-szczególarzy. Wyznaję jednak zasadę, że "każdemu według jego potrzeb". Ważne, żeby mieć z tej roboty radochę. Jeden za wyczyn życia uważa wejścia na Czantorię, a inny na Rysy.
Podejrzewam, że i na mnie przyjdzie moment, że szarpnę się na "Rumuna", ale myślę, że będzie to coś od braci Węgrów, co w miarę swoich umiejętności spolszczę i "ześlązaczę". Na razie, chodzi mi po głowie przeróbka BR 56 w H0 z trzyosiowym tendrem na Px 49 Sava. Fajna maszyna. W tym przypadku, z racji wymiarów podwozia BR 56 i tendra, lok nie będzie w żaden sposób modelem Savy, a jedynie będzie go przypominał. Piszę "go" bo Sava to imię prawosławnego serbskiego świętego i rzeki, wpadającej w Belgradzie do Dunaju. Te parowozy były produkowane dla śp. Jugosławii i nazwa ich z tą Sawą od Warsa ma tyle wspólnego, co moje modeliki z rzeczywistością.