Wypada w tym miejscu uzupełnić wpis kolegi
@wajchowy o parowozach UP serii 9000.
Zapewne pisząc :
Ma dekoder dzwiekowy a 3 i 4 kola napedowe sa pozbawione obreczy
miał Kolega na myśli obrzeża, nie obręcze i tylko z pośpiechu powstał „czeski błąd”
Ale ad medias res.
W latach 20-tych XX wieku UP poszukiwały rozwiązania umożliwiającego przyspieszenie pociągów towarowych. W ten sposób chciano zwiększyć przepustowość posiadanych tras. Na długich, płaskich odcinkach pięcioosiowe
TTT - 6, do których jeszcze wracaliśmy
TU oraz
TU , oferowały wprawdzie wystarczający uciąg, ale prowadziły ciężkie pociągi z niewielką prędkością rzędu 30 km/godz. Na rampach były wspierane lub zastępowane przez jeszcze wolniejsze Mallety
MC.
Ograniczenia, z którymi UP musiały się wówczas liczyć dotyczyły dopuszczalnego obciążenia osi (ok. 27 ton) oraz skrajni.
Ponadto obawiano się zbyt dużych sił działających na korbowody w przypadku zastosowania dwucylindrowego silnika o bardzo dużej mocy. Skutkiem tych rozważań były trzycylindrowe parowozy 4-10-2 serii
FTT. Wprawdzie miały około 20% większy uciąg niż wspomniane powyżej TTT i nieco większą prędkość, ale nie było to jeszcze rozwiązaniem problemu UP.
Zarząd kolei skontaktował się więc z ALCO z prośbą o wyprodukowanie parowozu z sześcioma osiami wiązanymi.
Dostarczona w 1926 roku lokomotywa testowa miała przesuw boczny osi 1. oraz 6. natomiast oś 4. była pozbawiona obrzeży. W trakcie eksploatacji stwierdzono, że relatywnie łagodne łuki torów UP zezwalają na zainstalowanie zwężonych obrzeży na czwartej osi, więc wszystkie jednostki kolejnych serii tak też zostały wyposażone. Zmiany w kolejnych edycjach parowozów oznaczonych jako typ Union Pacific (UP serie 1 - 5) były bardzo niewielkie ( typ stokera, dodanie łożysk tocznych w rozrządzie Gresley i inne mało znaczące modyfikacje). Podobnie jak we wspomnianych powyżej FTT dwa zewnętrzne cylindry napędzały oś 3., a wewnętrzny, nachylony cylinder (wykorbioną) oś 2. Pochylenie wewnętrznego cylindra oraz krótsza droga jego wydechu powodowały (wg. niektórych źródeł) bardzo charakterystyczny, nierównomierny odgłos pracy (
https://utahrails.net/up/up-4-12-2.mp3 ). Wprawdzie pojawiły komentarze, że przyczyną było zużycie systemu rozrządu pary, a nie sama konstrukcja, ale trzeba przyznać że brzmi to interesująco.
Jako dopuszczalną prędkość przewidziano tylko ok. 60 km/godz (wg. Steam Locomotives. com), ale w praktyce spokojny bieg umożliwiał osiąganie nawet ok. 100 km/godz. Cel UP, przyspieszenie ruchu towarowego na trasach Ogden-Cheyenne, był w ten sposób zrealizowany. Jeden parowóz został zachowany do dziś. Ciekawy artykuł (w języku angielskim) o tych parowozach znalazłem tu :
https://www.scribd.com/document/625136004/Loco-Profile-16-Union-Pacific-4-12-2
Ciężki (982 gramy) model MTH pełen jest kontrastów. Po stronie negatywnej najczęściej cytowana jest łamana (dzielona) konstrukcja ostoi. To co w przypadku antycznej
BR 50 czy nowszej
BR 95 Piko było mało widoczne i nie stanowiło podstaw do krytyki, jest głównym zarzutem wobec MTH. Przyczyną jest to, że przednia część kotła niejako „wisi” nad pierwszym członem ostoi i w ciasnych łukach wystaje mocno na zewnątrz. Kontrargumenty zwolenników MTH (głównie w porównaniu do modelu Broadway) to to, że po takich łukach parowóz nie powinien jeździć, a na prostej (lub w łuku o dużym promieniu) i tak tego nie widać. Na podstawie osobistych obserwacji zgadzam się zarówno z krytyką (w łuku o mniejszym promieniu wygląda jak model Malleta) jak i słowami poparcia (na prostej istotnie problemu nie widać). Niejako na drugim biegunie znajduje się system rozrządu pary trzeciego cylindra Gresley. Zarówno w budżetowym modelu Rivarossi
IHB U4-a, jak i w małoseryjnym modelu Westside / Katsumi
UP FTT odwzorowanie systemu to tylko statyczne „dummy” (w prezentacji modelu Rivarossi jest też opis i schemat systemu Gresley). Podobnie ma się to w „konkurencyjnym” do MTH modelu serii 9000 firmy Broadway. W moim parowozie producent rzeczywiście się postarał - sterowanie rozrządem jest ruchome i dobrze widoczne - podczas jazdy można z przyjemnością obserwować jego pracę. Niejako „idąc za ciosem” odwzorowano też wykorbienie osi 3. oraz napędzający ją korbowód (zdjęcie). Bardzo dobry odbiór prądu, płynna jazda nawet przy najmniejszych prędkościach, to kolejne atrybuty modelu. Ciekawie rozwiązano odbiór prądu w tendrze - dzielone osie umożliwiły zasilanie obydwoma biegunami z każdej z nich, a odbieraki prądu zapewniają jednocześnie ich indywidualne resorowanie (zdjęcie). Wobec tego nie jest już zaskoczeniem, że również wszystkie osie wiązane parowozu są odsprężynowane (osie toczne naturalnie nie - tu sprężynki działają na całe wózki). Pozytywne oceny (do których się przychylam) odnoszą się zwykle również do dobrego systemu dźwiękowego, który bazuje na cytowanym wyżej nagraniu pracy silnika oryginalnej lokomotywy.
Podobnie jak w modelu
PRR H-10 tej samej firmy można wyłączyć generator dymu (oraz regulować głośność systemu) otwierając pokrywę wlewu wody do tendra (zdjęcie). Dobrze prezentuje się oświetlenie, obejmujące również światła pozycyjne, oznakowanie numeru parowozu i światło w kabinie załogi. Model wyposażono w relatywnie dużo różnych funkcji (głównie dźwięków) sterowanych cyfrowo. Starannie wykonano też oznakowanie parowozu - czytelna jest (pod lupą) nawet tabliczka producenta.