• Ten serwis używa "ciasteczek" (cookies). Korzystając z niego, wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. Learn more.
  • Szanowny Użytkowniku, serwisy w domenie modelarstwo.info wykorzystują pliki cookie by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Katastrofy kolejowe na PKP- bez czasów współczesnych

MisioPas

Aktywny użytkownik
Reakcje
665 5 1
#81
Dziś o katastrofie, która zdarzyła się w Krakowie. Mimo, że jest ona dość znana, bo IKC pisał o niej przez prawie dwa tygodnie codziennie, i mimo oficjalnego komunikatu ze śledztwa - wielu krakusów długo uważało, że prawdziwe przyczyny katastrofy były inne, ale z jakichś powodów zamieciono je pod dywan.

7 lutego 1931 o godz. 5.20 przybył planowo na dworzec krakowski pociąg pospieszny nr 304 relacji Bukareszt - Lwów - Berlin, prowadzony przez parowóz Ok22 i maszynistę z Rzeszowa - Karola Gregorka. Po 5 minutowym postoju ruszył w dalszą drogę. Bardzo szybko rozpędził się do prędkości ok 50 km/h. Tuż za stacją Kraków Towarowy zwrotnica przekierowala go z toru wyjazdowego nr 2 na tor wjazdowy nr 1. Torem tym właśnie wjeżdżał od Krzeszowic pociąg pospieszny nr 1 relacji Warszawa - Kraków, który prowadził Michał Żychowski z Piotrkowa na parowozie Os24 . Dopiero rozpoczął on hamowanie , do stacji miał bowiem jeszcze ponad 2 km i jechał z prędkością ok. 55 km/h. (pięć dni po katastrofie IKC jednak napisał, że prędkości były inne, bo komisja ustaliła iż "chyżość" pociągu do Berlina wynosiła 40 km/h, zaś warszawskiego 70 km/h)

Tory w tym miejscu prowadzą łukiem więc obaj mechanicy zobaczyli światła pociągu przeciwnego gdy dzieliło ich około 200 metrów. Maszynista pociągu do Berlina wyskoczył z lokomotywy, dzięki czemu odniósł jedynie niegroźne potłuczenia. Palacz pociągu międzynarodowego pozostyał w kabinie i nie przeżył. Maszynista pociągu warszawskiego walczył natomiast do końca i udało mu się zmniejszyć prędkość do ok. 20 km/h. O godzinie 5.29 tuż za wiaduktem na ulicy Łokietka oba pociągi zderzyły się. Parowozy zwarły się ze sobą (na jednym ze zdjęć widać że przednie koła toczne obu lokomotyw zetknęły się ze sobą). Oczywiście trafiwszy na taką masywną przeszkodę obie lokomotywy stanęły w miejscu. W wagonach niestety nie zdążono uruchomić hamulców, więc siłą bezwładu wryły się one w tendry obu parowozów. Wagon pocztowy pociągu warszawskiego znalazł się nad budką maszynisty Żychowskiego, zgniatając ją i powodując u kolejarza śmiertelne obrażenia (zmarł 10 godzin później w szpitalu). Jednak gdyby nie jego postawa - skutki katastrofy miogły być znacznie gorsze. Pociąg międzynarodowy prowadził wagon pocztowy, który stał się strefą zgniotu. Zginął jadący nim lwowski urzędnik pocztowy Rudolf Ehrenpreiss. Być może wyszedłby z wypadku tylko z obrażeniami - tak jak jego kolega po fachu z drugiego pociągu - Ludwik Franz, gdyby nie przypadek. Otóż w wagonach pocztowych prócz przegród na przesyłki jest pomieszczenie dla poczciarza. Wagon składu z Warszawy przyczepiono tak, że pomieszczenie to było od strony wagonów pasażerskich, w pociągu międzynarodowym "kancelaria" natomiast przylegała do tendra. Współpracownik Ehrenpreissa z wagonu pocztowego układający przesyłki w przegródkach na drugim końcu wagonu - ocalał.

Pozostałe ofiary śmiertelne to: maszynista pociągu warszawskiego Żychowski, Józef Hanosz - kierownik tego pociągu oraz Franciszek Wróbel - palacz pociągu "lwowskiego". Jedyną "cywilną" ofiarą był 27-letni inżynier Zdzisław Kramarz - krakowianin chwilowo mieszkający i pracujący w Gdyni. Miał on nieprawdopodobnego pecha. Udawał się z Gdyni do Krynicy na narty. Miał miejsce siedzące w wagonie 1. klasy (był to przedostatni wagon składu z Warszawy), ale przed stacją Kraków z niewiadomego powodu wyszedł z przedziału i z nartami oraz bagażem przepchał się do przedsionka pierwszego wagonu pasażerskiego tuż za wagonem pocztowym. Na jego ciele nie znaleziono żadnych obrażeń. Nie wiadomo jaki był powód jego śmierci (może zawał, może obrażenia wewnętrzne, ale tego nigdy nie ustalono, bo krakowska rodzina nie zgodziła się na sekcję i błyskawicznie - dwa dni po katastrofie pochowała go na cmentarzu salwatorskim - wówczas zwanym zwierzynieckim). 17 osób zostało rannych (z tego 6 ciężko - jednak nie były to obrażenia zagrażające życiu). Początkowo pisano o 15 rannych, tydzień później liczba ta wzrosła o 2 osoby ze złamaniami rąk. Kolejny tydzień później w szpitalach pozostało 3 rannych, ale ich życiu nic już nie zagrażało.

Zderzenie było tak mocne, że (jak pisał IKC): "obręcze kół parowozu pociągu międzynarodowego zostały zgniecione, a hartowana stal zewnętrznej części kół, nałożona na rdzeń rozleciała się w drzazgi"

Przejezdność toru 1 przywrócono ok. 9.00 rano, natomiast toru 2 - dwanaście godzin później.

Natychmiast po katastrofie IKC wydał specjalny dodatek poświęcony wydarzeniu (dostępny był on już od godziny 9.30, ale tylko w Krakowie), a następnie gazeta poruszała temat katastrofy przez ok. 1,5 tygodnia codziennie. Dodatek nadzwyczajny spowodował przybycie wielkiej liczby gapiów, nie przeszkadzali oni jednak w akcji ratunkowej stojąc na ul. Łokietka (poniżej miejsca wypadku). Gorzej było z samochodami, którymi przyjechali na miejsce oficjele (m.in. wojewoda Kwaśniewski) . Zatarasowały one wąską ulicę Łokietka utrudniając ruch karetek. Podczas akcji ratunkowej nastąpił też wybuch. Eksplodowała butla z tlenem używanym do prac przy rozcinaniu żelaza. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

Co było przyczyną katastrofy?. Wstępnie ustalono, że winni są dyżurni ruchu z Krakowa (a dokładniej z posterunku Kraków Towarowy). Służbę w tygodniu obejmującym wypadek pełnił niejaki Jan Duda. Kilkanaście minut przed wypadkiem ponoć uległ ciężkiemu atakowi kamicy nerkowej. Położył się na ławeczce by odpocząć i zasnął. Zastępca Dudy w tym czasie przebywał ok. 400 metrów dalej nadzorując roboty torowe przy dworcu (które od dwóch dni prowadzono wówczas 24 godziny na dobę) . Obowiązkiem Dudy było poinformowanie go o swojej niedyspozycji i zażądanie powrotu - jednak tego nie zrobił. Miejsce Dudy zajął więc przebywający akurat w dyżurce kancelista Ochoński (urzędnik dbający o obieg pism na dworcu) nie mający doświadczenia w sterowaniu ruchem. Komisja stwierdziła potem, że dyspozycje przekazane przez Ochońskiego do nastawniczych były niezrozumiałe (cytując werdykt komisji "wręcz niepoczytalne" - niemniej nastawniczy powinni zauważyć, że coś tu nie gra. Wykonali jednak te polecenia). Aresztowano Ochońskiego i Dudę (za to, że będąc niedysponowanym nie zadbał o wykwalifikowane zastępstwo) .Aresztowano też nastawniczego (za to, że bezmyślniie wykonał polecenie telefoniczne Ochońskiego).

Śledztwo wykazało również, że kilka minut przed pociągiem "lwowskim" przejechał przez dworzec krakowski długi pociąg towarowy, który miał zjechać na tory przetokowe za "mostem warszawskim" (w ciągu ul. 29 listopada). Ale nie zjechał, blokując wyjazdowy tor rezerwowy ustalony w związku z zamknięciem toru podstawowego (na skutek wspomnianych wyżej prac torowych). Komisja stwierdziła, że błąd popełnił Ochoński, który powinien przytrzymać ten pociąg towarowy przed stacją przez kilka minut, do czasu odjazdu pociągu do Berlina. Okazało się także że maszynista pociągu do Berlina - Gregorek - nie był całkiem bez winy, albowiem zezwolono mu na odjazd, ale w związku z robotami torowymi - z prędkością minimalną, a on od razu otworzył przepustnicę na maksimum. Pracownik nastawni twierdził że zobaczywszy że pociąg międzynarodowy wyjeżdża dość szybko ze stacji przestawił semafor pod "mostem warszawskim" na "stój". Grzegorek bronił się mówiąc, że semafor miał otwarty. Maszynista pociągu "lwowskiego" został zawieszony w czynnościach. Nie wiadomo czy spotkały go dalsze konsekwencje.

"Nowożytne (sic!) dworce kolejowe są uzbrojone w elektryczne urządzenia zabezpieczające wjazdy pociągów" - pisał IKC. Stacja w Krakowie takie urządzenia miała, jednak ze względu na prace torowe wyłączono je na dwa dni przed katastrofą.

Zniszczeniu uległy oba parowozy, wagon bagażowy pociągu do Berlina, dwa wagony pocztowe i trzy pasażerskie (z tego dwa w pociągu warszawskim). Straty przekroczyły 200,000 zł (ok 45,000 USD - wtedy to były olbrzymie pieniądze). Dodatkowo kolej musiała wypłacić odszkodowania rodzinom ofiar, oraz odszkodowania dla klientów poczty za zniszczone przesyłki.

Podniosły się głosy, że węzeł krakowski należy przebudować i rozbudować, bo aktualna jego struktura nie zapewnia nawet minimalnej przepustowości. Ponoć w momencie wypadku wszystkie tory (poza dwoma) były "zatarasowane przez pociągi towarowe". A z tych dwóch jeden był wyłączony z ruchu w związku z pracami torowymi.

Krążyły także plotki o zamachu. Pociągiem warszawskim (wagonem 1 klasy - przedostatnim w składzie) jechało bowiem pięciu posłów udających się na otwarcie zakładów mięsnych w Dębicy. Komisja badająca przyczyny - nie wzięła tych plotek nawet pod uwagę, szczewgólnie że parlamentarzystom nic się nie stało (IKC pisał, że jednemu z nich spadła na głowę walizka, ale "nie poczyniła żadnych szkód")

Zapyta ktoś jakim to cudem pociąg z Warszawy nadjechał od strony Krzeszowic? Otóż w lutym 1931 roku nie było jeszcze łącznicy Kraków - Tunel - umożliwiającej jazdę z Krakowa do stolicy przez Kielce - Radom i pociągi jeżdziły znacznie dłuższą drogą przez Maczki i Szczakową. Łącznica do Tunelu została zbudowana trzy lata później i oddana do użytku w listopadzie 1934

krk01a.png
krk02.png
krk03.png

krk21.jpg

***

Korzystalem z numerów archiwalnych IKC z lutego i marca 1931. Zdjęcia -agencja "Światowid" (będąca własnością IKC)
 
Ostatnio edytowane:

MisioPas

Aktywny użytkownik
Reakcje
665 5 1
#82
Dziś ostatni odcinek przed długą przerwą wakacyjną. Nie, nie jadę na wakacje, ale postanowiłem dać odpocząć serwerowi zapychanemu informacjami średnio związanymi z modelarstwem. Bo przecież nie słychać aby ktoś robił makiety z katastrofami. Wiem - jest cykl filmików "Zamknięta linia", ale tam są incydenty a nie katastrofy.

****

Opisywana katastrofa zdarzyła się w nocy z 13 na 14 stycznia 1918 roku w podrzeszowskiej Trzcianie. Małopolska (zwala Galicją) była wtedy pod zaborem rozpadających się Austro-Węgier, a na Ukrainie stacjonowały potężne siły niemieckie

Jak zwykle najszybciej o katastrofie napisał IKC - bo już w wydaniu z 16 stycznia. Następne były "Nowości Illustrowane" (i stamtąd są zdjęcia, bo IKC wówczas zawierał wyłącznie teksty), a dopiero po tygodniu doniosła o katastrofie gazeta lokalna - "Głos Rzeszowski"

W nocy z 13 na 14 stycznia 1918 roku na stację Trzciana położoną 10 km na zachód od Rzeszowa wjechał pociąg pospieszny nr 102 relacji Kraków -Lwów i stanął pod zamkniętym semaforem, aby przepuścić pociąg pospieszny nr 9 relacji Lwów - Kraków. Tymczasem ten drugi pociąg wjechał niespodziewanie na stację tym samym torem. Ponieważ stacja była nieoświetlona (być może ze względu na oszczędności wojenne) maszynista pociągu ze Lwowa dostrzegł przeszkodę zbyt późno i pociąg lwowski uderzył w stojący krakowski z prędkością ok. 40 km./h. Zestawienie składów spowodowało większe zniszczenia i znacznie większą liczbę ofiar w pociągu ze Lwowa. W pociągu z Krakowa za lokomotywą znajdowały się bowiem wagon służbowy i dwa wagony z wojskiem, a dopiero dalej wagony pasażerskie, w pociągu lwowskim zaś wagon służbowy i pocztowy znajdowały się na końcu, a pasażerskie ustawiono zaraz za lokomotywą. Rozbite zostały oba parowozy, wagon służbowy i pierwszy wagon wojskowy pociągu krakowskiego, oraz cztery wagony pasażerskie pociągu ze Lwowa. Wśród 16 ofiar śmiertelnych - cztery były z pociągu nr 102: konduktor Janiszewski, rewident Dubsky jadący wagonem służbowym, oraz 2 żołnierzy. Pozostali zabici (2 kolejarzy, 3 żołnierzy i 7 pasażerów "cywilnych") jechali pociągiem nr 9. Trzy ofiary śmiertelne (w tym dwóch mężczyzn w mundurach armii niemieckiej) nie zostały zidentyfikowane, gdyż nie miały przy sobie dokumentów, które mogły zostać zniszczone podczas katastrofy.

Rannych zostało 56 osób, z tego 28 ciężko (w tym obaj maszyniści i palacze). Spośród rannych 11 osób jechało pociągiem z Krakowa, pozostali zaś ze Lwowa.

Naczelnik stacji w Trzcianie natychmiast zawiadomił Rzeszów i po pół godzinie zjawił się pociąg ratunkowy, który przewiózł rannych do szpitali rzeszowskich.

Przyczyną katastrofy było skierowanie pociągu lwowskiego na tor zajęty już przez pociąg krakowski. Dyżurny z Trzciany tłumaczył, że nie otrzymał informacji o wyjeździe pociągu nr 9 ze Świlczy. Wprawdzie pociąg ze Lwowa widniał w rozkładzie, ale ze względu na spory wówczas ruch pociągów wojskowych - opóźnienia pociągów "cywilnych" zdarzały się w tym czasie bardzo często. Na skutek braku informacji o pociągu lwowskim dyżurny
sądził, że złapał on wlaśnie takie "wojenne" opóźnienie. Nie przypuszczając, że coś może od strony Rzeszowa nadjechać - nie sprawdził ustawienia zwrotnic. Wskutek tego oba pociągi znalazły się na tym samym torze. Tłumaczenie to było jednak średnio wiarygodne i dyżurny został zatrzymany. Nie wiadomo jakie były jego dalsze losy.

Katastrofa dła pretekst redakcji IKC do uderzenia w Austriaków. Już 17 stycznia na pierwszej stronie dziennika pojawił się tekst "Przyczyny katastrof kolejowych", który pozwolę sobie też załączyć (jako ciekawostkę)
trz1.png
trz2.png
pkk.png
pkk2.png



***

jeśli ktoś chce sobie zobaczyć zdjęcia w minimalnie lepszej rozdzielczości to podaję link do Nowości Illustrowanych:

https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/publication/115712/edition/108330/content
 

MisioPas

Aktywny użytkownik
Reakcje
665 5 1
#83
Miała być przerwa, ale nie wytrzymałem, bo akurat jest (nieokrągła) rocznica, a pozatym stan zdrowia pozwala mi obecnie wyłącznie na stukanie jednym palcem w klawiaturę. Dziś o najtragiczniejszym wypadku w historii polskich wąskotorówek.

Uruchomiona w 1891 wąskotorowa kolejka wilanowska (rozstaw torów początkowo 800 mm , a od 1936 roku - 1000 mm) przez 80 lat spełniała taką rolę jak obecnie metro - komunikowała centrum Warszawy z Wilanowem i, Ursynowem, a także z popularnymi podwarszawskimi letniskami Klarysewem, Powsinem, Konstancinem i Chyliczkami. Można by długo opisywać różne ciekawostki (m.in. odcinek "zębaty" pomiędzy Sobieskiego a Puławską (*) , szantaż jednego z konkurentów, który wykorzystując błąd geodezyjny - zakupił jedną z działek na uruchomionej już trasie i w ciągu nocy postawił tam... budynek na torach co wymusiło zmianę przebiegu trasy wzdłuż obecnej ulicy Okrężnej, ale tu piszemy o katastrofach).

Jak chyba na każdej linii kolejowej nie obeszło się bez wypadków. W historii "wilanówki" poważniejsze były trzy. Dwa pierwsze (w 1929 i 1933) spowodowały dzieci. Pierwszy układając kamienie na torze, co wykoleiło parowóz, drugi wbiegając na tor tuż przed lokomotywą. Nagłe hamowanie parowozu spowodowało wypchnięcie go z torów przez toczące się siłą bezwładu a pozbawione hamulców wagony). W obu przypadkach młodociani sprawcy zbiegli, a szkody były praktycznie tylko materialne.

Najtragiczniejszą katastrofę spowodowali jednak dorośli. Było to już po połączeniu kolejek wilanowskiej i grójeckiej w jedno przedsiębiorstwo o nazwie tej ostatniej. (tory kolejki wilanowskiej poszerzono do szerokości jaka była na kolejce grójeckiej i połączono je razem w miejscowości Iwiczna - obecnie Stara Iwiczna). Katastrofa miała miejsce mniej więcej w połowie drogi między stacjami Klarysew i Powsin. W niedzielę 16 lipca 1939 mnóstwo warszawiaków wracało do domu z wypoczynku w podwarszawskich letniskach, do jakich kursowała kolejka. Stąd pociąg nr 328 relacji Iwiczna - Warszawa Belweder z godziny 20.00, który o 20.50 ruszył ze stacji w Konstancinie był przeładowany ponad wszelką miarę. Komisja powypadkowa ustaliła, że w pociągu złożonym z dwóch wagonów motorowych typu MBxd1 i trzech pasażerskich jechało ponad 460 osób, przy dopuszczalnych 320. Maszynistą był Roman Orzeszkowski. Szturm podróżnych na stacjach w Konstancinie i Klarysewie spowodował ponadto duże opóźnienie pociągu. Kolejka wilanowska była jednotorowa. W rozkładzie była zatem przewidziana mijanka z pociągiem nr 325 jadącym z Warszawy na kolejnej stacji w Powsinie . Tymczasem ten drugi pociąg prowadzony przez Antoniego Jagnickiego na "motorówce" MBd1 z dwoma wagonami również złapał opóźnienie. Wg rozkładu jazdy pociąg ten miał czekać na stacji Powsin na pociąg do Warszawy. Jednak Jagnicki postanowił nadrobić opóźnienie i ze stacji Powsin zadzwonił do dyżurnego linii Zenona Kaczyńskiego ze stacji Warszawa Belweder o zgodę na wyjazd. Uzyskał ją. Taka zmiana wymagała "przeniesienia" mijanki na stację Klarysew. Kaczyński twierdził potem, że zadzwonił do Jana Olszewskiego (dyżurnego z Klarysewa) aby ten przytrzymał pociąg z Iwicznej. Tymczasem Olszewski pełnił jednocześnie funkcję dyżurnego i kasjera. Kasę szturmowały dziesiątki chętnych do powrotu. W efekcie Olszewski... zapomniał o zatrzymaniu pociągu. Co gorsza - mimo, że nie wyszedł na peron aby pociąg wypuścić - ten odjechał bez upewnienia się czy można to zrobić. Oba składy chciały nadrobić spóźnienie, więc maszyniści rozpędzili lokomotywy prawie do prędkości maksymalnej (komisja ustaliła że pociąg warszawski jechał z pędkością 36 km/h, zaś ten z Iwicznej z lepszymi lokomotywami - 58 km/h). Za stacją w Powsinie tor zakręcał, a na dodatek był obsadzony drzewami, stąd maszyniści zobaczyli się zbyt późno aby coikolwiek można było zrobić. Mimo hamowania oba pociągi zdążyły jedynie zmniejsdzyć prędkość o ok. 10 km/h. Wagony motorowe obu składów "zgięły się w harmonijkę", a co gorsza zapaliła się ropa ze zbiorników którejś z "motorówek" i unieruchomione składy zostały objęte ogniem. Drewniane wagony osobowe paliły się bardzo szybko. Pożar utrudnił wyjście z wagonów, co zwiększyło liczbę rannych i zabitych.

Pociąg z Warszawy był prawie pusty - zatem zdecydowana większość poszkodowanych pochodziła z przepełnionego pociągu z Iwicznej
Różne źródła podają różną liczbę ofiar: od 7 do 12 zabitych oraz od 150 do 250 rannych. Część ofiar katastrofy zmarła w szpitalu. Oficjalnie podano informację o 10 zabitych, 166 rannych w tym 75 ciężko, jednakże liczba ta była na pewno większa, bowiem po informacji o wypadku wielu warszawiaków (taksówkarzy, ale i samochodziarzy prywatnych) pojechało do Powsina i rozwoziło lżej rannych do lekarzy prywatnych lub do domów. Patrząc na zdjęcia zniszczonych pociągów może się wydawać dziwnym to, że obaj maszyniści odnieśli jedynie lekkie obrażenia.

W Warszawie wybuchła panika - na letniskach bowiem przebywało w ten weekend tysiące mieszkańców stolicy. Ich rodziny miały prawo być podenerwowane. Wszak nie było wówczas komórek, więc - choć wieść o wypadku rozeszła się szybko - nie wiedzieli co się stało z ich bliskimi. Uczestniczący w wypadku ze zrozumiałych względów nie dotarli na czas do domów, ale nie dotarli też jadący dwoma następnymi składami z Iwicznej. Tor odblokowano bowiem dopiero we wtorek po południu. Większość powracających musiała zatem drogę do stolicy odbyć na piechotę (a było to ok. 15 km do centrum), nie było bowiem wówczas w tych okolicach ani metra, ani innej niż kolejka komunikacji miejskiej, a prywatne samochody i taksówki były zajęte ratowaniem rannych. Wprawdzie PKP podstawiło autobus marki Somua (32-miejscowy), ale była to kropla w morzu potrzeb

Kaczyński i Olszewski zostali aresztowani. Wybuch wojny spowodował, Że wypuuszczono ich z aresztu. Nie doszło także do procesu. Dalsze losy tej dwójki nie są znane.

Kolej wilanowską czekały masowe pozwy, jednak także i tu odpowiedzialność "znikła" po wybuchu wojny

Kolejka (na odcinku wilanowskim) została zlikwidowana w 1971. Jedyną pamiątką po niej są: budynek stacji w Klarysewie oraz zardzewiały parowóz stojący w charakterze pomnika w okolicach ul. Okrężnej.
PIC_1-G-3809b-1.jpg
PIC_1-G-3809b-2.jpg
PIC_1-G-3809b-3.jpg
PIC_1-G-3809b-4.jpg
PIC_1-G-3809b-5.jpg
PIC_1-G-3809b-6.jpg
PIC_1-G-3809b-8.jpg
PIC_1-G-3809b-9.jpg

---

Wyjaśnienie dotyczące zębatki:

(*) Specjalne parowozy od roku 1903 wyciągały wagony na torze żębatym ułożonym na dość stromym wzniesieniu (spadek wynosił aż 41‰) - mniej więcej po osi dzisiejszej ulicy Spacerowej. Działały one do 1915 gdy uciekający z Warszawy Rosjanie zabrali je ze sobą. W niepodległej Polsce nie odbudowywano tego odcinka, a stacją początkową kolejki stała się Warszawa Belweder (najpierw znajdująca się na ul Chocimskiej, a od 1935 mniej więcej na obecnym rogu ulic Belwederskiej i Parkowej)

---

Korzystałem z: IKC z 17 lipca 1939, Kuriera Warszawskiego z 18 lipca 1939, wikipedii i książki Bogdana Pokropińskiego "Kolej wilanowska" 2001. Zdjęcia z archiwum NAC
 
Ostatnio edytowane:
Autor wątku Podobne wątki Forum Odpowiedzi Data
Koleje w Polsce 3339
Koleje w Polsce 1
Koleje w Polsce 0
Koleje w Polsce 2
Koleje w Polsce 2

Podobne wątki